"Rząd cofa nas w rozwoju, ludzie mają tego dość"
Obecne Maroko jest bardzo podobne do Polski. Ponosimy te same koszty kryzysu, tu i tu brakuje modernizacji kraju i dobrej strategii rozwoju, tak samo cofamy się strukturalnie. Dlatego, będąc w Maroku, obserwując protestujący tłum, czułam się jak w Polsce. Ale teraz to my, a nie Zachód, jesteśmy dla Afryki punktem odniesienia - pisze prof. Jadwiga Staniszkis.
Maroko w lutym. Czerwone skały. Gaje pomarańczowe w ruinach dawnych twierdz. Kwitnąca pustynia. Błękit oceanu zlewający się z błękitem nieba.
Ale nie to było dla mnie najważniejsze. Raczej podobieństwo ich (Marokańczyków) łagodnej (w porównaniu z Libią) rewolucji i ich już post-postkolonializmu (gdy Zachód przestał być i przeciwnikiem i punktem odniesienia) z naszym post-postkomunizmem.
W obu wypadkach to problemy półperyferii szukających własnej drogi rozwojowej. I podwójne koszty kryzysu. Najpierw finansowego, a teraz skutki strategii zachodnich. Odpływ inwestycji, bo strefa euro zajęta jest sobą. Inflacja - bo USA drukuje dolary. Rosnąca luka edukacyjna i technologiczna: rosnące bezrobocie wśród absolwentów uczelni. I - w obu wypadkach - napięcie między demokratyczną formą a praktyką. Zbyt fasadowy parlamentaryzm (Maroko). Partia władzy budująca klientelistyczny monopol w mediach i sektorze publicznym (to my). Zbyt rozbudowana, nieefektywna biurokracja jako fundament oligarchii. Czyli w obu wypadkach - zbyt powolna modernizacja i brak strategii na miarę wyzwań.
Ale najciekawsze jest podobne penetrowanie elastyczności własnej tradycji i tożsamości. To właśnie było głównym tematem moich rozmów: i na uniwersytecie w Rabacie i w Instytucie Spraw Międzynarodowych. Jak praktycznie dokonuje się u nas (ale i u nich) zbliżanie standardów prawnych z Unią. A u nich dodatkowo - budowanie rządów prawa w wielokulturowym społeczeństwie. Oni śledzą nasze wysiłki. Choćby ostatnie uznanie przez polski sejm 20 małżeństw zagranicznych bez określenia ich charakteru, ale z odesłaniem do "wyższości prawa krajowego". Można to nazwać oportunizmem (bo problem tylko się odsuwa i wzrośnie presja na zmianę prawa krajowego i uznanie związków gejowskich). Albo - życzliwiej dla PO - "niekonfrontacyjną obroną".
"Luka nieubłaganie rośnie"
Obalane dziś w Północnej Afryce reżimy (Mubarak, Kadafi) kiedyś były pionierami pokolonialnych reform. Jeszcze w latach 80. wydawano tam na ucznia 20% tego, co na Zachodzie. Dziś tylko średnio - 10%. Luka nieubłaganie rośnie. U nas też. I dlatego to my - kraje post-post komunistyczne, gdzie też głównym problemem już nie jest komuna, ale znalezienie strategii rozwoju, są dla północnej Afryki punktem odniesienia. Zachód jest już zbyt odległy, zbyt cyniczny (ropa, handel bronią), zbyt pobłażliwy w przeszłości dla takich oprawców, jak Kadafi.
Rewolucje oparte na mobilizacji medialnej są początkowo podobne. Potem szukają w każdym kraju własnej formy politycznej, aby następnie spotkać się w, znów podobnej, fazie rewolucji socjalnych, poszukujących rozwoju ale i - sprawiedliwości. I uznających, że konwergencja prawna, ale bez utraty tożsamości, jest konieczna w globalizującym się świecie. Inaczej pozostanie się na boku.
Będąc w Maroku, obserwując tłum protestujący przeciwko tylko terminowemu zatrudnianiu i inflacji - czułam się jak w Polsce. Bo wbrew temu, co o sobie myślimy, my też się strukturalnie cofamy. A rząd PO zamiast reform i innowacji instytucjonalnych, obniża standardy we wszystkich dziedzinach.
Prof. Jadwiga Staniszkis specjalnie dla Wirtualnej Polski