Rzeszów: policjanci zamieszani w uprowadzenie i zastraszenie biznesmena

Prokuratura Rejonowa dla miasta Rzeszów prowadzi śledztwo dotyczące uprowadzenia rzeszowskiego biznesmena na zlecenie dwóch innych przedsiębiorców. W sprawę zamieszanych jest dwóch policjantów, pojawia się w niej także ksiądz. Zarzuty postawiono ośmiu osobom.

Obraz
Źródło zdjęć: © WP.PL | Marcin Gadomski

Jak poinformował dziennikarzy zastępca szefa rzeszowskiej prokuratury Łukasz Harpula, uprowadzony przedsiębiorca (prokuratura ze względu na jego dobro nie podaje jego personaliów) był najpierw psychiczne zastraszany przez porywaczy, a później przewieziony do notariusza, aby podpisał różne dokumenty.

Tam uprowadzony przedsiębiorca, korzystając z chwilowej nieobecności porywaczy, poprosił na piśmie notariusza o wezwanie policji. Po przyjeździe funkcjonariuszy odzyskał wolność.

Harpula wyjaśnił, że spółka, której prezesem jest porwany biznesmen jest powiązana z dwoma przedsiębiorcami z Rzeszowa - Mirosławem M. i Ryszardem P. - zleceniodawcami porwania. Spółka kierowana przez porwanego miała być dłużna przedsiębiorcom około 41 mln zł.

W śledztwie ustalono, że obaj biznesmeni chcąc odzyskać od mężczyzny swoje pieniądze skontaktowali się ze znajomym księdzem z Warszawy, który z kolei skontaktował ich z przedsiębiorcą z Żyrardowa Rafałem K. - Panowie ustalili, że najlepszym sposobem na odzyskanie długu będzie zastraszenie biznesmena, najlepiej przez policjantów - mówił prokurator.

Rafał K. poprosił o pomoc w zorganizowaniu akcji znajomego oficera z Komendy Stołecznej Policji Zbigniewa G., a ten zaangażował w sprawę swą znajomą Annę Z., a także prywatnego przedsiębiorcę z Wołomina. Swoją pomoc policjant wycenił na kilkaset tysięcy zł, a kobieta miała te pieniądze odebrać od zleceniodawców. Jednak do zapłaty nie doszło z uwagi na niewykonanie zlecenia - dodał Harpula.

Dzięki Annie Z. do sprawy dołączyli jeszcze: Arkadiusz B., Ireneusz R. i policjant Leszek Z., wszyscy z Pomorza. Ci trzej mężczyźni oraz Rafał K. we wrześniu br. udając funkcjonariuszy CBŚ uprowadzili biznesmena sprzed przedszkola w Rzeszowie, gdzie mężczyzna odprowadził swoje dziecko. Skuli mężczyznę kajdankami i wywieźli poza miasto. Mieli go tam straszyć więzieniem i konsekwencjami prawnymi, oraz zmuszać do podpisania u notariusza dokumentów, na podstawie których zleceniodawcy mogliby odzyskać swoje pieniądze.

- Początkowo porwany zgodził się złożyć wyjaśnienia w prokuraturze, ale to z kolei nie spodobało się porywaczom, którzy zaczęli bardziej na niego naciskać. Wówczas mężczyzna zaczął coś podejrzewać i zgodził się na wizytę u notariusza - mówił prokurator.

Rzecznik KWP w Rzeszowie kom. Paweł Międlar dodał, że porywacze nie stosowali wobec porwanego fizycznej przemocy, poza skuciem kajdankami. Wywierali na niego presję psychiczną, np. pokazując kaburę z bronią, czy nakładając na dłonie czarne rękawiczki.

Po przyjeździe do notariusza, u którego czekały już przygotowane do podpisu dokumenty, uprowadzony korzystając z chwilowej nieobecności porywaczy, na kartce napisał notariuszowi prośbę, by ten wezwał policję. - Po przyjeździe patrolu policji, porywacz, który był razem z pokrzywdzonym w kancelarii, pokazał funkcjonariuszom policyjną odznakę i korzystając z zamieszania uciekł - mówił prokurator.

Międlar dodał, że był to prawdziwy policjant, aspirant z Tczewa Leszek Z.

Nad rozwikłaniem sprawy pracował specjalny zespół funkcjonariuszy KWP w Rzeszowie. Po kilku tygodniach zatrzymano wszystkich podejrzanych, czyli dwóch biznesmenów-zleceniodawców, czterech porywaczy oraz policjanta z Warszawy i jego znajomą Annę Z.

Porywcze są podejrzani o pozbawienie wolności uprowadzonego mężczyzny, usiłowanie wymuszenia rozbójniczego, a trzech z nich także o podszywanie się pod policjantów. Pozostałym podejrzanym zarzucono zlecenie całego procederu. Wszystkim grozi do 10 lat więzienia.

Wobec podejrzanych zastosowano poręczenia majątkowe, na łączną sumę około 100 tys. zł, i zakaz opuszczania kraju. Podejrzani policjanci zostali zwieszeni w czynnościach. Jeden z nich został też wydalony ze służby, ale odwołał się od tej decyzji.

Harpula dodał, że śledztwo jest już na ukończeniu. Większość podejrzanych wyraziła chęć dobrowolnego poddania się karze.

Źródło artykułu:
Wybrane dla Ciebie
Atak na rosyjskie cele z użyciem ATACMS. "Z powodzeniem wykorzystały"
Atak na rosyjskie cele z użyciem ATACMS. "Z powodzeniem wykorzystały"
Szokujący incydent w Rosji. Naga blondynka wtargnęła do sklepu
Szokujący incydent w Rosji. Naga blondynka wtargnęła do sklepu
Dywersje na kolei. Media: "Największe śledztwo w historii"
Dywersje na kolei. Media: "Największe śledztwo w historii"
Gorąco w Sejmie. Donald Tusk do posła PiS: "Pajac"
Gorąco w Sejmie. Donald Tusk do posła PiS: "Pajac"
Ujawnienie akt Epsteina coraz bliżej. Głosowanie niemal jednogłośne
Ujawnienie akt Epsteina coraz bliżej. Głosowanie niemal jednogłośne
Trump w obronie saudyjskiego księcia. "Jesteście fake news"
Trump w obronie saudyjskiego księcia. "Jesteście fake news"
Wyniki Lotto 18.11.2025 – losowania Eurojackpot, Lotto, Lotto Plus, Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Wyniki Lotto 18.11.2025 – losowania Eurojackpot, Lotto, Lotto Plus, Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Dywersja na kolei. Prokurator Generalny powołał specjalny zespół śledczy
Dywersja na kolei. Prokurator Generalny powołał specjalny zespół śledczy
Jak dywersant wjechał do Polski? Wiceszef BBN: Nie mieliśmy zdjęcia
Jak dywersant wjechał do Polski? Wiceszef BBN: Nie mieliśmy zdjęcia
Trump nazwał reporterkę "świnką". Środowisko dziennikarskie oburzone
Trump nazwał reporterkę "świnką". Środowisko dziennikarskie oburzone
Akta Epsteina na światło dzienne. Izba Reprezentantów USA zdecydowała
Akta Epsteina na światło dzienne. Izba Reprezentantów USA zdecydowała
Jest ruch MON. Terytorialsi i SOK wyszli na tory
Jest ruch MON. Terytorialsi i SOK wyszli na tory