Przymrozki niszczą lubelskie sady. Nie ma szans na owoce?
Kwietniowe przymrozki sprawiły, że w wielu sadach nie ma szans na pojawienie się owoców. Szczególnie problem ten dotknął lubelskie zagłębie sadownicze, czyli powiat opolski oraz kraśnicki. Wczoraj w miejscowości Moniaki-Kolonia w gminie Urzędów z plantatorami spotkał się wicewojewoda lubelski Andrzej Maj.
Ogromne straty wśród sadowników zostały wywołane przez przymrozki, jakie pojawiły się pod koniec kwietnia. W lubelskim zagłębiu sądowniczym temperatura spadła do -8 st. Celsjusza, a miejscami nawet -11 st., co sprawiło, iż przemarzły pąki, kwiaty i zawiązki owoców, zarówno wiśni i czereśni, śliwek, jak też jabłoni. To samo tyczy się krzewów owocowych, w tym malin i porzeczek. Jak wskazują sadownicy, na większości plantacji zbiorów nie będzie wcale lub będą one szczątkowe.
- To wygląda tragicznie. Ja gospodaruję w gminie Urzędów i Dzierzkowice. Przez 32 lata, jak jestem rolnikiem, to zawsze jakoś na przeżycie było. Bo jak tu zniszczyło, to zostało tam. Zawsze na jakimś kawałku można było egzystować. A w tym roku zostałem bez środków do życia. W tej chwili jedynym źródłem utrzymania zostaje moja matka 89-letnia po udarze, która ma 1800 zł emerytury - mówił jeden z rolników.
Sadownicy wyjaśniali, że wiele upraw zostało zniszczonych całkowicie. Podkreślali, że nie ma sadów, które by nie ucierpiały. W wyniku tego zbiory, w zależności od miejsca czy gatunku, będą niższe od 30 do nawet 100 proc. Dodali, iż może na pojedynczych drzewach znajdą się jakieś owoce na ciasto.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Problem jest bardzo poważny, gdyż w tych stronach z gospodarowania w sadach utrzymują się całe rodziny. Nie dość, że nie mają one szans na jakikolwiek zarobek, to muszą utrzymać sady, aby w przyszłym roku były owoce. A to wiąże się z kosztami.
Plantatorzy zaapelowali o pomoc. Wicewojewoda Andrzej Maj wyjaśnił, że postara się w przyszłym tygodniu zorganizować spotkanie sadowników z przedstawicielami Ministerstwa Rolnictwa. Zapewnił, iż obecnie trwa szacowanie szkód, więc dopiero po zakończeniu tych działań znana będzie skala strat. Wówczas postara się, aby podjęte zostały kroki i odpowiednie decyzje w tej sprawie.
- Wiem, że jakaś pomoc doraźna jest zawsze niewystarczająca, ale będziemy rozmawiać. Nie możemy przejść obok tego obojętnie, bo to jest bardzo duża gałąź gospodarki -mówił Maj.
Nie brakowało stwierdzeń, że straty w uprawach mogą być historycznie wysokie, gdyż sadownicy nie przypominają sobie takiego roku, aby szkody były tak ogromne. Plantatorzy zapewniali, iż chcą godnie pracować, a za swoją ciężką pracę otrzymywać pieniądze na swoje utrzymanie. Jednak cały czas napotykają na problemy. Zwrócili też uwagę na działania firm ubezpieczeniowych, które nie chcą ubezpieczać upraw od przymrozków i gradobicia.
Warto zauważyć, że problem ten może przełożyć się na wszystkich konsumentów. Ze względu na mniejsze zbiory wzrośnie cena owoców. A w przypadku maliny, nasz region jest największym ich producentem w kraju. W województwie lubelskim znajduje się nawet 70 proc. ich upraw.
Źródło: Lublin112.pl