Są dowody dywersji w Bydgoszczy!
Jak się okazuje, dokumentów potwierdzających fakt niemieckiej dywersji 3 i 4 września 1939 r. nie trzeba było wcale szukać w archiwach w Moskwie czy w Niemczech. Wystarczyło dokładnie przejrzeć to, co znajduje się w Bydgoszczy, w kościelnych parafiach. Nikt z dotychczasowych badaczy-historyków na to wcześniej nie wpadł. W tych dniach sensacyjnego odkrycia dokonali bydgoscy archiwiści.
18.09.2003 09:21
- Wyszedłem z założenia - mówi dyrektor Archiwum Państwowego w Bydgoszczy dr Janusz Kutta - że, aby poszukać polskich ofiar niemieckiej dywersji w dniach 3 i 4 września 1939 roku, trzeba spenetrować zapisy w księgach zmarłych w bydgoskich parafiach. Jak się okazało, wcześniej nie były one przedmiotem niczyjego zainteresowania. Zabici tego dnia Polacy wliczani byli przez historyków do ogólnej liczby strat ludności polskiej w całym okresie II wojny. Przejrzenie ksiąg w dwóch tylko wybranych parafiach dało rewelacyjne rezultaty.
W parafii pw. Matki Boskiej Nieustającej Pomocy przy ul. Ugory na bydgoskim Szwederowie do księgi zgonów z pierwszych dni września 1939 r. dołączono osobny "spis umarłych pochowanych na cmentarzu przy ul. Kossaka dnia 3.09 i 5.09.1939 - znalezionych na polach i ulicach". Zawiera on 48 osób, w tym 25 wymienionych z imienia i nazwiska wraz z adresem. Przy niektórych, jak na przykład Antonim Mazurze z Ugorów, czy Janie Kałamajce z tej samej ulicy widnieją nawet dopiski "postrzał w głowę" albo w przypadku Waleriana Kurczewskiego z Lenartowicza "zastrzelony" lub też przy Alfonsie Szczepańskim z Grunwaldzkiej "przywieziono z ks. Skorupki". Drugi, osobny spis, zawiera 10 nazwisk osób narodowości niemieckiej z adnotacją "ewangelicy".
Z kolei w księdze zmarłych w parafii farnej są też takie zapisy, jak zgon 12-letniej dziewczyny zabitej odłamkiem granatu czy innej osoby z 3 września 1939 r. godz. 10 zmarłej "wskutek nieszczęśliwego wypadku".
- Te zapisy - twierdzi dyr. Kutta - każą domniemywać, że większość tych osób to ofiary niemieckiej dywersji w naszym mieście. Znaleziono też zapis, że zgodnie z rozporządzeniem ówczesnych władz, czyli tymczasowego zarządu Straży Obywatelskiej z księdzem kanonikiem Józefem Schulzem na czele, wszyscy polegli musieli być pochowani na terenie parafii, na której zginęli i to za darmo, o ile możliwe na osobnym polu. Kontynuując tę żmudną pracę w pozostałych bydgoskich parafiach, sądzę, że uda nam się ustalić, ile w sumie polskich mieszkańców Bydgoszczy poległo w dniach 3 i 4 września na skutek niemieckiej dywersji.
Kontrowersje wokół tzw. bydgoskiej krwawej niedzieli (3 września 1939 r.), obecne są na naszych łamach od prawie roku za sprawą wywiadu z prof. Włodzimierzem Jastrzębskim "Unia dwóch historii". Jak wiadomo, profesor i pozostali zwolennicy tezy, iż w tych dniach dywersji niemieckiej w ogóle nie było, opierali się m.in. na braku ofiar po "polskiej" stronie. Pytany przeze mnie o liczbę polskich ofiar prof. Jastrzębski powiedział:
- To jest poważny problem. Nikt tego rzetelnie nie opracował. Udało się jedynie policzyć żołnierzy polskich, którzy zginęli w Bydgoszczy w dniach 3 i 4 września. To liczba oscylująca między 20 a 30.
Zwolennicy tezy o "masakrze", a nie dywersji, nie brali również na poważnie zeznań składanych przez polskich świadków, m.in. o 90 rannych przywiezionych do szpitala Miejskiego na Bielawkach i licznych rannych w szpitalu przy ul. Floriana. "Odkryte" przez bydgoskich archiwistów dokumenty, moim zdaniem, jednoznacznie świadczą o tym, że dywersja niemiecka w dniach 3 i 4 września była faktem. Nie da się bowiem w ich świetle w jakikolwiek sposób obronić tezy o strzałach na oślep polskich oficerów, usiłujących zapanować nad paniką i chaosem, ani też o przypadkowych, czy omyłkowych starciach polskich oddziałów. Już teraz można szacować, że kto wie, czy po polskiej stronie nie było tyle samo ofiar, co po niemieckiej, a może nawet więcej. Czas, by zwolennicy tezy o "masakrze" mocno uderzyli się w piersi...
Kto znał, kto wie?
Wśród 48 osób zapisanych w księdze zgonów parafii pw. Matki Boskiej Nieustającej Pomocy z 1, 2, 3 i 4 września 1939 r. znalazły się nazwiska 25 katolików oraz 10 ewangelików wraz z adresami:
Paweł i Marcin Ziemich z ul. Bielickiej; Jan Arczyński 71 lat, ul. Chłoniewskiego 53; Szczygieł (rzeźnik z ul. Bielickiej); Paweł Okulski pl. Wolności; Alfons Szczepański l., 28 Grunwaldzka 209; Janina Leocha 23 l., Ugory 43; Łucja Dambecka 19 l., Bielicka 6; Sylwester Piaskowski 29 l, Orla 2; Alfons Rosiński 32 l, Orla 64; Walerian Kurczewski 28 l, Lenatrowicza; Stanisław Bygert 56 l., Szubińska 25; Antoni Mazur 76 l., Ugory 64; Jan Kałamejka 15 l., Ugory 42; Magdalena Jagodziński(a) 87 l., Konopna 55; Władysław Taszkowski 100 l., Nowy Dwór; Ewa Czapiewska 18 l., Nowodworska 22; Tadeusz Smakowski 19 l., Halicka 20; Paweł Papka 64 l, Szubińska 64; Jan Rozwarski, 43 l., Piękna 6; Andrzej Nowak 33 l., Szubińska 11; Józef Krasiński 56 l., Szubińska 9; Edmund Pleszewski 30 l., Gnieźnieńska 26; Franciszek Chytrowski 32 l., Szubińska 15; Franciszek Szokalla, Ks. Skorupki 57 oraz (nazwiska na odwrotnej stronie karty pn "Ewangelicy"): Meta Zafke 33 l., Inowrocławska 31; Erna Sauerland 33 l., Inowrocławska 33, Emil
Ratz 25 l., Inowrocławska 31; Fritz Krentz 25 l., Inowrocławska 31, Reinhard Gieze, Konopnickiej 9; Georg Göle, Konopnickiej 9; Buchholc, Orzeszkowo; Ernest Strelau, Leszczyńskiego 89, Arthur Wildemann, Ugory 37; Karol Berg 24 l., Konopna 41.
Czy wśród naszych Czyletników są osoby, które znały kogoś spośród wyżej wymienionych i jego losy? Proszę o informacje na ten temat. Mój telefon 32 60 718 - Krzysztof Błażejewski.
Krzysztof Błażejewski