Sąd aresztował podejrzanego o organizowanie handlu ludźmi
Na trzy miesiące aresztował
krakowski sąd Łukasza Z., podejrzanego o organizację procederu
handlu ludźmi do obozów pracy we Włoszech. Aresztowane zostały też
jego dwie wspólniczki: żona Justyna Z. i Joanna M.
17.11.2006 | aktual.: 27.07.2007 11:36
Całą trójkę zatrzymała we wtorek wieczorem specjalna grupa krakowskich policjantów. Podejrzani od kilku miesięcy ukrywali się w wynajętym mieszkaniu na jednym z peryferyjnych osiedli w Lublinie.
Łukaszowi Z. oraz jego żonie Justynie prokuratura zarzuciła zorganizowanie i kierowanie grupą przestępczą, trudniącą się handlem ludźmi, za co grozi do 10 lat więzienia. Trzecia podejrzana, Joanna M. otrzymała zarzut udziału w tej grupie, za co grozi do 5 lat więzienia.
Zastosowanie aresztu wobec podejrzanych sąd uzasadnił obawą matactwa i faktem ich ukrywania się przed organami ścigania, a także tym, że nie przyznali się do zarzutów. Ponieważ podejrzani zadeklarowali chęć współpracy z organami ścigania, sąd wyraził nadzieję, że wszystkie wątpliwości zostaną wyjaśnione.
Ja też mam taką nadzieję, wysoki sądzie. Dziękuję. Do widzenia - mówił Łukasz Z., opuszczając salę sądową z postanowieniem o zastosowaniu aresztu w ręce. Równie uprzejme były jego żona i współpracowniczka.
Pytany, czy jest organizatorem handlu ludźmi, Łukasz Z. zaprzeczył. Nie jestem żadnym organizatorem. Zostałem nim dzięki zeznaniom kolegów, którzy mnie obciążali- powiedział.
Jak powiedział rzecznik małopolskiej policji Dariusz Nowak, zatrzymany mężczyzna był "numerem jeden" na liście poszukiwanych w tej sprawie. Według prokuratury, "zatrzymanie i postawienie zarzutów tym osobom jest dużym sukcesem i przełomem w tym śledztwie".
Małżeństwo Z., razem z zatrzymanymi w lipcu we Włoszech Januszem N. i Andrzejem W. zamykają sam trzon kierownictwa grupy, zajmującej się werbowaniem oraz transportem polskich pracowników do obozów pracy w okolicach Bari we Włoszech - mówił wiceszef prokuratury Krzysztof Urbaniak.
Urbaniak powiedział też, że na podstawie wyjaśnień złożonych przez innych podejrzanych, którzy przyznają się do winy, a także na podstawie zeznań świadków i innych dowodów, prokuratorzy ustalili pełny schemat funkcjonowania i hierarchię grupy.
O Polakach pracujących we Włoszech zrobiło się głośno w lipcu tego roku, gdy w regionie Apulia na południu kraju uwolniono 119 Polaków, przetrzymywanych w bardzo ciężkich warunkach bytowych i pracujących na plantacjach za minimalne stawki. Włoscy karabinierzy przeprowadzili akcję w okolicach Bari i Foggi, a polscy policjanci na terenie województw: podkarpackiego, małopolskiego, śląskiego i lubelskiego. Sprawą zajmują się prokuratury: w Krakowie i we włoskim Bari.
Według informacji prok. Urbaniaka, w polskim wątku śledztwa, obejmującym okres od 2002 roku, postawiono zarzuty w sumie 31 podejrzanym. Śledztwo to obejmuje organizatorów grupy, werbowników, tzw. kasowników (pobierających opłaty od zwerbowanych) oraz przewoźników z Polski do Włoch. Zabezpieczono też mienie o wartości ponad pół miliona złotych.
Krakowska prokuratura, obok głównego śledztwa, zajmuje się też wątkami pobocznymi, dotyczącymi brutalnych pobić, zgwałceń, rozprowadzania narkotyków i wprowadzania do obrotu fałszywych banknotów euro. Na razie jednak nikomu nie postawiono zarzutów w tych sprawach. W śledztwie świadkowie mówili m.in. o czterech przypadkach tajemniczych zaginięć osób we Włoszech. Zaginionymi miały być osoby przeciwstawiające się obozowym dozorcom, pobite i wywiezione w nieznanym kierunku. Informacje te zostały przekazane policji włoskiej.
Śledztwo prowadzone przez włoską prokuraturę pozwoliło postawić zarzuty 27 osobom uczestniczącym w procederze: plantatorom, nadzorcom plantacji, strażnikom i kierowcom, rozwożącym pracowników pomiędzy gospodarstwami.
Pod koniec października włoska agencja prasowa Ansa podała, że przyczyną śmierci trzech lub czterech Polaków, pracujących w gospodarstwach rolnych w Apulii we Włoszech, mogło być nieleczone zapalenie płuc i brak jakiejkolwiek opieki lekarskiej. Agencja powołała się przy tym na wstępne ustalenia prokuratorów prowadzących śledztwo w sprawie niewyjaśnionych okoliczności śmierci 14 polskich obywateli w rejonie miasta Foggia w ostatnich latach.
Do sprawy handlu ludźmi odniósł się komendant główny policji, Marek Bieńkowski w piątkowej rozmowie z dziennikarzami po uroczystości w Iwicznej pod Warszawą, na której zaprzysiężono ponad 470 przyjętych do służby policjantów.
Bieńkowski przypomniał, że powołał w KGP stały zespół zajmujący się problemem handlu ludźmi, złożony z 14 oficerów. Śledzimy wszystkie sygnały z Włoch, Hiszpanii, Skandynawii i innych krajów i weryfikujemy je, aby w razie potrzeby jak najszybciej interweniować w porozumieniu z policjami w tych krajach - podkreślił.
Dodał jednak, że nie da się zagwarantować, iż podobne przypadki wykorzystywania zagranicą naszych rodaków nie powtórzą się. Zdaniem Bieńkowskiego, to przede wszystkim od ich rozwagi zależy ich bezpieczeństwo.