Ryszard Czarnecki: To Róża Thun powinna przeprosić Polskę i Polaków. Wobec mnie trwa polityczne polowanie
Bez względu na to, czy zostanę odwołany ze stanowiska, będę pracować dla Polski. Do krajowej polityki nie muszę wracać, bo jestem w niej obecny - co dalej, zadecyduje Jarosław Kaczyński. Porównanie zachowania Róży Thun do szmalcownika było tylko analogią historyczną. Niech europosłanka przeprosi za głosowanie przeciwko Polsce. Spamu z moją obroną do europosłów nie wysyłam, to robią zwykli obywatele - zapewnia w rozmowie z Marcinem Makowskim Ryszard Czarnecki (PiS), wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.
Marcin Makowski: Czy jest pan pewny swojej przyszłości na stanowisku wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego?
Ryszard Czarnecki (PiS): Jestem pewny, że w przyszłości, tak jak dotychczas, będę służył mojemu krajowi. Samo stanowisko jest dla mnie rzeczą drugorzędną. Mając do wyboru lojalność wobec Polski a chęć utrzymania się za wszelką cenę na fotelu wiceprzewodniczącego PE - wybieram to pierwsze.
O pana losach niedługo będą dyskutować liderzy czterech frakcji w Europarlamencie. Przeciwko Ryszardowi Czarneckiemu zjednoczyli się chadecy, socjaliści, zieloni i liberałowie. Czy spodziewał się pan takiego obrotu spraw po słowach na temat Róży Thun?
Zwracam uwagę, że te same frakcje i ich szefowie inspirowali i głosowali za antypolską rezolucją w Parlamencie Europejskim w listopadzie zeszłego roku. Szereg ludzi - nie tylko Polaków, ale też cudzoziemców - odnosi wrażenie, że atak na mnie jako polskiego wiceprzewodniczącego PE, jest kontynuacją tamtego ataku. Wtedy uruchomiono procedurę sankcyjną przeciwko naszemu krajowi, dzisiaj wobec mnie. Myślę, że cel jest ten sam, czyli pokazanie Polsce miejsca w szeregu.
Wracając do sprawy, od której wszystko się zaczęło. Przyrównał pan na portalu niezależna.pl europosłankę PO Różę Thun do szmalcowników, sprzedających Żydów niemieckiemu okupantowi. Wszystko ze względu na program dla niemieckiej telewizji, w którym Thun krytykowała sytuację polityczną w Polsce. Dzisiaj powtórzyłby pan swoje stanowisko?
Jako historyk odniosłem się do negatywnych postaw różnych przedstawicieli Polski w naszych dziejach. Mówiłem m.in. o okresie średniowiecza, kiedy książęta i możnowładcy, przegrywający walkę o wpływy na terenie Polski podczas podziału dzielnicowego - pielgrzymowali do obcych tronów, aby tam szukać posiłków zbrojnych i protekcji. Ci ludzie uważali wtedy, że suweren jest poza naszą ojczyzną. Negatywnie oceniłem również zjawisko donoszenia na współobywateli w okresie II wojny światowej. Oczywiście zachowując wszystkie proporcje i wiedząc, że są to różne epoki i konsekwencje. Jednak sam mechanizm donoszenia na Polskę pozostał ten sam.
Ale gdy Jarosław Kaczyński porównywany jest do Bolesława Bieruta, PiS do PZPR, a sytuacja w kraju do Niemiec lat 30. - prawica protestuje, twierdząc, że to rzeczy nieporównywalne.
Ma pan rację, sytuacje są nieporównywalne, więc protestujemy. Natomiast nigdy nie oddaliśmy podobnej sprawy - chociaż zdarzały się eurodeputowanym opozycji drastyczne wypowiedzi wobec nas - pod ocenę Parlamentu Europejskiego. Nikt z PiS-u nie domagał się, aby PE był prokuratorem czy sędzią w naszych wewnętrznych sporach. Oczywiście możemy dyskutować o trafności i adekwatności sformułowań - ja się będę bronił - ale uzewnętrznianie tej debaty na forum międzynarodowym jest czymś bezprecedensowym i skrajnie dziwnym. Okazuje się, że ci z totalnej opozycji, którzy mówili, że została ”ulica i zagranica”, wiedzieli co mówią. W tej chwili następuje wciąganie instytucji zewnętrznych w rolę aktywnego arbitra wewnątrzkrajowej polityki. Podobne oddanie suwerenności jest zgubne na przyszłość. Przecież to, co powiedziałem padło poza Parlamentem Europejskim. W przeszłości karano europarlamentarzystów, ale nigdy za słowa wygłoszone poza salą plenarną. Przecież pani von Thun und Hohenstein nawet w pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia, w odpowiedzi na tweet posła PO Grzegorza Furgo, napisała, że PiS to śmieci. To było oburzające, także patrząc na moment, w którym te słowa zostały wygłoszone. Oburzyłem się, ale do głowy mi nie przyszło, aby wyciągać tę sprawę na forum Europarlamentu. Co ciekawe, Guy Verhofstadt, który w zeszłym roku sugerował, że Viktor Orban będzie palił nieprawomyślne książki w Budapeszcie - a przecież to nawiązanie do działań Niemiec Hitlera - oraz że przez Warszawę 11 listopada przeszło kilka tysięcy faszystów, nie przepraszał - choć przecież powinien, a wnioski o to się pojawiły.
