Potężny atak. Mieszkańcy ukraińskiej stolicy o przerażającej nocy
- Rakieta uderzyła kilkaset metrów od nas. Fala uderzeniowa rzuciła mną o ścianę, zaczął się chaos - mówi mieszkaniec Kijowa. - To była koszmarna noc - dodaje inny. Rosja przeprowadziła zmasowany atak na Ukrainę z użyciem dronów i rakiet - łącznie 629. Celem był głównie Kijów.
W pobliżu Pałacu Sportu na ul. Antonowycza w Kijowie trwa sprzątanie. To tu w czwartek nad ranem spadły dwie rosyjskie rakiety. Fala uderzeniowa wybiła setki szyb, które gęsto pokryły chodniki. Teren odgrodziły już służby. Mieszkańcy stoją pomiędzy zrujnowanymi budynkami. Rozmowy o tym, co się stało, co jakiś czas przerywa huk odpadających szyb.
"Poczułam silny podmuch, potem huk. Uderzyłam o ścianę"
Katia mieszkała na trzecim piętrze. Noc spędziła w schronie, potem jednak zdecydowała się wrócić do swojego mieszkania. - Chciałam przygotować się do pracy na godz. 6 rano. Pomyślałam, że wezmę szybki prysznic, przebiorę się i od razu pojadę do biura - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
Do mieszkania weszła chwilę po godz. 5. Czterdzieści minut później potężny podmuch rzucił nią o ścianę. - Poczułam silny podmuch, potem huk. Uderzyłam o ścianę. Chwyciłam tylko telefon i natychmiast wybiegłam z budynku. Na ulicy panował chaos. Ludzie wybiegali jeden po drugim, niektórzy z zakrwawionymi twarzami, poranieni odłamkami szkła - relacjonuje.
Obok zrujnowanego budynku działa kawiarnia. Mimo chaosu wokół, przy stoliku siedzą trzy osoby i piją kawę. Większość mieszkańców Kijowa przywykła do takich scen. Każdy stara się żyć normalnie.
Drzwi do lokalu, a właściwie ich fragmenty, leżą obok wybitych szyb. Na framudze wisi kartka z napisem: "Pracujemy".
Wchodzę do środka. Właścicielka, Waleria, nie spała całą noc. Ze łzami w oczach, ale uśmiechem na twarzy wita klientów. Tych nie brakuje. Nie chcą reszty. Zostawiają też spore napiwki. - Musi odbudować to wszystko. Zawsze częstuje nas dobrą kawą, jest miła i uśmiechnięta. Pracuje, mimo że jej lokal jest zrujnowany. Trzeba to docenić. Nas nie da się złamać - mówi Artem.
Zmasowany atak na Ukrainę. Celem Kijów
Syreny w Kijowie zawyły w środę po godz. 22. Wtedy nad stolicą pojawiły się pierwsze drony. Kilka godzin później przyszło ostrzeżenie, że Rosjanie poderwali bombowce. Piekło zaczęło się nad ranem.
Około godz. 3 w nocy dziesiątki dronów dotarły do Kijowa. W mieście słychać było powtarzające się eksplozje. Gdy obrona powietrzna walczyła z bezzałogowcami, Rosjanie wystrzelili rakiety balistyczne. Godzinę później poderwali myśliwce MiG-31, przenoszące hipersoniczne pociski Kindżał. Następnie nadleciały rakiety wystrzelone przez bombowce. Przez kilkadziesiąt minut całym Kijowem wstrząsały eksplozje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Atak ukraińskich dronów na rafinerię ropy. Ogromne straty dla Rosji
"Żaden Rosjanin nie będzie decydował o moim życiu"
W pobliżu stacji metra Łukjaniwka również doszło do wybuchu. Uszkodzony został budynek biurowy. Mieszkańcy idący do pracy przedzierali się przez gruz i odłamki szkła, które zawaliły chodnik. Nieopodal mali przedsiębiorcy otworzyli już swoje biznesy. Tym razem lokalna kawiarnia i piekarnia przetrwały. Mniej szczęścia miał właściciel sklepu z akcesoriami telefonicznymi. Uszkodzone zostały drzwi. To nie pierwszy raz - od początku wojny wstawia szyby już po raz dziesiąty, średnio co trzy tygodnie.
- Mam już taką wprawę, że za godzinę nie będzie widać, że cokolwiek się stało. Na razie dałem karton - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską. - Nie poddam się. Żaden Rosjanin nie będzie decydował o moim życiu. Jeśli będę musiał wstawiać te szyby sto razy, to je wstawię. Nie odpuszczę - dodaje.
Jak podały Siły Powietrzne Ukrainy, 26 z 31 rakiet oraz 563 z 598 dronów zostało zestrzelonych nad Ukrainą. Uderzenia odnotowano aż w siedmiu dzielnicach Kijowa.
W rejonie darnyckim rosyjski pocisk uderzył w pięciopiętrowy blok. Od rana dziesiątki ratowników prowadzą dramatyczną akcję. Na nagraniach w sieci słychać wołanie o pomoc.
W rejonie dnieprowskim uszkodzony został 25-piętrowy budynek mieszkalny. W sołomiańskim zapalił się dom jednorodzinny. W szewczenkowskim zniszczenia dotknęły głównie budynki biurowe. W hołosijiwskim od rana płonęło w kilku miejscach, w ponad 10 budynkach wybite są okna, uszkodzone samochody. W desniańskim w strefie niemieszkalnej także odnotowano zniszczenia, podobnie jak w obolońskim.
Rosjanie uderzyli również w pociąg pasażerski Intercity+, który miał wyruszyć na trasę Kijów-Charków. "Na razie kursów nie odwołujemy, na trasę wyjadą wagony pasażerskie, w tym te dopiero odebrane z zakładu" - poinformował przewoźnik Ukrzaliznycia. Na szczęście nikt nie ucierpiał.
Z kolei władze obwodu winnickiego poinformowały, że Rosjanie uderzyli w infrastrukturę energetyczną. "W wyniku trafień w obiekty energetyczne bez prądu zostało 60 tysięcy abonentów w 29 miejscowościach. Uszkodzone są także budynki mieszkalne" - przekazano na Telegramie.
Według stanu na godz. 9 czasu polskiego, w rosyjskim ataku tylko w Kijowie zginęło co najmniej osiem osób, w tym troje dzieci. Ponad 50 zostało rannych. W wielu miejscach wciąż pracują ratownicy. Potem liczba ofiar wzrosła, do co najmniej kilkunastu.
Zełenski: Rosja wybiera balistykę, a nie stół negocjacyjny
Na atak zareagował prezydent Wołodymyr Zełenski. "Dzisiejsze rosyjskie rakiety i drony uderzeniowe są jednoznaczną odpowiedzią dla wszystkich na świecie, którzy tygodniami i miesiącami wzywali do zawieszenia ognia i ‘realnej dyplomacji’. Rosja wybiera balistykę, a nie stół negocjacyjny. Wybiera kontynuowanie zabójstw, a nie zakończenie wojny. To oznacza, że Rosja wciąż nie boi się konsekwencji. Wciąż korzysta z tego, że przynajmniej część świata przymyka oczy na zabite dzieci i szuka usprawiedliwień dla Putina" - napisał na Telegramie.
Zełenski domaga się reakcji - szczególnie od Chin i Węgier - podkreślając, że śmierć dzieci powinna wywoływać zdecydowaną postawę, a nie milczenie. Wezwał także do nałożenia nowych, surowych sankcji wobec Rosji.
Z Kijowa Mateusz Czmiel, dziennikarz Wirtualnej Polski