Dlaczego Iran wspiera rosyjską inwazję na Ukrainę?
Irańskie drony Shahed-136 terroryzują ukraińskie miasta, a już wkrótce Rosjanie mają otrzymać kolejną dostawę irańskiego sprzętu – tym razem chodzi o rakiety balistyczne Fateh-110 i Zulfikar. Dlaczego Iran wspiera rosyjską inwazję na Ukrainę?
Już 28 lutego prezydent Raisi odbył rozmowę telefoniczną z Putinem, podczas której nazwał rosyjską inwazję "uzasadnioną odpowiedzią" na brak poszanowania Zachodu dla umów międzynarodowych i ekspansję NATO. Władze w Teheranie sympatyzują z Moskwą z kilku względów.
Przede wszystkim od 2015 r. relacje rosyjsko-irańskie uległy znacznej rozbudowie. Oba kraje ściśle współpracowały wojskowo w Syrii, wspierając rząd Assada. W ostatnich latach Moskwa i Teheran zaczęły zacieśniać także więzi gospodarcze.
Jeszcze przed inwazją, dzięki rosyjskiemu poparciu kraje członkowskie Szanghajskiej Organizacji Współpracy wyraziły zgodę na zmianę statusu Iranu z "obserwatora" na pełnoprawnego "członka". Trwały też prace nad rosyjsko-irańską umową o 20-letniej współpracy strategicznej.
Poparcie rosyjskiej agresji przez Teheran wynika także z pewnych pokrętnych analogii historycznych. Z perspektywy Iranu, wzmacnianie wschodniej flanki NATO jest prowokacją, tak jak amerykańskie bazy wojskowe w Iraku, Turcji czy nad Zatoką Perską.
Irańskie władze postrzegają odsunięcie od władzy Janukowycza i protesty na Ukrainie z przełomu 2013 i 2014 r. za kolejną "kolorową rewolucję", którą – ich zdaniem – podobnie jak zieloną rewolucję w Iranie z 2009 r. – sponsorował Zachód.
W ten sposób wojna na Ukrainie jest dla Iranu bardziej konfliktem proxy między USA a Rosją niż wojną między Ukrainą a Rosją. Taka percepcja konfliktu ma duże znaczenie praktyczne (o czym za chwilę).
Relacje między Moskwą a Teheranem były zatem bardzo bliskie jeszcze przed 24 lutego. Jednak o tym, że Iran zaczął wspierać Rosjan dostawami uzbrojenia, zdecydował głównie rozwój wydarzeń na linii Waszyngton-Teheran, a dokładnie fiasko reaktywacji JCPOA.
Czym jest JCPOA? To umowa z 2015 r. zawarta między Iranem, USA, Rosją, Chinami, Niemcami, Francją, UK i UE. Regulowało ono irański program nuklearny, poddając go międzynarodowej kontroli i jednocześnie znosiło zachodnie sankcje nałożone uprzednio na Iran.
JCPOA nie przetrwało jednak próby czasu. W 2018 r. prezydent Trump wypowiedział JCPOA i z powrotem nałożył sankcje na Iran. Po przejęciu władzy przez Bidena, Amerykanie starali się osiągnąć porozumienie z Iranem i reaktywować JCPOA, jednak okazało się to bardzo trudne.
Sojusznicy USA (w szczególności Izrael i Saudowie) naciskają na Waszyngton, aby porzucić JCPOA i zawrzeć z Iranem całkowicie "nowe porozumienie", które – obok programu nuklearnego – uregulowałoby także irański program rakiet balistycznych i wsparcie Teheranu dla szyickich milicji
Iran całkowicie odrzuca pomysł "nowej umowy" i naciska na reaktywację JCPOA (bez nowych zobowiązań). To "czerwona linia" dla Teheranu, który obawia się że taka "nowa umowa" znacznie ograniczyłaby irańskie możliwości działania na arenie międzynarodowej.
Ponadto Iran żąda od Amerykanów gwarancji, że jeśli JCPOA zostanie reaktywowana to kolejny prezydent nie wypowie jej tak jak zrobił to Trump w 2018 r. Biden nie może jednak udzielić takich gwarancji, bo Kongres nie popiera JCPOA, lecz skłania się ku idei "nowej umowy" z Iranem.
Pierwotna JCPOA z 2015 r. nigdy nie została zatwierdzona przez Kongres. Dlatego prezydent Trump był w stanie wypowiedzieć ją w zasadzie "z dnia na dzień". Iran nie chce powtórki z czasów Trumpa. Biden nie może im jednak tego zagwarantować.
Po rosyjskiej inwazji na Ukrainę pojawiła się w Teheranie nadzieja, że – w sytuacji potencjalnego kryzysu energetycznego – Waszyngton będzie bardziej skłonny do ustępstw, aby tylko zabezpieczyć powrót irańskiej ropy na światowe rynki. Jednak i tym razem rozmowy załamały się
Tymczasem wśród irańskich elit politycznych toczy się dyskusja nad sensem dalszych rozmów z USA. Część konserwatystów, którzy kontrolują obecnie zarówno urząd prezydenta jak i parlament, twierdzi że Iran powinien porzucić "mrzonki o JCPOA" i skonstruować broń jądrową.
Iran zdaje się prowadzić – typową dla siebie – podwójną grę. Z jednej strony dostawy uzbrojenia do Rosji są próbą wywarcia nacisku na USA w sprawie sankcji i JCPOA.
Z drugiej jednak strony dostawy sprzętu zwiększają wpływy Iranu w Moskwie.
Wpływy w Moskwie będą miały natomiast ogromne znaczenie jeśli Iran faktycznie zdecyduje się na konstrukcję broni jądrowej. Rosja jest bowiem od lat przeciwna proliferacji broni jądrowej i w przeszłości dołączała do zachodnich sankcji, aby zablokować irański program nuklearny. Tym razem Irańczycy mogą niejako przymusić Rosjan do dania "zielonego światła" dla irańskiej "bomby".
Konstrukcja broni jądrowej przez Iran jest oczywiście skrajnym scenariuszem, którego nie można jednak wykluczyć.
W każdym razie, Teheran gra na 2 scenariusze – reaktywacja JCPOA albo broń jądrowa. Dostawy uzbrojenia dla Rosji są narzędziem/środkiem, do celu którym jest reaktywacja JCPOA albo konstrukcja broni jądrowej (w zależności od skłonności USA do ustępstw i sytuacji wewnętrznej Iranu).
Irańskie dostawy uzbrojenia dla Rosji mogą jednak zaszkodzić Teheranowi. Amerykanie zdają się coraz bardziej utwierdzeni w przekonaniu, że z Irańczykami trzeba grać "twardo" i zapowiadają nałożenie kolejnych sankcji. Ponadto kolejne dostawy irańskiego sprzętu do Rosji mogą spowodować reakcję Izraela, który dotychczas nie wysyłał uzbrojenia na Ukrainę. Już teraz pojawiają się informacje, że Izrael zaczął przekazywać Ukraińcom dane wywiadowcze o irańskich maszynach.
Źródło: Puls Lewantu
Autor: Tomasz Rydelek - założyciel Pulsu Lewantu, redaktor Układu Sił, członek Abhaseed Foundation Fund