Rzepliński: samobójstwo ułatwiły błędy służby więziennej
- Przy trzecim samobójstwie skazanego w
sprawie Olewnika coraz trudniej mówić o przypadku i należy
szczególnie jeszcze raz rozważyć każdą hipotezę. W przypadku
Roberta Pazika samobójstwo ułatwiły jednak błędy służby więziennej
- ocenił w rozmowie z PAP prof. kryminologii z UW Andrzej
Rzepliński.
- Jeżeli to on podjął decyzję, by ze sobą skończyć, to miał ku temu wyjątkową okazję, bo w Płocku był co prawda w celi dla niebezpiecznych, ale był sam, cela nie była elektronicznie monitorowana, w nocy nie było urządzenia, które śledzi człowieka na podczerwień - powiedział PAP Rzepliński.
- On musiał być w takiej celi. Albowiem to był jeden z tych więźniów, którym włos z głowy nie powinien był spaść. Raz dlatego, żeby wykazać, że państwo polskie ma dość siły, by kryminalista nie grał temu państwu na nosie, a dwa - dlatego, że nawet ślad informacji, który on być może ukrywał, mógł być istotny - podkreślił Rzepliński.
Przypomniał, że na co dzień Pazik odbywał karę w ciężkim więzieniu w Sztumie, w którym oddział dla niebezpiecznych więźniów jest na bardzo wysokim poziomie. - W Sztumie praktycznie taka rzecz na oddziale dla niebezpiecznych byłaby niemożliwa, bo nie ma takiej powierzchni, na której udałoby się zahaczyć prześcieradło, a zanim więzień - nawet w nocy, gdy jest ciemno - zdążyłby zrobić pętlę i zawiesić ją sobie na szyi, strażnicy byliby na miejscu - powiedział Rzepliński.
Ze Sztumu jednak został przewieziony do Płocka "na absolutnie legalne żądanie tamtejszego sądu, który chciał go przesłuchać w innej sprawie".
- Jeśli zatem on szukał okazji do samobójstwa, to system dał mu tę okazję. Bo do Płocka trzeba go było ściągnąć albo w momencie, gdyby chociaż jedna cela była do tego przygotowana i wyposażona na tym samym poziomie co w Sztumie - a tak nie było - albo trzeba było go codziennie przewozić do Płocka pod specjalną policyjną eskortą ze Sztumu - powiedział Rzepliński.
Rzepliński podkreślił, że umieszczenie Pazika w płockiej celi nazwałby błędem, bo na pewno nie podejrzewa służby więziennej, by jej funkcjonariusze zrobili to specjalnie. - Ktoś nie pomyślał - ocenił.
Według Rzeplińskiego, przy trzecim samobójstwie w kręgu osób zamieszanych w tę samą sprawę "coraz trudniej mówić o przypadku" i należy "szczególnie dokładnie rozważyć każdą hipotezę" włącznie z wpływem osób trzecich.
Zastrzegł jednak, że "prawdopodobieństwo, iż ktoś fizycznie powiesił tych więźniów, jest niezwykle małe". - Natomiast są różne, psychiczne sposoby terroryzowania albo zachęcania kandydata do samobójstwa, np. poprzez obietnice zapewnienia dożywotniej opieki najbliższym gangstera - powiedział Rzepliński.
Dodał, że nie wyklucza, iż wpływ na decyzję Pazika miały dwa poprzednie samobójstwa.
- Te dwie poprzednie śmierci mogły silnie deprymująco na niego oddziaływać. Poza tym on skończył 39 lat, co najmniej 30 lat miał do odsiadki, teoretycznie mógłby prosić o ułaskawienie w wieku 67 lat, ale prawdopodobieństwo, że znalazłby się najbardziej liberalny sędzia penitencjarny, który by go warunkowo zwolnił przy pierwszej próbie, jest mniejsze niż zero. Jeżeli w ogóle zostałby warunkowo zwolniony, to w okolicach 75. roku życia, ale też wielce prawdopodobne jest, że umarłby w więzieniu - powiedział.
Według Rzeplińskiego nie może być natomiast mowy o "jakimś poczuciu honoru, odpowiedzialności czy żalu sprawcy". - To nie są ludzie honoru, natomiast pewne proste fakty do nich docierają i wtedy mogą podjąć taką decyzję - powiedział.
Według Rzeplińskiego sprawą Olewnika powinien zajmować się "szpic polskich prokuratorów". - Tu państwo polskie musi pokazać, że jest w stanie to wyjaśnić. To nie jest sprawa nie do wyjaśnienia, dlatego, że tam przez dwa lata męczenia tego młodego Olewnika zbyt wiele śladów zostało zostawionych - uważa Rzepliński.
- Jeżeli ktokolwiek jest z tą sprawą powiązany, to niech drży, a od dzisiaj jeszcze bardziej, bo ta sprawa nie przyschnie - podkreślił. Dodał, że jest też pełen podziwu dla siostry zamordowanego Danuty Olewnik-Cieplińskiej, której "inteligencja i determinacja daje dużą nadzieję na wyjaśnienie tej sprawy".