Rząd Belki bez katastrof
Premierowi udało się uniknąć większych błędów i katastrof, choć nie było też - jego zdaniem - szalonego pchnięcia do przodu - uważa prof. Andrzej Rychard. Z kolei inny socjolog prof. Ireneusz Krzemiński za największy sukces Belki uznał to, że premier nic szczególnie nie popsuł po swoim poprzedniku.
04.05.2005 | aktual.: 04.05.2005 18:40
Premier Marek Belka podsumował w środę roczną działalność swojego rządu. Potwierdził też, zgodnie ze swoimi wcześniejszymi zapowiedziami, że jeśli w czwartek 5 maja Sejm nie podejmie decyzji o samorozwiązaniu, to w piątek 6 maja poda swój rząd do dymisji.
Krzemiński odnosząc się do przedstawionego przez premiera podsumowania działalności rządu, powiedział, że chwalenie się przez Belkę szybkim wzrostem gospodarczym jest największą kpiną, bo wszystkie zaplanowane najistotniejsze reformy, które miały ożywiać gospodarkę, nie zostały zrealizowane.
Krzemiński podkreślił, że obecny, wysoki poziom bezrobocia jest argumentem na rzecz tego, że rząd Belki ani nie wszczął żadnego programu, który mógłby cokolwiek zmienić, ani też nie może przypisywać sobie żadnych zasług w dziedzinie gospodarczej.
Krzemiński zwrócił również uwagę na to, że w rządzie Belki polityka zagraniczna została "oddana w pakt" prezydentowi Kwaśniewskiego. Socjolog uznał tę sytuację za "całkowicie nieuzasadnioną".
Z aprobatą ocenił natomiast fakt, że premier Belka dotrzymał słowa o podaniu rządu do dymisji.
Z kolei prof. Rychard zwrócił uwagę, że od początku działalności gabinetu Belki, wiadomo było, że jest to rząd na dotrwanie, a nie na zreformowanie państwa.
Jak na rząd, co do którego oczekiwania nie były zbyt wygórowane, to rzeczywiście trudno tutaj odnotować jakieś zasadnicze błędy - powiedział Rychard.
Zdaniem Rycharda, najsłabszym punktem zarówno tego rządu, jak i poprzednich gabinetów, jest stopień patologizacji i nieefektywności struktur samego państwa. Dodał, że stanowi to większy problem niż utrzymujące się wysokie bezrobocie.