Świat"Są dwie cechy, po których można poznać byłych ubeków"

"Są dwie cechy, po których można poznać byłych ubeków"

Są dwie cechy, po których można poznać byłych ubeków (i - generalnie - byłych i aktualnych ludzi służb). Po pierwsze, natychmiast się spoufalają i - nieproszeni - zaczynają do ciebie mówić po imieniu: "Pani Jadwigo". I, po drugie, nie potrafią docenić drzemiącej w ludziach potrzeby wielkości. Nie musi to być od razu wiara w niezbywalną godność, zakorzenioną w partycypacji osoby ludzkiej w Absolucie. Ale choćby przyjęcie założenia, że inny może pewne wartości traktować poważnie i że nie wszystko jest grą - pisze prof. Jadwiga Staniszkis w felietonie dla Wirtualnej Polski.

"Są dwie cechy, po których można poznać byłych ubeków"
Źródło zdjęć: © wp.pl

W ostatnich podchodach wokół krzyża chodziło między innymi o sprowokowanie Jarosława Kaczyńskiego. I wpędzenie go do politycznego narożnika, co się udało. Towarzyszy temu jednak głębsza, pełzająca przebudowa sfery symbolicznej, w tym - uznanie nawet przez część kleru, niedosłownego statusu krzyża, stającego się czymś cennym tylko w kontekście wydzielonej Kościołowi przestrzeni, a nie - sam przez się. To właśnie jedno z przesłań spóźnionej u nas i docierającej dopiero teraz reformacji, z desakralizacją przestrzeni publicznej.

Dla wielu zwyczajnych ludzi idzie to i za szybko, i za daleko. Musimy pamiętać, że "porządek" to nie tylko efektywne zarządzanie publiczne, ale też - pojęcia, które pozwalają zrozumieć logikę funkcjonowania. Czasem wymaga to zmiany skali, w której poszukuje się umownej "całości". Rozpad gospodarek pokomunistycznych w pierwszej fazie transformacji wydawał się chaosem. Ale z perspektywy globalnej nabierał przejrzystej logiki, bo wyrażał "przemoc strukturalną" polegającą na wstrzeleniu w tę przestrzeń rozwiązań z innej niż nasza fazy rozwoju. I przeorientowanie naszych czynników produkcji na pracę dla akumulacji w szerszej skali.

Podobna sytuacja jest dziś w sferze władzy. Dla jednych to rozkład słabych państw. Dla innych - to rodzenie się nowego porządku. Kres syzyfowych wysiłków, aby, przy pomocy administracyjnych hierarchii, kontrolować gospodarcze i finansowe sieci. I usieciowienie (czytaj - odpodmiotowienie) samej władzy. Na przykład relacja "całość" (UE) - "część" (poszczególne kraje) sprowadza się do wspólnej dla wszystkich przestrzeni norm i prawa, wspólnych (choć wciąż reinterpretowanych), nieprzekraczalnych warunków (standardów) brzegowych, oraz - wspólnych instrumentów pozwalających każdemu krajowi budować w tej przestrzeni własną, indywidualną kombinację norm. Nie ma też już dawnej próby uniformizacji w sferze wartości: obecnie w UE różne ich systemy uznaje się za równoprawne, co oczywiście odziera wszystkie z aury absolutności. To rewolucja w sferze moralności, bo w przestrzeni publicznej można tylko optymalizować kombinację wartości (wolność, godność, sprawiedliwość) z różnych systemów. Maksymalizować, absolutyzować
cokolwiek można tylko jako osoba prywatna.

Na ów klimat rozpadu dotychczasowej idei porządku nakładają się w Polsce realne, pokryzysowe zagrożenia. Regres strukturalny, groźba zapaści finansowej - emerytury (szczególnie, gdy dojdzie do nowej fali emigracji zarobkowej), pogłębiająca się luka cywilizacyjna i technologiczna wobec krajów, które potraktowały kryzys jako szansę i przeprowadziły prorozwojowe reformy. Politycy nie dorastają do powagi sytuacji. Wrażenie rozpadu, chaosu dociera obecnie do sfery duchowej, burząc u tzw. zwyczajnych ludzi elementarną orientację w przestrzeni społecznej. A to może być nawet bardziej dolegliwe od powracającego strachu przed degradacją ekonomiczną.

Prof. Jadwiga Staniszkis specjalnie dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (953)