Mówi pan, że w tej chwili ponosi konsekwencje walki o polską suwerenność, ale w Europarlamencie nie jest pan od wczoraj, i nikt wcześniej nie myślał o pana usunięciu ze stanowiska. Może słowa wobec Róży Thun były faktycznie za mocne?
Z tego co wiem, w historii PE nie było sytuacji, w której za jakąkolwiek wypowiedź kogokolwiek pozbawiono stanowiska członka prezydium. Moja wypowiedź to oczywisty pretekst dla tych, którzy wcześniej walczyli z Polską i polskim rządem.
Europosłanka zapowiada pozwanie pana do sądu - otrzymał pan już jakieś zawiadomienie w tej sprawie?
Drugi raz w ostatnich dziesięciu dniach słyszę podobną zapowiedź. Jeśli chce rozstrzygnąć spór w Polsce, to po co go jednocześnie umiędzynaradawia? Czyżby była przekonana, że pozwie mnie tylko taktycznie? Bo przegrać musi, ja przecież nie stwierdziłem , że jest szmalcownikiem, tylko porównałem negatywne postawy w polskiej historii. Mam pełne prawo czuć tak jak większość Polaków, że głosowanie w PE za antypolską rezolucją, za które potępiła ją nawet macierzysta partia, jest absolutnie niedopuszczalne. Co do filmu w niemiecko-francuskiej telewizji - jeśli kreuje się obraz dyktatury w Polsce, to jest obraźliwe dla naszej ojczyzny a nie tylko obozu Dobrej Zmiany, który otrzymał mocną legitymację demokratyczną. Bardzo żałuję, że autorzy tego paradokumentu nie posłuchali znaczącego niemieckiego polityka Wolfganga Schäuble - obecnie ministra finansów, a kiedyś MSW -, który mówił, że Niemcy powinni bardzo ostrożnie wypowiadać się na temat Polski. Myślę, że to on miał rację, a nie tamci dziennikarze.
Europarlamentarzysta Jens Rohde zarzuca panu, że wysyła pan wraz ze swoimi zwolennikami spam na skrzynki mailowe europosłów spam z poparciem własnej osoby. Jak pan się do tego oskarżenia ustosunkuje?
Przykro mi, że polityczny kolega pana Verhofstadta kłamie. Ja żadnych maili nie rozsyłam, więc oczekuję, że poseł Rohde przeprosi. Fakt, że moi rodacy mnie bronią i że to jest przykład społeczeństwa obywatelskiego. Jestem im za tę solidarność wdzięczny i publicznie im dziękuję. To są dla mnie działania godne wielkiego uznania tym bardziej, że nikogo do nich nie namawiałem.
Mateusz Morawiecki również wziął pana w obronę. - Co do wypowiedzi (Ryszarda Czarneckiego), czasami padają słowa trochę ostrzejsze, czasami mniej. Ja uważam, że pan przewodniczący Czarnecki oczywiście nie powinien tracić swojego stanowiska - stwierdził premier.
Panu premierowi jestem wdzięczny za te słowa, były dla mnie ważne. Raz jeszcze podkreślam - jestem człowiekiem, który będzie do końca walczył, aby udowodnić, że to, co się teraz dzieje wobec mnie, ma charakter politycznego polowania, którego celem jest w rzeczywistości Polska. Mieliśmy już osiem debat, Parlament Europejski będzie decydować w lutym o losach kolejnej rezolucji z poparciem Komisji Europejskiej względem uruchomienia art. 7. To pokazuje, że moja krytyka pani von Thun była pretekstem tylko dla kolejnego odcinka antypolskiego serialu, który w Brukseli i Strasburgu emitowany jest przez dwa lata.
A może wystarczy powiedzieć: ”przepraszam, moje porównanie było niestosowne”, i sprawy by nie było? Skąd ten upór?
To pani Róża von Thun und Hohenstein powinna przeprosić Polskę i Polaków za swoje głosowania i krzywdzące opinie, które wygłasza na nasz temat. Olbrzymia większość opinii publicznej w Polsce podziela moje stanowisko.
Wracam do punktu wyjścia, czy gdyby jednak stracił pan stanowisko, z wsparciem szefa rządu widzi pan dla siebie miejsce w krajowej polityce?
Ja mam wrażenie, że cały czas jestem obecny w polskiej polityce. Natomiast co do przyszłości - polityka jest grą zespołową, więc będę grał w Biało-Czerwonym zespole na takiej pozycji, jaką wyznaczy mi grający trener Jarosław Kaczyński.
Rozmawiał Marcin Makowski dla WP Opinie