Rząd niezdecydowanych - oni przesądzą o wyniku wyborów
Największą partią w Polsce jest... stronnictwo niezdecydowanych, czyli wyborców wahających się, na kogo oddać głos - twierdzi dr Jarosław Flis, politolog z UJ w rozmowie z "Dziennikiem Polski". Dr Mikołaj Cześnik z Polskiego Generalnego Studium Wyborczego przy Polskiej Akademii Nauk szacuje wahających się na około 15 milionów, czyli mniej więcej połowę osób mających prawo głosowania.
W okresie między wyborami postawa niezdecydowanych osób ma istotny wpływ na wynik sondaży. O wiele ważniejsze jest jednak to, że przesądzają oni w dniu wyborów o jego wyniku.
Zdaniem dr. Cześnika, PiS stara się przekonać do siebie niezdecydowanych, strasząc bezradnością PO w trudnych czasach. - A elektorat wahający się - na całym świecie - wielką wagę przywiązuje do sytuacji ekonomicznej, a za winnych kłopotów gospodarczych wskazuje zwykle aktualną władzę - dodaje.
Dlatego, choć rosną szanse PiS na przyciągnięcie niezdecydowanych wyborców, ich ilość nie musi być spora, gdyż większość z nich nie była zadowolona z rządów partii Jarosława Kaczyńskiego.
Kluczem do odniesienia sukcesu w wyborach jest pozyskanie możliwie najliczniejszej grupy spośród osób niezdecydowanych - podkreśla prof. Radosław Markowski, kierownik Zakładu Badań Porównawczych nad Polityką PAN. Jego zdaniem żadna partia nie może wygrać wyborów, mając poparcie wyłącznie twardego elektoratu.
- Dla żelaznego elektoratu trzeba robić pokazy siły, np. poprzez marsze, demonstracje, wskazywanie na "grzechy śmiertelne" innych partii i polityków (np. zdrada, spisek) - uważa dr Flis. - Wahającemu się wyborcy trzeba wskazać "grzechy pospolite" konkurentów, pokazać "twarz merytoryczną", np. poprzez organizowanie debat. Krótko mówiąc - nie przesadzać w ostrym przekazie, bo wyborcy niezdecydowani nie lubią tego - dodaje.