PolskaRusza proces oskarżonych o brutalny napad... 18 lat temu

Rusza proces oskarżonych o brutalny napad... 18 lat temu

Krakowski sąd będzie miał twardy orzech do zgryzienia, by rozstrzygnąć czy dwaj obywatele Armenii dokonali brutalnego napadu na całodobową Agencję Towarzyską Elita w Krakowie. Dlaczego? Bo rozpoczęty właśnie proces mężczyzn dotyczy zdarzenia sprzed... 18 lat.

Od tamtego czasu zmieniło się bardzo wiele. Inne są przepisy prawa, teraz o wiele łagodniejsze dla sprawców. W tamtym czasie za napad z nożem lub bronią palną groziło co najmniej pięć lat więzienia, a teraz już tylko trzy.

Zmieniła się też wartość pieniędzy. Prokuratura zarzucała wtedy oskarżonym rabunek magnetowidu, nesesera z zamkiem szyfrowym oraz sporej sumy 500 mln zł. Ale dziś, po denominacji, to około 50 tys. złotych.

- Nie przyznajemy się do winy - mówią zgodnie Armen S. i Arsen A., którzy dziś już nawet noszą inne, niż wymienione w akcie oskarżenia nazwiska, bo w tym czasie zmieniły się przyjęte w języku polskim zasady ich pisowni.

Na swój proces przyszli z rodzinami, elegancko ubrani, dobrze mówią po polsku.

18 lat temu byli studentami, którzy szukali w Polsce szczęścia po rozpadzie Związku Radzieckiego. Najpierw za ich naukę płaciło państwo, potem sami musieli zarobić na swoją edukację.

Arsen A. uczył się na Politechnice Krakowskiej, a Armen S. na wydziale górniczym Akademii Górniczo Hutniczej, którą potem skończył i został inżynierem. O tym, że jest nieprzeciętnie zdolny może świadczyć fakt, że zna siedem języków. Wtedy mieszkał ze swoimi rodakami w miasteczku studenckim.

Gdy w październiku 1992 r. dokonano napadu na Agencję Towarzyską Elita na Woli Justowskiej, obaj zostali zatrzymani kilka dni później na Tomexie w Nowej Hucie. Mieli przy sobie rzeczy pochodzące z rozboju. Wpadł wtedy też trzeci obywatel Armenii, Artur A., brat Arsena. Cała trójka trafiła za kratki, a policja chwaliła się na konferencji prasowej, że rozbito w Krakowie "mafię ormiańską".

Po długim, kilkuletnim procesie wszystkich uniewinniono i wypuszczono z aresztu. Okazało się, że zarzuty postawiono na wyrost, a policja popełniła liczne błędy, np. niektóre protokoły przesłuchań nie były podpisane. Fatalnie wykonano też okazania podejrzanych, źle zabezpieczono ślady. O żadnej "mafii ormiańskiej" nie było więc mowy.

Na skutek zażalenia prokuratury Sąd Apelacyjny w Krakowie uznał, że sprawa ma ponownie trafić na wokandę, jednak oskarżeni już gdzieś zniknęli, sprawę zawieszono.

Dwaj oskarżeni Ormianie zostali odnalezieni dopiero teraz i dlatego ich sprawa wróciła po latach. Cały czas nieuchwytny jest trzeci oskarżony Artur A. - Ależ mój klient nigdzie się nie ukrywał, razem ze współoskarżonym Armenem S. przebywał w Polsce, tu w Krakowie - zapewnia mec. Andrzej Patela, obrońca Arsena A.

Przepadli za to gdzieś pokrzywdzeni, nie ma już w tym miejscu agencji towarzyskiej, przedawniły się niektóre zarzuty, pozostały tylko pożółkłe już akta sprzed lat. I na ich podstawie sąd wyda teraz wyrok.

Polecamy w wydaniu internetowym www.polskatimes.pl/GazetaKrakowska: Przed świętami windują ceny biletów

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)