Rudy Giuliani przed komisją ds. ataku 11 września
Były burmistrz Nowego Jorku, Rudy Giuliani, przez dwie godziny składał wyjaśnienia przed specjalną komisją ds. ataku 11 września 2001 r., broniąc swej administracji przed zarzutami nieudolnych działań w czasie tej tragedii.
Drugi dzień przesłuchań w sprawie ataku, zorganizowanych w Nowym Jorku, miał dramatyczny przebieg - członkowie rodzin ofiar, którzy siedzieli na widowni, kilkakrotnie gwałtownie przerywali Giulianiemu, zarzucając jemu i komisji, że nie ujawniają pełnej prawdy o kulisach zamachu.
Były burmistrz przyznał, że w czasie akcji ratunkowej 11 września szwankowała łączność między dowództwem policji i straży pożarnej, ale wezwał do umiaru w poszukiwaniu winnych. "Nasz nieprzyjaciel to nie my sami, lecz terroryści, którzy nas zaatakowali, zamordowali naszych najbliższych i nadal zagrażają naszemu bezpieczeństwu" - powiedział.
Giuliani, który swoją przywódczą postawą w czasie kryzysu zyskał powszechne uznanie i wielką popularność, przypomniał przebieg tragicznego dnia i akcję ratunkową, podkreślając historyczną bezprecedensowość wydarzenia.
Poprzedniego dnia byli dowódcy policji i straży pożarnej Nowego Jorku wysłuchali poważnych zarzutów ze strony członków komisji. Jeden z nich, były sekretarz marynarki wojennej za rządów prezydenta Reagana, John Lehman, powiedział nawet, że "system dowodzenia, kontroli i łączności służb publicznych w mieście jest skandaliczny".
Były komisarz straży pożarnej w czasie ataku 11 września, Thomas Von Essen, odpowiedział na to, że "wygłaszanie takich oświadczeń jest oburzające".
Niedostatki koordynacji w akcji ratunkowej znane były już od dawna, ale komisja - złożona z 10 członków-ekspertów prawnych i byłych polityków z obu partii - znalazła dalsze dowody zaniedbań.
W swoim raporcie stwierdziła np., że dowódcy straży pożarnej porzucili w czasie akcji ratunkowej specjalny sprzęt radiowy, błędnie przypuszczając, że jest zepsuty. Dowództwo straciło wskutek tego kontakt ze strażakami w staranowanych przez samoloty wieżowcach WTC. Część strażaków nie usłyszała w ogóle rozkazu ewakuacji.
11 września 2001 zginęło w Nowym Jorku 2749 osób, w tym ponad 300 strażaków. W środę po Giulianim wyjaśnienia składają jeszcze: obecny burmistrz Nowego Jorku Michael Bloomberg i minister bezpieczeństwa kraju Tom Ridge.
Władze USA ogłosiły tymczasem w środę ostrzeżenie, że terroryści mogą ponownie zaatakować kraj - tym razem w czasie uroczystości oficjalnego odsłonięcia pomnika poległych w II wojnie światowej w Waszyngtonie pod koniec tego miesiąca.