"Rządy Tuska to rabunkowa gra pozorów"
Gdyby rząd Tuska odważnie pokazał, jak zła jest sytuacja, to może byłaby szansa na stworzenie ogólnonarodowego, racjonalnego, długofalowego programu rozwoju, z głęboką reformą finansów - pisze w felietonie dla Wirtualnej Polski prof. Jadwiga Staniszkis. Według autorki rządy Donalda Tuska to rabunkowa gra pozorów.
05.01.2011 | aktual.: 11.01.2011 23:36
Japoński demograf, profesor Aoki, zaproponował niedawno w liście do "The Economist" przyznanie głosu wyborczego dzieciom. Głosu, dodajmy, praktycznie egzekwowanego w czasie wyborów parlamentarnych przez ich rodziców. Chodziło o wzmocnienie w starzejącym się gwałtownie społeczeństwie wpływu osób myślących o przyszłości. I wybór polityków, którzy kładą nacisk na rozwój, a nie tylko na doraźną stabilizację.
Podobny problem dotyczy też Polski. Wszystkie ostatnie propozycje i posunięcia rządu Tuska - od płacenia dwóch trzecich składki w OFE w postaci obligacji (a pieniądze do ZUS), do załamania planu budowy dróg (szczególnie w Polsce Wschodniej), bo nie mamy na wyłożenie finansowego wkładu pozwalającego wykorzystać środki unijne - to właśnie takie posunięcia niszczące przyszłość. Nie będzie bowiem pieniędzy na inwestycje (dziś OFE inwestują w akcje aż 40% - co w starych rozwiązaniach stanowi górny limit) i - moim zdaniem - państwa nie będzie stać w przyszłości na wykup owych obligacji. A obietnica ich waloryzacji w ZUS ostatecznie załamie tę instytucję.
Zaniechanie budowy dróg (ale też - modernizacji linii kolejowych) uczyni nasz kraj jeszcze mniej atrakcyjnym terenem inwestowania: szanse na rozwój i miejsca pracy dla młodych ludzi jeszcze się zmniejszą. Masowa emigracja zaś ostatecznie załamie finanse publiczne. Nie wykorzystamy też szansy płynącej z funduszy unijnych (już dziś w kwestii infrastruktury wykorzystanych tylko w 50%). Nowych pieniędzy może już nie być.
Gdyby rząd Tuska odważnie pokazał, jak zła jest sytuacja (uniknięcie recesji tylko przez oscylacje kursu złotówki, bo rozmiar eksportu spadł, ucieczka produkcji w szarą strefę cięcie kosztów przez obniżenie jakościowych i technologicznych standardów we wszystkich dziedzinach, strukturalny regres całej gospodarki i zbliżająca się groźba katastrofy infrastrukturalnej w energetyce - podobnej do tej, jaką dziś widzimy na kolei), to może byłaby szansa na stworzenie ogólnonarodowego, racjonalnego, długofalowego programu rozwoju, z głęboką reformą finansów.
Chiny (które dziś chcą ratować strefę euro, a gdzie jeszcze w latach 60. XX w. umierano masowo z głodu) osiągnęły sukces właśnie dzięki myśleniu o rozwoju w długim horyzoncie czasowym. Inwestycje infrastrukturalne. Edukacja. Import inwestycyjny (i nowych technologii), a nie konsumpcyjny (także dzięki utrzymywaniu dochodów osobistych poniżej tempa wzrostu kraju, aby nie było pokus na sprowadzanie z zagranicy np. Coca-coli, co było możliwe dzięki dużemu udziałowi finansowanego przez państwa tzw. spożycia zbiorowego - tanie mieszkania, energia, transport itp.). I przede wszystkim właściwa sekwencja otwierania gospodarki: najpierw wpuszczanie obcego kapitału do produkcji (i masowy zakup nowych technologii) i dopiero ostatnio - do finansów, żeby uniknąć drenażu kapitału. Wreszcie - wykorzystanie kryzysu jako szansy, z reformą rolną radykalnie zwiększającą popyt wewnętrzny.
W Polsce kolejne rządy robiły wszystko w sposób odwrotny: likwidacja początkowej, relatywnej "premii edukacyjnej" (dobry poziom przy tak niskim dochodzie), import konsumpcyjny, mało inwestycji, regres technologiczny i zaniedbanie infrastruktury. Skracanie horyzontu czasowego. I realna perspektywa katastrofy. Bo rządy Tuska to rabunkowa gra pozorów!
Prof. Jadwiga Staniszkis specjalnie dla Wirtualnej Polski