Jedni chcą płacić rolnikom za ochronę klimatu, inni chcą karać za jego niszczenie. Lepszy kij czy marchewka?

Nowa Zelandia zamierza wprowadzić opłaty za emisje gazów cieplarnianych w rolnictwie, Walia chce zaś płacić rolnikom za to, że na swym terenie będą sadzić drzewa. Oba podejścia mają ten sam cel: wesprzeć ochronę klimatu.

Jedni chcą płacić rolnikom za ochronę klimatu, inni chcą karać za jego niszczenie. Lepszy kij czy marchewka?
Jedni chcą płacić rolnikom za ochronę klimatu, inni chcą karać za jego niszczenie. Lepszy kij czy marchewka?
Źródło zdjęć: © Getty Images | LazingBee

29.12.2022 14:53

- Rolnicy będą sprzedawać swoje gospodarstwa tak szybko, że nawet nie usłyszą szczekania psów z tyłu ciężarówki, gdy będą odjeżdżać - przekonuje Andrew Hoggard, prezes organizacji Federated Farmers, która sprzeciwia się planom rządu w Nowej Zelandii.

Nowa Zelandia jako pierwsza

Chodzi o zaproponowaną opłatę rolną za emisje gazów cieplarnianych w rolnictwie, która ma pojawić się od 2025 r. Nowa Zelandia chce ją wprowadzić jako pierwsza na świecie.

Żywność jest głównym towarem eksportowym w Nowej Zelandii, dlatego rolnictwo jest bardzo ważnym elementem gospodarki. Jego rozwój odbywa się jednak kosztem środowiska i klimatu. W kraju zamieszkałym przez zaledwie 5 mln ludzi jest ok. 10 mln sztuk bydła mięsnego i mlecznego oraz 26 mln owiec, a emisje z rolnictwa odpowiadają za około połowę emisji gazów cieplarnianych Nowej Zelandii. Żeby osiągnąć neutralność klimatyczną do połowy wieku, co jest oficjalnym celem rządu, obecny model rolnictwa trzeba więc zmienić.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Wielu rolnikom to się nie podoba. Obawiając się o swoją przyszłość, zorganizowali więc protest, podczas którego wyjechali traktorami na drogi w całym kraju. - To absolutnie zniszczy naszą społeczność. Ona jest kręgosłupem Nowej Zelandii. Potrzebujemy rolników, a całe to nadmierne opodatkowanie po prostu musi się skończyć - mówił jeden z protestujących rolników cytowany przez Euronews.

Rząd broni planów, ale...

Rząd broni swych planów. Premier Jacinda Ardern podkreśla, że wszystkie pieniądze zebrane z proponowanej opłaty rolnej zostaną zwrócone sektorowi, aby sfinansować nowe technologie, badania i zachęty finansowe dla rolników. Ardern przekonuje wręcz, że dzięki nowej opłacie Nowa Zelandia może wręcz zyskać przewagę konkurencyjną, bo coraz więcej osób zwraca uwagę na to, skąd pochodzi kupowana przez nich żywność.

- Przejęcie roli lidera w zakresie emisji z rolnictwa jest dobre zarówno dla środowiska, jak i dla naszej gospodarki - dodaje Damien O'Connor, minister rolnictwa. Według niego rolnicy już teraz odczuwają konsekwencje zmiany klimatu w postaci regularnych susz i powodzi. Transformacja sektora na bardziej ekologiczny pozwoli więc lepiej wykorzystać tereny uprawne i wzmocnić odporność rolnictwa na przyszłe lata, które będą coraz trudniejsze.

Protesty sprawiły jednak, że pod koniec grudnia rząd osłabił nieco swą retorykę. Rolnicy mają zyskać możliwość równoważenia emisji gazów cieplarnianych dzięki utrzymywaniu i sadzeniu drzew. Opłata rolna ma być zaś z początku ustawiona na bardzo niskim poziomie i rosnąć w kolejnych latach. "Naszym wspólnym celem jest wspieranie rolników w zwiększaniu eksportu, ograniczaniu emisji i utrzymaniu międzynarodowej przewagi konkurencyjnej naszego sektora rolnego" – stwierdziła Ardern w oświadczeniu.

Walia dopłaca za sadzenie

W odmiennym kierunku zmierza polityka w Walii. Tamtejszy rząd zaproponował mechanizm wsparcia rolników w zazielenianiu ich gruntów rolnych.

Farmerzy w Walii otrzymują obecnie ponad 300 mln funtów rocznie z funduszy publicznych, w dużej mierze w oparciu o wielkość posiadanej ziemi. W przyszłości, jak wyjaśnia BBC, będą nagradzani za działania na rzecz środowiska. Chodzi m.in. o sadzenie drzew, przywracanie torfowisk i siedlisk dzikich zwierząt, a także wdrażanie zrównoważonych metod produkcji żywności. Celem minimum, który będzie musiał spełnić każdy beneficjent nowych funduszy, jest posiadanie drzew na przynajmniej 10 procentach gruntów rolnych oraz tworzenie bądź utrzymywanie terenów półnaturalnych na kolejnych 10 procentach. Do tego dojdą inne obowiązki, dostosowane do lokalnej sytuacji gospodarstw.

Gospodarstwa zawierałyby pięcioletni kontrakt z rządem i w dużej mierze same monitorowałyby oraz raportowały wyniki swoich działań. Możliwe będą jednak wyrywkowe kontrole. Nowe przepisy mają wejść w życie od 2029 r.

Walijska odnoga organizacji WWF przeprowadziła ankietę wśród mieszkańców wsi. Wykazała ona, że według 60 procent osób tylko gospodarstwa zajmujące się ochroną dzikiej przyrody powinny w przyszłości otrzymywać dotacje. Do tego 96 procent ankietowanych zgodziło się, że walijscy rolnicy mają do odegrania ważną rolę w ochronie przyrody, a 88 procent powiedziało to samo o walce ze zmianą klimatu. Jednocześnie tylko 34 procent badanych uważało, że gospodarstwa rolne robią już wystarczająco dużo.

Przygotowywana ustawa jest pierwszą ustawą rolną od czasu głosowania w sprawie Brexitu w 2016 r. Wcześniej decyzje dotyczące polityki rolnej i dotacji były podejmowane na poziomie unijnym. Cytowani przez BBC liderzy branży oceniają, że nowe przepisy "zdefiniują rolnictwo w Walii na przyszłe pokolenie".

Wpływ rolnictwa jest ogromny

Rolnictwo jest jednym z sektorów, który w największym stopniu odpowiada za niszczenie środowiska i emisje gazów cieplarnianych. Obecnie aż połowa terenów na Ziemi nadających się do zamieszkania przeznaczona jest na produkcję żywności, która odpowiada za jedną trzecią globalnych emisji.

Najbardziej negatywny wpływ na planetę ma zaś produkcja mięsa - zwłaszcza wołowiny - i nabiału. Choć hodowla zwierząt gospodarskich zajmuje trzy czwarte wszystkich terenów rolnych na świecie, mięso i nabiał zapewniają nam zaledwie jedną piątą kalorii i jedną trzecią białka.

Autor: Szymon Bujalski, Ziemia na Rozdrożu

Źródło artykułu:ziemianarozdrozu.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (447)