Sąd: Biela nie był tajnym współpracownikiem
Senator Adam Biela nie był tajnym i świadomym współpracownikiem SB - orzekł Sąd Lustracyjny, uznając za "zupełnie bezpodstawne" zarejestrowanie go przez lubelską SB w 1984 r. jako tajnego współpracownika. Sąd uznał, że Biela został zarejestrowany bez swojej
wiedzy i zgody, a nigdy nie doszło do rzeczywistej współpracy.
29.08.2006 | aktual.: 29.08.2006 17:32
Wyrok jest nieprawomocny, ale zastępca Rzecznika Interesu Publicznego Andrzej Ryński powiedział, że nie będzie się odwoływał. W mowie końcowej wnosił on o uznanie prawdziwości oświadczenia lustracyjnego Bieli o braku związków ze służbami specjalnymi PRL.
Biela powiedział w mowie końcowej, że gdyby nie Sąd Lustracyjny, to o tym, że jest na "liście agentów" dowiedziałby się, gdy na mocy nowej ustawy lustracyjnej IPN opublikowałby jego nazwisko w tym kontekście w internecie. Ocenił, że byłoby to niesprawiedliwe, a nowa ustawa "będzie pożywką dla mącenia w ładzie politycznym".
Także sąd ogłaszając wyrok, zwrócił uwagę na "podstawowe błędy" w nowej ustawie lustracyjnej. W jej myśl pan będzie nadal traktowany jako osobowe źródło informacji służb PRL - powiedział Bieli sędzia Rafał Kaniok. Senator powiedział, że potrzebna jest nowelizacja nowej ustawy, chyba że zmienią ją jeszcze posłowie albo zawetuje lub zaskarży ją prezydent.
59-letni senator wystąpił o autolustrację po ubiegłorocznej publikacji tygodnika "Głos", w której znalazł swoje nazwisko na tzw. liście Nizieńskiego (byłego Rzecznika Interesu Publicznego). Zaraz po tym wystąpił do IPN o przyznanie statusu pokrzywdzonego, ale IPN mu go nie przyznał, bo w archiwach SB zachował się dokument rejestrujący go jako tajnego współpracownika.
Adam Biela został zarejestrowany jako tajny współpracownik, ale bez pobierania zobowiązania do współpracy - zeznał były oficer lubelskiej SB Lech Budka na procesie autolustracyjnym Bieli.
60-letni Budka zeznał jako świadek, że jako oficer zwalczającego Kościół IV wydziału SB "organizował pracę operacyjną wśród studentów i pracowników KUL". Dodał, że kilka razy spotkał się z Bielą na rozmowach sondażowych jako kandydatem na TW. Uznaliśmy, że byłby dobrym tajnym współpracownikiem i po konsultacjach z przełożonymi został zarejestrowany bez pobierania zobowiązania do współpracy - oświadczył esbek.
Nie powiedział "tak", ale i nie powiedział "nie". Doszedłem do wniosku, że dalsze kontakty są możliwe - dodał esbek, przyznając, że nie złożył mu formalnej propozycji współpracy, "aby go nie zrazić". Nie można powiedzieć, by choć ustnie zgodził się na współpracę - zeznał Budka. Dodał, że taka była zasada w działaniach KUL wobec SB, że zgodę na rozmowy traktowano jako zgodę na współpracę. Przyznał, że było to sprzeczne z obowiązującą wówczas instrukcją SB.
Dodał, że już po rejestracji Biela odmawiał spotkań. Esbek założył mu teczkę pracy i teczkę personalną, a jako podstawę pozyskania podał "dobrowolność".
Adam Biela nie informował o konkretnych osobach z KUL, ale o ogólnych nastrojach - zeznał Budka. Dodał, że Biela nie miał świadomości, że został zarejestrowany jako agent.
60-letni Budka powiedział przed Sądem Lustracyjnym, że w trakcie kilku rozmów z Bielą, m.in. w jego mieszkaniu, opowiadał on o "ogólnej sytuacji w kraju i na KUL". Dodał, że Biela nie przekazał "żadnych konkretnych informacji". Myślę, że przemyślał on sprawę i w końcu odmówił kontaktów - zeznał esbek. Pytany, co wtedy zrobił, Budka odparł, iż przez kilka lat pisał notatki służbowe, że Biela, czyli TW "Rafał", odmawia kontaktów, "ale przełożeni mówili, żebym szybko nie rezygnował, bo są potrzebne źródła na KUL". Zaznaczył, że nie przypisywał "Rafałowi" informacji uzyskiwanych z innych źródeł.
Według Budki, o odmowie dalszej współpracy Bieli z SB mogło przesądzić zamordowanie w październiku 1984 r. przez SB ks. Jerzego Popiełuszki. Wtedy sąd zwrócił mu uwagę, że zrejestrował Bielę jako agenta 28 listopada 1984 r. Esbek nie umiał wyjaśnić tej sprzeczności.
Budka (dziś na emeryturze)
podkreślił, że "Biela nie był jego jedynym agentem". Dodał, że w ramach rozpracowywania KUL (operacja o kryptonimie "Ciemnogród") na tej uczelni miał 5-6 agentów.