Ryzykowali życie pokazując prawdę o Syrii. Groźby od ISIS dostawał każdy

Hani i Sallah pokazywali tragiczny obraz swojego miasta pod rządami ISIS. Przekazywali z Rakki informacje, które obiegały cały świat. - Byliśmy przyzwyczajeni do strachu. Nawet teraz nie mówię, gdzie mieszkam - opowiada Sallah.

Ryzykowali życie pokazując prawdę o Syrii. Groźby od ISIS dostawał każdy
Źródło zdjęć: © WP.PL
Piotr Barejka

05.02.2018 12:37

Organizacja "Raqqa is Being Slaughtered Silently" dzieli się na dwie grupy: korespondenci w Rakce, którzy dostarczają informacje, i członkowie za granicą, którzy zajmują się ich publikacją. Wszyscy zrzeszeni w organizacji aktywiści ujawniają zbrodnie ISIS i reżimu Baszara al-Asada.

Hani Al-Rawi i Sallal al-Muftah najpierw pracowali jako korespondenci w Rakce. Gdy ich życie było zagrożone, opuścili Syrię i wstąpili w szeregi organizacji "Raqqa is Being Slaughtered Silently" poza granicami.

Piotr Barejka, Wirtualna Polska: Walczyliście z ISIS nie karabinami, ale słowem, zdjęciami i informacjami. Dlaczego wybraliście taką drogę?

Hani: Jestem przeciwnikiem rozwiązań siłowych, militarnych. Nasza rewolucja zaczęła się pokojowo, ale reżim zmusił ludzi, żeby chwycili za broń. Uważam, że potrzeba też innego rodzaju walki, czyli walki za pomocą mediów.

Sallah: ISIS to idea, nie tylko organizacja, więc nie da się jej pokonać jedynie bronią, ale trzeba ją zwalczać też informacjami. Nasza działalność wyglądała tak, że gdy ISIS publikowało z miasta jakieś nagranie, to my natychmiast publikowaliśmy swoje, aby pokazać, jak naprawdę to wyglądało.

Byliście dla ISIS groźnym przeciwnikiem. Jak islamiści zwalczali waszą organizację?

Hani: Generalnie walczyli z nami tak, jak my z nimi - poprzez swoje media. Jednak trudność polegała na tym, że ich możliwości były większe. Zainstalowali w mieście kamery, które nagrywały całą dobę. Więc gdy widzieli, że został opublikowany na naszej stronie film, to sprawdzali, skąd był sygnał internetowy i patrzyli, kto wtedy pojawiał się w okolicy. Do wykrywania sygnału służyły im samochody, którymi patrolowali miasto. Mieli tam odpowiedni sprzęt.

Sallah: Poza tym ISIS ustawiło w całym mieście punkty kontrole, gdzie przeszukiwali ludzi. Były miejsca, że takie posterunki stały co dziesięć metrów. Takim sposobem udawało im się znaleźć sprzęt, którzy nasi informatorzy mieli przy sobie.

Co groziło, jeżeli sprzęt znaleźli?

Hani: Śmierć. Kilkoro przyjaciół straciliśmy. Każdy członek naszej grupy słyszał groźby ze strony ISIS. Był taki moment, że w ogóle nie kontaktowałem się z rodziną. Wolę nie myśleć, co by się stało, gdyby w ich telefonach znaleźli moje nazwisko.

Sallah: Byliśmy przyzwyczajeni do strachu, towarzyszył w tej pracy cały czas. Mieliśmy świadomość, że taka działalność to śmiertelne niebezpieczeństwo. Nawet teraz nie mogę powiedzieć, gdzie mieszkam. Mogę zdradzić miasto, ale nic więcej.

W jaki sposób chronicie swoich informatorów?

Hani: Najprostszym sposobem jest opóźnienie w publikacji przesłanych materiałów. Jeżeli podejrzewamy, że nasz korespondent jest zagrożony, to publikację opóźniamy nawet o tydzień. Poza tym część informatorów pracowała nad odkryciem kamer, które zamontowało ISIS. Informacje o ich lokalizacji wysyłali do nas, a my planowaliśmy bezpieczne drogi poruszania się po mieście. Tak, żeby informatorzy mogli omijać miejsca z kamerami.

Sallah: Kolejną rzeczą było zapewnienie bezpieczeństwa sprzętu, na którym pracowali informatorzy. Opracowaliśmy system, który usuwał nagrania natychmiast po ich wysłaniu. Dzięki temu ISIS nie mogło dotrzeć do nagrań, nawet jeżeli skonfiskowało sprzęt. Szkoliliśmy też informatorów ze środków bezpieczeństwa, które oni musieli przedsięwziąć przy przesyłaniu informacji.

ISIS już nie kontroluje Rakki. Jak teraz wygląda wasza działalność?

Hani: Bezprawie i akty przemocy cały czas mają miejsce w Rakkce. Miasto kontrolują Syryjskie Siły Demokratyczne, ale zmieniło się niewiele. Cały czas ludzie są porywani, ostatnio doszło do aktów przemocy wobec mieszkańców, którzy domagali się jedzenia. Całe miasto jest zaminowane. Wszystko to dokumentujemy.

Sallah: Stoimy za cywilami i przeciwko każdemu, kto gwałci prawa. Z tego powodu Syryjskie Siły Demokratyczne nazwały nas islamistami. Dlatego, że stanęliśmy też przeciwko nim.

Dzisiejszy obraz Syrii i Rakki w mediach jest prawdziwy?

Hani: Fałszywy.. Po pierwsze pokazuje się, że reżim Asada walczy z terroryzmem, a tak naprawdę on produkuje terroryzm. Mówi się, że ISIS zostało pokonane, a ono dalej istnieje. Pomija się temat bomb chemicznych spuszczanych przez Asada

Sallh: Jeżeli chodzi o Rakkę, to pokazuje się ją jako miasto rządzone demokratycznie, ale to nieprawda. Jest jedna dzielnica w Rakce, która nie została zniszczona i wiele osób tam się przeniosło. W mediach pokazuje się ją jako przykład, że życie wygląda tam normalnie, ale większość miasta jest zniszczona i to jest prawda o Rakce.

_Hani Al-Rawi i Sallal al-Muftah przyjechali do Polski w ramach promocji filmu "Miasto duchów", który pokazuje pracę dziennikarzy zrzeszonych w organizacji "Raqqa is Being Slaughtered Silently. _

Zobacz także
Komentarze (1)