Wybuch gazu, który zamienił dom w stertę gruzu, nie był przypadkowy. 41‑latka odpowie za zabójstwo dwóch osób
Kara dożywotniego pozbawienia wolności grozi 41-letniej Annie T., która została oskarżona o doprowadzenie do wybuchu gazu w domu, który zamieszkiwała. W wyniku tego zginęło dwoje jej krewnych. Spowodowała też zagrożenie dla ponad 20 sąsiadów.
Prokuratura zakończyła śledztwo w sprawie tragedii, jaka miała miejsce w grudniu 2020 r. w Puławach. Wtedy to o godzinie 5:53 osiedlem domów jednorodzinnych wstrząsnął ogromy huk. Jeden z budynków mieszkalnych przy ul. Krótkiej zamienił się w stertę gruzu. Siła wybuchu była tak duża, że elementy domu znaleźć można było w promieniu kilkuset metrów. Do tego poważnie uszkodzone zostały dwa sąsiednie budynki mieszkalne, zaś w kolejnych kilkunastu z okien wyleciały szyby. Zerwana została linia energetyczna.
Strażacy na szczycie gruzowiska natrafili na ciężko ranną kobietę w wieku 39 lat. Została ona przetransportowana do szpitala w Lublinie, następnie trafiła do Wschodniego Centrum Leczenia Oparzeń i Chirurgii Rekonstrukcyjnej w Łęcznej. Po godzinie 8.00 znaleziono przysypane elementami budynku zwłoki 69-letniej kobiety, a następnie 75-letniego mężczyzny. Ofiary były małżeństwem.
Prokuratura Rejonowa w Puławach od razu wszczęła śledztwo mające na celu ustalenie szczegółowych okoliczności, a przede wszystkim przyczyn wybuchu. To, że wybuchł gaz, wiadome było od razu, jednak, jak nam wówczas wyjaśniano, konieczne było dowiedzenie, co doprowadziło do tego tragicznego w skutkach zdarzenia. Zwłaszcza, że wśród hipotez pojawiło się celowe działanie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak się okazało, czynności potwierdziły, iż wybuch nie był przypadkowy. Śledczy udowodnili Annie T., że, usiłując popełnić samobójstwo, doprowadziła do śmierci dwóch osób. Jak wynika z aktu oskarżenia, 41-latka odkręciła przyłącze gazowe prowadzące do kuchenki, w wyniku czego przez kilka godzin ulatniał się gaz. Następnie zainicjowała zapłon, co skutkowało jego wybuchem. Tak silnym, że ściany nie wytrzymały i dwukondygnacyjny budynek się zawalił.
Prokuratura ustaliła, iż Anna T. mieszkała na piętrze budynku, zaś parter zajmowali jej krewni: Henryk i Zofia C. Jednak z uwagi na trwający od dłuższego czasu konflikt obie strony nie utrzymywały ze sobą żadnych relacji. Powodem podjęcia próby odebrania sobie życia przez kobietę, miała być trauma po śmierci matki. Był to już kolejny raz, kiedy postanowiła targnąć się na życie.
Anna T. podczas przesłuchania nie przyznała się do winy. Wyjaśniała, iż chciała zapalić palnik kuchenki, aby zaparzyć sobie herbatę. Tłumaczyła, że nie wie, co się stało, gdyż znalazła się pod gruzami budynku, do tego nie pamięta nic z poprzedniego dnia. Jej zeznania jednak nie są spójne ze zgromadzonym materiałem dowodowym, dlatego też śledczy postanowili o skierowaniu do sądu aktu oskarżenia. Jak wskazują, kobieta nie mogła nie czuć, iż przez kilka godzin ulatnia się gaz.
41-latka odpowie za zabójstwo, sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób zamieszkujących okoliczne budynki, jak też mienia w wielkich rozmiarach. Poprzez jej działanie zagrożone zostało bowiem życie i zdrowie ponad 20 osób przebywających w sąsiednich domach. Kobieta po trwającym ponad pół roku leczeniu trafiła do aresztu, gdzie przebywa do tej pory. Grozi jej kara dożywotniego pozbawienia wolności.