Rzucił bomby przed parlament - zdenerwowały go wybory?
Dwie bomby dymne, rzucone przed głównym wejściem do parlamentu bułgarskiego, gdy trwało tam posiedzenie, chwilowo zakłóciły jego pracę. Policja wstrzymała ruch w okolicach, w rejonie gmachu zagłuszono sygnał sieci komórkowych.
Zatrzymano człowieka z torbą, w której była bomba domowej roboty. Według policji zatrzymany to mężczyzna w wieku 35-40 lat, który odmawia jakichkolwiek wyjaśnień na temat przyczyn swoich działań. W torbie obok bomby, podłączonej do telefonu komórkowego, policjanci znaleźli plastikowy pistolet. Torbę wywieziono w celu wysadzenia zawartości w bezpiecznym miejscu.
Szefowa parlamentu Cecka Caczewa wytłumaczyła incydent zbliżającymi się wyborami. - Napięcie przed wyborami wyprowadza sporo ludzi z równowagi - oświadczyła w radiu publicznym. 23 października w Bułgarii odbędą się wybory prezydenckie i samorządowe.
Według wiceprzewodniczącego Zgromadzenia Narodowego Anastasa Anastasowa należy powrócić do odrzuconej rok temu propozycji utworzenia ogrodzonej i zamkniętej dla przechodniów strefy bezpośrednio koło parlamentu. - Mało jest budynków parlamentów na świecie, gdzie ludzie mają bezpośrednio dostęp do drzwi - powiedział.
Jednocześnie media bułgarskie informują, że w czwartek w pobliżu jednego z budynków, w którym mieszkają posłowie, znaleziono 7 kg trotylu. Nie była to jednak bomba, gdyż nie było detonatorów. W tej sprawie nie przeprowadzono aresztowań, ustalono, że kostki trotylu pochodziły z magazynów wojskowych.
Z Sofii Ewgenia Manołowa