Rząd szykuje inwestycyjną rewolucję
Resort rozwoju regionalnego ma pomysł, jak
poprawić przepisy o zamówieniach publicznych - zawiadamia "Życie
Warszawy".
07.12.2005 | aktual.: 07.12.2005 07:51
Co roku w całym kraju nie udaje się rozstrzygnąć ponad 20% przetargów publicznych na różne inwestycje: remonty dróg, budowę chodników, zakup autobusów dla samorządów czy pielęgnację miejskich trawników. Często nie dochodzą do skutku w terminie także poważniejsze samorządowe plany - budowa nowych dróg, mostów czy szkół.
W Warszawie co rok nie udaje się załatwić prawie 15% przetargów. W połowie przypadków powodem nierozstrzygnięcia konkursów są protesty firm, które przegrały wyścig o kontrakty - dodaje gazeta. Do tej pory inwestor, najczęściej lokalny samorząd, nie mógł podpisać umowy ze zwycięzcą przetargu, jeśli od jego wyniku odwołała się choćby jedna przegrana firma. To automatycznie zatrzymywało, często na wiele miesięcy, inwestycję.
Zgodnie z pomysłem Ministerstwa Rozwoju Regionalnego nawet zaskarżony wynik przetargu nie będzie obligował samorządu do wstrzymania procedury inwestycyjnej. Przegrani będą oczywiście mieć prawo oprotestować wyniki przetargu (tego wymagają przepisy unijne), ale inwestor podpisze umowę z wygraną firmą i inwestycja będzie prowadzona bez opóźnień.
Przegrany może zwrócić się do Urzędu Zamówień Publicznych o wyjaśnienie, a potem do sądu z powództwem przeciw inwestorowi. Jeśli okaże się, że niesłusznie odrzucono protest przegranej firmy, samorząd będzie musiał wypłacić jej odszkodowanie. Takie przypadki jednak, jak powiedziano "Życiu Warszawy" w Urzędzie Warszawy, mogą zdarzać się najwyżej raz na sto inwestycji. (PAP)