Rzepliński: niezłożenie oświadczenia nie oznacza automatycznej utraty pracy
Według prof. Andrzeja Rzeplińskiego samo niezłożenie oświadczenia lustracyjnego przez osoby, które zobowiązuje do tego znowelizowana ustawa lustracyjna nie skutkuje automatyczną utratą pracy. Rzepliński podkreśla, że wchodząca niedługo w życie ustawa nasuwa wiele wątpliwości interpretacyjnych.
09.03.2007 | aktual.: 09.03.2007 20:10
Z mocy samej ustawy lustracyjnej nie grozi utrata pracy za niezłożenie oświadczenia lustracyjnego. Pracodawca może się rozstać z taką osobą tylko w drodze postępowania dyscyplinarnego - uważa Rzepliński. Dodał, że jeśli chodzi np. o profesorów wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec nich określa ustawa o szkolnictwie wyższym, w przypadku sędziów - prawo o ustroju sądów powszechnych itd.
Jeśli np. w PAP ktoś chciałby usunąć z pracy osobę za niezłożenie oświadczenia lustracyjnego musiałoby się to odbyć na podstawie regulaminu pracy, który określa odpowiednie procedury i możliwość wszczęcia postępowania dyscyplinarnego - powiedział Rzepliński.
Według Rzeplińskiego, utrata funkcji w wyniku złożenia niezgodnego z prawdą oświadczenia lustracyjnego oznacza po prawomocnym wyroku sądu lustracyjnego utratę prawa wykonywania zawodu, ale tylko w zawodach podlegających lustracji. Nie można natomiast takiej osobie zakazać prowadzenia prywatnej działalności gospodarczej.
Zdaniem Rzeplińskiego, znowelizowana ustaw lustracyjna stwarza więcej kłopotów interpretacyjnych. Jednym z nich jest - zdaniem Rzeplińskiego - zakaz publikowania. Zakaz publikowania jest w oczywisty sposób niezgodny z konstytucją, ze zdrowym rozsądkiem, jest to eksces ustawodawczy. Ustawodawca ma prawo wezwać do składania oświadczeń lustracyjnych, ale wynikająca z tego sankcja zakazu publikowania przez kolejne 10 lat jest zamykaniem ludziom ust, co w państwie prawa jest niedopuszczalne. Nawet skazany na dożywotnie więzienie nie ma zakazu publikowania artykułów, a cóż dopiero dziennikarz - powiedział Rzepliński.
Powstaje też dylemat czy musieliby się lustrować dziennikarze zagraniczni. Albo czy np. polski dziennikarz mieszkający na stałe w Paryżu, mający dwa paszporty, aby móc opublikować korespondencję z Francji musi się lustrować czy nie? - pytał.
To jest prosta droga do skompromitowania Polski na arenie międzynarodowej w środowisku szczególnie opiniotwórczym jakim są dziennikarze. Dlatego ja osobiście optowałem, aby lustrowali się tylko wydawcy, natomiast resztę i tak lustruje samo środowisko - podkreślił Rzepliński.
Odmiennego zdania w niektórych kwestiach jest współautor nowej ustawy lustracyjnej poseł Arkadiusz Mularczyk (PiS). Według niego, "zarówno w przypadku niezłożenia w terminie oświadczenia lustracyjnego, jak i orzeczenia sądu, że dana osoba jest kłamcą lustracyjnym, ustawa nakłada taką samą sankcję, czyli zakaz pełnienia funkcji publicznej przez 10 lat". Dodał, że "w przypadku dziennikarzy zakaz pełnienia funkcji publicznej oznacza zakaz publikowania".
Podkreślił jednak, że w przypadku mediów prywatnych o zwolnieniu z pracy decyduje redaktor naczelny, który nie musi tego zrobić. Nie ma tu kwestii nadzoru niewykonania takich przepisów, a redaktor naczelny może zatrudnić kłamcę lustracyjnego - dodał. Natomiast w przypadku mediów publicznych należących do Skarbu Państwa, które musi przestrzegać wykonania przepisów, sankcją będzie zwolnienie z pracy - twierdzi Mularczyk.
Rzecznik Praw Obywatelskich zapowiedział zaskarżenie niektórych przepisów nowej ustawy lustracyjnej do Trybunału Konstytucyjnego. Skarga ma dotyczyć definicji dziennikarza, 10-letniego zakazu publikowania dla dziennikarzy, których sąd uzna za kłamców lustracyjnych oraz w przypadku niezłożenia oświadczenia lustracyjnego.
Wkrótce TK ma się też zająć całą ustawą, zaskarżoną przez SLD. 28 lutego Trybunał odroczył wyrok, dając miesiąc na uzupełnienie skargi.