Ryzykowny budżet
Obecna groźba kryzysu finansów publicznych
w naszym kraju w nie tak odległej przyszłości wynika po części z
tego, że rząd w swych planach budżetowych wydaje się podejmować
bardzo duże ryzyko, opierając się na prognozach tempa wzrostu
gospodarczego - ocenia w "P" Wojciech Białek.
17.10.2003 | aktual.: 17.10.2003 06:38
Według niego, w przyszłości mogą się one (prognozy) okazać znacznie przeszacowane. Nie musi tak oczywiście być.
Można pokusić się o tezę, że początek tendencji deflacyjnych w centralnej gospodarce danego regionu gospodarczego objawia się w pierwszych latach w krajach peryferyjnych do tego centrum. Ma tam miejsce przyspieszony proces dezinflacji (takiej jak ta w Polsce w latach 2000-2003). Poprzez stwarzaną nominalną iluzję niskich stóp prowadzi on do formowania się wtórnej "bańki kredytowej". Doskonałego przykładu dostarczają "rynki wschodzące" Azji Południowo-Wschodniej, w których boom lat 90. załamał się gwałtownie dopiero niecałe 8 lat po pierwszym sygnale wejścia Japonii w spiralę deflacyjną - stwierdza autor komentarza w "P".
Nie da się ukryć, że obecna sytuacja finansów publicznych czyni z naszego kraju aż nadto łatwo identyfikowalną ofiarę globalnego cyklicznego procesu ucieczki od ryzyka. I to niezależnie od tego, czy rozpocznie się on już w przyszłym roku, czy przesunie się na okres po wyborach prezydenckich w USA - stwierdza w konkluzji swej analizy Wojciech Białek.