Ruszył proces oskarżonego o zabicie 11‑latka
Przed Sądem Okręgowym w Gdańsku rozpoczął się proces 29-letniego Piotra T. z Tczewa, oskarżonego o zabójstwo 11-letniego chłopca. Do zbrodni doszło jesienią 2005 r. niedaleko Pruszcza Gdańskiego.
Po odczytaniu aktu oskarżenia mężczyzna nie przyznał się do winy. Na dodatkowe pytanie swojego obrońcy potwierdził jednak, że zabójstwo miało miejsce. Oskarżony odmówił także składania wyjaśnień i odpowiadania na pytania stron.
W trakcie przesłuchań w prokuraturze, odczytanych przez sąd, Piotr T. przyznał się do zabójstwa 11-latka, szczegółowo opisując jego przebieg. Z wyjaśnień tych wynika, że mężczyzna próbował zgwałcić chłopca, a gdy mu się to nie udało, zabił go, aby ten nikomu na niego nie doniósł. Oskarżony podtrzymał przed sądem wyjaśnienia ze śledztwa.
Piotr T. powiedział w prokuraturze, że jest biseksualny i "wydaje mu się", że ma skłonności pedofilskie. Po rozstaniu z dziewczyną odczuwał silną potrzebę zaspokojenia żądzy seksualnej. Lekarz, który stwierdził u niego chorobę krwi, miał mu powiedzieć, że przeżyje jeszcze tylko rok. "Czułem się niedowartościowany, zacząłem interesować się satanizmem, ale to nie miało nic wspólnego z zabójstwem" - mówił podczas śledztwa oskarżony.
Jego ofiara, 11-letni Sebastian, bawił się nad rzeką, ok. 100 metrów od domu, w łowienie ryb. Pod pozorem pokazania miejsca, gdzie ryby lepiej biorą, mężczyzna zwabił dziecko do pobliskiego zrujnowanego budynku gospodarczego.
Tam, jak wynika z przesłuchań, nakazał chłopcu uklęknąć. Ten nie protestował. Skarżył się natomiast na zimno, kiedy oskarżony kazał mu zdjąć ubranie. 11-latek zaczął się szarpać. Wtedy mężczyzna zaczął go dusić, a kiedy dziecko straciło przytomność, uderzył je nożem w okolicę serca. Próbował jeszcze zgwałcić chłopca, ale - jak relacjonował oskarżony - czując odrazę, zrezygnował z tego. Na końcu, chcąc być pewnym śmierci 11-latka, poderżnął mu gardło.
Przez wielką głupotę zatraciłem swoje życie. Zniszczyłem nie tylko swoje życie, ale także rodziców chłopca, którzy go teraz opłakują. Żałuję tego, co zrobiłem, i chciałbym to odpokutować - wyjaśnił podczas śledztwa Piotr T.
Po rozprawie obrońca Marek Karczmarzyk próbował wyjaśnić postawę Piotra T. podczas procesu. "Oskarżony przyznaje się do faktu, że taki czyn miał miejsce, a nie przyznaje się do winy. Żeby skazać, oprócz sprawstwa, musi być wina, czyli naganne przeżycie psychiczne, wola zabicia, chęć i świadomość" - powiedział.
Podczas pierwszej rozprawy jako świadkowie zeznawali rodzice zabitego chłopca, Renata i Bogdan Talarek.
Kiedy wrócił ze szkoły zapytał, czy może iść na ryby. To była jego pasja. Pozwoliłam mu, pod warunkiem że wróci za dwie godziny na obiad i będzie na siebie uważał. W pewnym momencie przybiegł do domu starszy, 18-letni syn, krzycząc, że Sebastian nie żyje. Ja odpowiedziałam: "Co ty mówisz, przecież to niemożliwe" - relacjonowała matka ofiary.
Tłumaczyła, że syn był bardzo ufny i łatwo nawiązywał kontakty z ludźmi. Mówiłam mu, żeby był ostrożny co do obcych osób, ale to był taki mały trzpiot, że słuchał tego, a po pięciu minutach, już o tym zapominał - zeznawała z płaczem Renata Talarek.
Jej mąż Bogdan Talarek, nie kryjąc gniewu, powiedział dziennikarzom, że gdyby była taka możliwość, to osobiście pozbawiłby życia Piotra T.
Kolejna rozprawa w procesie odbędzie się 6 czerwca.
Niewykluczone, że Piotr T. odpowie także za mord na 10-latku w 2002 r. w Lisewie Malborskim, za co karę 15 lat więzienia odsiaduje 28-letni obecnie Tomasz K. Podczas postępowania w 2005 r. Piotr T. początkowo utrzymywał, że zabił dziecko w 2002 r. Prokuratura, zlecając ekspertyzy, uznała, że mogą być wątpliwości co do tego, że odsiadujący obecnie wyrok mężczyzna zabił chłopca i wystąpiła do Sądu Najwyższego z wnioskiem o wznowienie postępowania.
W trakcie czwartkowego procesu Piotr T. nie podtrzymał jednak swoich wyjaśnień w prokuraturze dotyczących zabójstwa w Lisewie Malborskim.