Ryzykowny pomysł Lisa? "Internautom źle się kojarzy"
Chcemy zajmować się wyłącznie tym, co istotne. Pod względem jakości chcemy rywalizować ze wszystkim - powiedział Tomasz Lis o portalu NaTemat.pl, który ma ruszyć 22 lutego. Internauci będą mogli komentować publikowane teksty, ale dopiero po zalogowaniu się. Medioznawca prof. Wiesław Godzic uznał ten pomysł za "dobry", ale "nie dla polskiego internetu, w momencie, w którym on jest".
- W sferze mentalnej dla Polaków za logowaniem się idzie coś niebezpiecznego - sprawdzają nas, nie pozwalają, cenzurują. To Polakom zawsze źle się kojarzy, szczególnie teraz, gdy toczy się debata na temat ACTA - podkreślił.
17.02.2012 | aktual.: 17.02.2012 18:29
NaTemat.pl ma zajmować się nie tylko polityką, ale też gospodarką, sportem i lifestylem. Lis zaznaczył, że warstwa informacyjna portalu będzie "niezbędna i bardzo ważna", ale nie najistotniejsza. W serwisie mają pojawiać się blogi i komentarze polityków, sportowców, gwiazd kina i teatru.
- Będą u nas absolutni liderzy opinii z różnych dziedzin, ale też nie chcemy wartościować i mówić, że ich blogi i komentarze są ważniejsze od komentarzy i blogów ludzi mniej znanych lub całkiem nieznanych. Chcemy też, żeby komentatorami byli u nas bohaterowie wydarzeń - dodał.
Lis nie chciał zdradzić, kto będzie pisał dla portalu. - Chcielibyśmy, żeby była to jedna z tych niespodzianek, która przestanie być tajemnicą w środę między godz. 11 a 12, ale mówimy o absolutnej czołówce (...) Jeśli chodzi o polityków, nie będziemy odkrajać lewej strony od prawej. Jesteśmy tak samo zainteresowani współpracą z politykami z lewicy, z centrum, z centroprawicy i prawicy. Zapraszamy wszystkich - powiedział.
Jak podkreślił, NaTemat.pl ma zajmować się "wyłącznie tym, co istotne, a to, co nieistotne, określać jako takie i traktować w sposób, na który zasługuje".
Internauci będą mogli komentować publikowane teksty, ale dopiero po zalogowaniu się. - Nie chciałbym, żeby był to portal, z którego wylewa się jad, gdzie jest masa epitetów i frustracji. Dużo tego widzimy w internecie, a chcielibyśmy, żeby dyskusja, która toczy się w różnych sferach, była dyskusją na poziomie. Chcemy, żeby ludzie, którzy będą u nas pisać, mogli być krytykowani, ale żeby nie byli obrzucani oszczerstwami - wyjaśnił Lis.
Pytany o swoją rolę w przedsięwzięciu powiedział, że chciałby być swego rodzaju narratorem portalu - "nadawać pewien ton krytycyzmu jeśli chodzi o politykę, a czasem stanowczości opinii". Poinformował też, że jest największym, ale nie większościowym udziałowcem portalu. Redaktorem naczelnym jest Tomasz Machała - do niedawna dziennikarz Polsatu i "Wprost".
Lis nie chciał zdradzić, jakim budżetem portal dysponuje, zaznaczył jednak, że "nie jest to nic, co zwala z nóg". W zespole pracującym w redakcji na stałe są dziś 22 osoby. - Mamy poczucie, że z gigantami internetowymi w Polsce pod kątem liczby kliknięć nigdy nie wygramy, ale pod względem jakości chcielibyśmy rywalizować ze wszystkim - zaznaczył.
Podkreślił też, że portal nie planuje zamieszczania reklam, w które trzeba kliknąć, by je zamknąć. - Mnie - odbiorcę internetu - szalenie to irytuje. Wolelibyśmy, żeby była to reklama kontekstowa, która będzie łączyć się z tematem konkretnej dyskusji - powiedział.
Pytany o to, dlaczego w ogóle zaangażował się w tworzenie portalu internetowego, Lis ocenił, że internet jest medium przyszłości. - Nie chciałbym nagle obudzić się na peronie dworcowym, zorientowawszy się, że wszystkie pociągi odjechały, a dworzec wyszedł z użycia. Uważam, że trzeba załapać się na następną epokę w mediach. A przy okazji chcemy zrobić coś, co będzie nową jakością w internecie - powiedział.
Medioznawca ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej prof. Wiesław Godzic powiedział PAP, że niezbyt wierzy w sukces projektu Lisa. "Nie doszliśmy jeszcze do etapu jakości, a taki jest sens tego portalu. Nadal jesteśmy na poziomie tabloidowym, gdzie interesuje nas byle jaka wiadomość, dobrze opakowana i krzykliwa, a nie wiadomość typu jakościowego, która coś wyjaśnia, prowokuje do myślenia i powoduje, że będziemy chcieli dalej drążyć temat" - powiedział.
Jego zdaniem nieczytelna jest formuła, w jakiej funkcjonować ma portal, czyli połączenie blogów i komentarzy z newsami. "Ktoś, kto chce czystą informację, pójdzie np. do TVN24, a ktoś, kto chce przejrzeć blogi, np. na Salon24.pl. To są rozmaite rzeczy, oświetlane z różnych perspektyw. To, co się tutaj proponuje, to taki kombajn - wszystko w jednym" - ocenił.
Za nierealne uznał też, by dla NaTemat.pl chcieli pisać politycy wszystkich opcji. - Świat dziennikarski jest tak mocno podzielony, że będzie to miejsce dla ludzi, którzy kochają pana Lisa, wielbią go, lubią albo po prostu są z jego stajni. Choćby nie wiem jak się otwierał, ludzie z PiS, ale też od Palikota pewnie tam nie przyjdą. Nie wyobrażam sobie też, żeby ktoś z Krytyki Politycznej tam poszedł, bo po co? - powiedział.
Za dobry Godzic uznał pomysł, żeby internauci mogli umieszczać komentarze dopiero po zalogowaniu się, ale - jak zaznaczył - "nie dla polskiego internetu, w momencie, w którym on jest".
"W sferze mentalnej dla Polaków za logowaniem się idzie coś niebezpiecznego - sprawdzają nas, nie pozwalają, cenzurują. To Polakom zawsze źle się kojarzy, szczególnie teraz, gdy toczy się debata na temat ACTA" - podkreślił.