Rutkowski: moje dowody jednoznacznie obciążają Jaskiernię
W warszawskiej prokuraturze zakończyło się spotkanie detektywa Krzysztofa Rutkowskiego z gdańskimi prokuratorami, prowadzącymi śledztwo w aferze, dotyczącej automatów do gry, tak zwanych "jednorękich bandytów". Chodzi o niezgodne z procedurami zmiany w ustawie o grach losowych, korzystne dla właścicieli automatów do gier o niskich wygranych.
Rutkowski zeznawał jako świadek prawie 5 godzin. Po przesłuchaniu oświadczył, że materiały, które dostarczył prokuraturze, - jak to ujął - jednoznacznie uzasadniają podejrzenie, że poseł SLD Jerzy Jaskiernia wraz z osobami z nim wspóldziałającymi mógł wziąć łapówkę i odnieść korzyści osobiste przy pracach nad ustawą o grach losowych.
Sam Jerzy Jaskiernia również pojawił się w prokuraturze. Przyszedł o 14, ale oświadczył dziennikarzom, że jego wizyta nie ma żadnego związku z aferą "jednorękiego bandyty". Nie chciał odpowiedzieć na żadne pytania dziennikarzy. Według obserwatorów, Rutkowski i Jaskiernia nie spotkali się w prokuraturze.
Poseł Rutkowski oświadzcył po przesłuchaniu, że nie może ujawnić, co jest na kasetach video i nośnikach elektronicznych, które dostarczył prokuratorom, bo dowody te są objęte klauzulą tajności. Dodał, że jednoznacznie obciążąją one Jaskiernię i osoby, które z nim współdziałały. Rutkowski podkreślił, że dostarczone przez niego dowody są wystarczające, by wznowić śledztwo, które miało wyjaśnić, czy Jerzy Jaskiernia przyjął łapówkę.