Rzucił butem w premiera Chin, teraz stanie przed sądem
27-letni mężczyzna, który w poniedziałek na uniwersytecie w Cambridge
rzucił butem w premiera Chin Wena Jiabao,
odpowie przed sądem - podała brytyjska policja.
03.02.2009 | aktual.: 03.02.2009 10:39
Napastnik został oskarżony o zakłócenie porządku publicznego i 10 lutego stanie przed sędzią w Cambridge - zakomunikowano.
Mężczyzna, którego tożsamości nie ujawniono, rzucił butem w kierunku chińskiego premiera, nazywając go dyktatorem. But wylądował na scenie, metr od Wena Jiabao. - Jak uniwersytet może tak się prostytuować przyjmując dyktatora? Jak można słuchać jego kłamstw? Powstańmy i zaprotestujmy! - krzyczał. Napastnik wzorował się na irackim dziennikarzu, który w grudniu 2008 roku w Bagdadzie także niecelnie rzucił butami w ówczesnego prezydenta USA George'a W. Busha, krzycząc: "Masz, psie, na pożegnanie".
Incydent w Londynie - natychmiast nagłośniony przez media - zaskoczył zarówno chińskich gości, jak i gospodarzy, którzy natychmiast przeprosili premiera Chin.
Po incydencie Wen Jiabao kontynuował wystąpienie dodając: przybyliśmy w pokoju. Ta sprawa nie zakłóci przyjaźni chińsko- brytyjskiej. Historia dowodzi, że żadna siła nie zwycięży harmonii, więc pozwólcie mi kontynuować.
Rzeczniczka chińskiego MSZ Jiang Yu na konferencji prasowej w Pekinie wyraziła "niezadowolenie" z powodu "godnego ubolewania wydarzenia", jednakże nie wspomniała ani słowem o bucie. Incydent określiła jako "żenujący". Jej oświadczenie przedstawiła też centralna chińska telewizja, nie pokazując jednak samego incydentu. Zaprezentowano natomiast zdjęcia studentów z transparentem: "Kochamy Bao-Bao", na którym użyto zdrobniałej formy imienia Jiabao.
Jiang podkreślała, iż wizyta premiera w Wielkiej Brytanii była "całkowitym sukcesem" a "wichrzyciel" wyraźnie nie zyskał poklasku słuchaczy w Cambridge.
Podobnie napisano w relacji agencji Xinhua czy dziennika "China Daily", gdzie potępiono bliżej nieokreślony "incydent". Słowa "but" nie użyto w relacjach ani razu. Informacja przeniknęła jednak do chińskiej sieci internetowej, gdzie na temat "afery z butem" wypowiedziało się już wielu chińskich internautów. "Ludzie nie protestują przeciwko małym krajom - ten protest dowiódł, że chińska potęga jest uznawana przez Brytyjczyków"; "Pierwszy buciarz był geniuszem - drugi to świnia" - piszą chińscy internauci.