PolskaRuszył proces ws. obrazy uczuć religijnych

Ruszył proces ws. obrazy uczuć religijnych

Przed Sądem Okręgowym w Krakowie rozpoczął się proces ws. obrazy uczuć religijnych chrześcijan. Chodzi o plakat, reklamujący film Milosa Formana "Skandalista Larry Flynt". Rozpowszechniany na krótko w 1997 roku plakat przedstawiał mężczyznę, w pozie ukrzyżowanego, na tle kobiecego łona.

07.12.2005 | aktual.: 07.12.2005 18:41

Na ławie oskarżonych zasiedli: prezes spółki zajmującej się dystrybucją filmu Syrena Entertainment Group - Jerzy J. i specjalistka ds. reklamy tej firmy Anetta S., jako osoby mające decydujący głos w wyborze plakatu reklamującego film.

Prokuratura zarzuciła im, że przewidując możliwość obrazy uczuć religijnych i na to się godząc, oraz mając możliwość wyboru innego plakatu, znieważyli publicznie przedmiot czci religijnej chrześcijan. Oskarżeni nie przyznali się do winy.

Jak powiedział Jerzy J., nigdy nie miał zamiaru obrazić niczyich uczuć religijnych. Nie spodziewał się też, że skierowany do dystrybucji plakat uczucia takie obrazi. Jestem gotów przeprosić wszelkie środowiska katolickie, jeżeli zostały obrażone. Sam jestem katolikiem i jestem gotowy przeprosić publicznie - oświadczył oskarżony przed sądem.

Jego obrońca zaprezentował sądowi dwa zdjęcia oskarżonego z papieżem Janem Pawłem II, świadectwo chrztu oskarżonego i jego pierwszej komunii. Dołączył także akt chrztu dziecka oskarżonego.

Adwokat ustalał także w czasie rozprawy, jakiej narodowości jest oskarżony, jakiego wyznania, czy uczestniczył w audiencji z papieżem i jaka to była audiencja. Na pytanie sądu o cel takich dowodów wyjaśnił, że pragnie przybliżyć w ten sposób sądowi sylwetkę oskarżonego, by wykazać, że nie chciał on obrażać niczyich uczuć religijnych.

Oskarżony zmienił swoje poprzednie wyjaśnienia, z których wynikało, że amerykański producent zaprezentował jego firmie dystrybucyjnej trzy plakaty do wyboru i informował o protestach, z jakimi w USA spotkał się plakat "Ukrzyżowany Woody". Przed sądem wyjaśnił, że inne plakaty dostał znacznie później i nie wiedział o kontrowersjach wokół plakatu w USA.

Do winy nie przyznała się także Anetta S. Jak wyjaśniła, decyzję w sprawie wyboru plakatu reklamującego film w Polsce podejmował prezes firmy Jerzy J. Ścigania odpowiedzialnych za rozpowszechnianie plakatu, "przedstawiającego wyobrażenie Chrystusa w pozie ukrzyżowanego, ale bez krzyża, na tle skąpo osłoniętego kobiecego krocza", domagały się 64 osoby z całego kraju. Były wśród nich osoby prywatne, stowarzyszenia, organizacje społeczne i katolickie oraz przedstawiciele władz kościelnych, w tym ówczesny metropolita krakowski kard. Franciszek Macharski. Śledztwo w tej sprawie prowadziła krakowska prokuratura. Początkowo zostało one umorzone, ale podjęto je w wyniku zażaleń zainteresowanych.

Prokuratura zasięgała opinii kilku biegłych, m.in. religioznawcy, filmoznawcy, socjologa, artysty grafika i Papieskiej Akademii Teologicznej. Większość z nich potwierdzała nadużycie treści religijnych w plakacie do filmu.

Jak przyznała prokuratura, w aktach sprawy jest także opinia, której autor nie dopatruje się w treści plakatu żadnych związków z wizerunkami stanowiącymi obiekt czci religijnej, została ona jednak przeważona przez inne opinie.

Akt oskarżenia powstał we wrześniu 1999 roku i trafił do Sądu Rejonowego dla Warszawy. Po czterech latach, w grudniu 2003 r., Sąd Okręgowy w Warszawie ze względu na tzw. ekonomikę procesową skierował sprawę do sądu w Krakowie. Chodziło o fakt, że większość osób podlegających wezwaniu, tj. blisko połowa, mieszka w Krakowie lub okolicach. We wrześniu 2004 roku krakowski sąd postanowił umorzyć sprawę.

Sąd przyjął, że oskarżeni nie kierowali się chęcią obrazy uczuć religijnych, a jedynie komercyjną chęcią zysku, oraz że szkodliwość ich działania była znikoma. Sąd kierował się także tym, że gdyby oskarżeni zostali skazani bezpośrednio po zdarzeniu, to kary byłyby już wykonane, a nawet zatarte. Uznał również, że "cele wychowawcze i zapobiegające tego postępowania zostały spełnione niezależnie od przeprowadzenia procesu".

W wyniku zażalenia prokuratury sąd apelacyjny uznał jednak, że w sprawie nie można mówić o znikomej szkodliwości działania; nie można też twierdzić, że oskarżeni nie działali świadomie, mieli bowiem do wyboru różne plakaty; wiedzieli, że wybrany przez nich spotkał się już z protestami w USA. Ponadto "komercyjna chęć zysku" nie zwalnia od odpowiedzialności prawnej.

Sprawa wróciła na wokandę sądu okręgowego. Na pierwszą rozprawę nie stawiła się żadna z pokrzywdzonych osób.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)