Rumsfeld przyparty do muru podczas wizyty w Atlancie
Minister obrony USA Donald Rumsfeld znalazł
się w defensywie podczas wizyty w Atlancie -
demonstranci kilkakrotnie przerywali mu przemówienie, a jeden z
uczestników dyskusji przyparł go do muru, zarzucając mu kłamstwa
na temat Iraku.
W czasie wystąpienia szefa Pentagonu w miejscowym Southern Center for International Studies trzy kobiety na sali kolejno rozwijały transparenty z hasłami antywojennymi i wygłaszały oświadczenia oskarżające ministra o zbrodnie wojenne.
Agenci ochrony wydarli im transparenty i wyprowadzili na zewnątrz. Czwarty protestujący stanął w przejściu, demonstracyjnie odwrócony plecami do Rumsfelda.
W czasie sesji pytań i odpowiedzi były analityk CIA Ray McGovern zaatakował Rumsfelda pytając, dlaczego minister utrzymywał, że rząd ma dowody, iż w Iraku jest broń masowego rażenia i że reżim Saddama Husajna współpracował z Al-Kaidą, chociaż potem okazało się, że to nieprawda. Dlaczego pan kłamał, aby wciągnąć nas w wojnę, która spowodowała tyle strat i nie była potrzebna? - zapytał McGovern.
Ochroniarze podeszli do McGoverna, aby go wyprowadzić, ale Rumsfeld ich powstrzymał i wdał się w polemikę. Zwykle pewny siebie i elokwentny, był jednak wyraźnie zaskoczony i nieprzygotowany - zacinał się i nie potrafił odpowiedzieć na niektóre pytania.
Indagowany w sprawie broni masowego rażenia, odpowiedział, że "nie kłamał", tylko był przekonany, podobnie jak inni, że wywiad wpadł na jej trop i że z czasem będzie znaleziona.
Naciskany na temat Al-Kaidy, powiedział, że w Bagdadzie jeszcze przed inwazją przebywał należący do siatki Osamy bin Ladena Jordańczyk Abu Musab Zarkawi, obecnie przywódca irackiej Al-Kaidy. Był w Bagdadzie, bo się tam leczył w szpitalu - ripostował McGovern.
Kilku emerytowanych generałów, weteranów wojny w Iraku, wezwało niedawno Rumsfelda, aby podał się do dymisji. Ich zdaniem, minister nie przygotował należycie operacji stabilizacyjnej w Iraku.
Tomasz Zalewski