Rząd dłubie w emeryturach
By ustrzec się nędzy, będziemy pracować do 67. roku życia - donosi Super Express. Gazeta dowiedziała się, że taką propozycję wysunął wicepremier oraz minister pracy i polityki socjalnej Jerzy Hausner.
18.07.2003 07:33
Na pierwszy ogień pójdą kobiety. One pracują najkrócej i żyją najdłużej. - "To leży w interesie samych pań. W obecnym systemie emerytalnym wysokość świadczeń zależy od okresu składkowego. Jeżeli ktoś dłużej pracuje, będzie miał wyższą emeryturę" - wyjaśnia prof. Marek Góra ze Szkoły Głównej Handlowej.
Kobiety, które przechodzą na tzw. zasłużony odpoczynek o 5 lat wcześniej niż mężczyźni będą miały świadczenia nawet o połowę niższe. Wszystkiemu winna demografia - rodzi się nas za mało i żyjemy za długo. Dlatego za parę lat nie będzie komu pracować na świadczenia wypłacane długowiecznym emerytom. - "Systemy emerytalne powstawały w innych warunkach. Ludzie żyli krócej, a tym samym emerytury nie musiały być wypłacane tak długo. Obciążenia dla budżetów były mniejsze" - podkreśla prof. Marek Góra.
W 1950 r. przeciętna długość życia mężczyzn wynosiła 56 lat, kobiet 62. W 2001 r. statystyczny mężczyzna żył już 70 lat, a kobieta 78. W przyszłości będziemy żyli jeszcze dłużej. Według danych biura statystycznego Unii Europejskiej, w Polsce pracuje niewiele ponad połowa osób w wieku produkcyjnym. Według Ireny Wóycickiej z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową problemy zaczną się już w 2010 r.
Kulminacja nastąpi w 2020 r., gdy wyż demograficzny będzie wchodził w wiek emerytalny. Jaki jest ratunek? Walka z bezrobociem, aktywizacja zawodowa i przesunięcie wieku emerytalnego. O ile lat? Na to pytanie Wóycicka nie chce odpowiedzieć.