Ruch Patriotyczny do prokuratury ws. "listy Nizieńskiego"
Ruch Patriotyczny zwrócił się do prokuratury w celu ustalenia odpowiedzialności Rzecznika Interesu Publicznego Włodzimierza Olszewskiego za złamanie ustawy o ochronie danych osobowych w związku ze zniszczeniem "listy Nizieńskiego" - poinformował w Warszawie rzecznik Ruchu Antoni Macierewicz. W jego ocenie, Olszewski przyznał się do działania na szkodę państwa.
13.09.2005 | aktual.: 13.09.2005 16:24
Sędzia Olszewski przyznał się do działania na szkodę państwa, działania przeciw ustawie lustracyjnej, a przede wszystkim do złamania ustawy o ochronie danych osobowych, w szczególności jej art. 52, który stwierdza, że karze podlega ten, kto "administrując danymi narusza choćby nieumyślnie obowiązek zabezpieczenia ich przed (...) uszkodzeniem lub zniszczeniem" - oświadczył Macierewicz na konferencji prasowej. Dodał, że Ruch Patriotyczny posiada na to dowody. Jako najważniejszy podał wypowiedź Olszewskiego z lipca br w Senacie.
"Olszewski zacytował wówczas wypowiedź Bogusława Nizieńskiego (byłego RIP), charakteryzując tę listę: 'gdyby doszło do ujawnienia tych nazwisk, to istotnie Polskę dotknęłoby trzęsienie ziemi' (...). Olszewski zapewnił, że 'taki kataklizm już nie grozi', gdyż on sprawą się zajął i 'nie ma już żadnej rejestracji, a pozostała jedynie lista nazwisk'" - czytamy w oświadczeniu Ruchu.
"W tej sytuacji zwracamy się do prokuratury o natychmiastowe podjęcie postępowania, mającego na celu wyjaśnienie odpowiedzialności sędziego Olszewskiego za te działania" - napisano w oświadczeniu.
Włodzimierz Olszewski nie chciał komentować oświadczenia ugrupowania Macierewicza. Niezależnie od tego, co ja powiem, i tak pan poseł wszystko wie lepiej. Przyjmuję z ubolewaniem, że takie wypowiedzi wygłasza poseł na Sejm RP - dodał RIP.
Rzecznik Interesu Publicznego dodał, że nie wie nic o wyodrębnionej z zasobów rzecznika liście kilkuset nazwisk (Nizieński mówił pod koniec roku o około 600 nazwiskach, pojawia się też liczba 588). Nic, co służy do postępowań lustracyjnych, nie zostało zniszczone. Ja nie tworzyłem tej listy. Z publicznych wypowiedzi wynika, że tworzył ją pan sędzia Nizieński. Dlaczego mam więc ponosić odpowiedzialność za to, że nie zabezpieczono takiej listy? - pytał Olszewski.
Dodał, że jest mu trudno wypowiadać się na ten temat, bo o wyodrębnionej liście 588, czy około 600 nazwisk nie słyszał. Powiedział natomiast, że w toku rutynowej pracy Rzecznika, z różnych instytucji, w tym z IPN, przychodzą odpowiedzi na temat poszczególnych osób, o zawartości archiwów na ich temat. Dotyczy to według Olszewskiego około 20 tysięcy osób na podlegających lustracji stanowiskach. Pośród nich - jak wyjaśnił - jest kilkaset osób, co do których są pewne zapisy, np. rejestracyjne ze służb specjalnych PRL, ale to za mało, by występować do sądu. Olszewski nie wie jednak nic o tym, by około 600 nazwisk zgromadzono w biurze Rzecznika na jakiejś liście, którą w dodatku mianoby zniszczyć.
Macierewicz dodał, że Ruch Patriotyczny zwróci się do pierwszego prezesa Sądu Najwyższego Lecha Gardockiego z apelem o odwołanie Olszewskiego z funkcji RIP. Fragmenty (wypowiedzi Olszewskiego) mówiące o tym, że on już się tą sprawą zajął, wskazują na to, że jest osobą, która jest gotowa działać systematycznie na rzecz niszczenia archiwaliów, danych, którymi ma obowiązek się opiekować - podkreślił rzecznik Ruchu.
Na "liście Nizieńskiego" miały się znaleźć nazwiska blisko 600 polityków, sędziów, adwokatów oraz wysokich rangą urzędników państwowych z zaznaczeniem, że osoby te mogły współpracować ze Służbą Bezpieczeństwa. Rzecznik nie skierował tych spraw do sądu lustracyjnego, bo nie było wystarczających dowodów.
"Rzeczpospolita" napisała, że choć listę kilkuset nazwisk z rejestrów SB ktoś wykasował z komputera w Biurze Rzecznika Interesu Publicznego, to dane tych osób wciąż są w biurze, tylko rozproszone w innej bazie. Pytany przez dziennik o "listę Nizieńskiego" obecny rzecznik powiedział, że Nizieński nie przekazywał mu żadnej listy. "Nigdy nie było rejestracji komputerowej" - zapewnia w gazecie Olszewski.
"Kiedy wybuchła afera z listą Wildsteina, Olszewski się przeraził, że te dane mogą wylecieć z biura. Wydał polecenie wymazania z komputera tego zapisu" - powiedziała gazecie osoba zbliżona do Biura Rzecznika.
Tę wersję potwierdził "Rzeczpospolitej" inny pracownik biura: "Informacje o niszczeniu danych są nieprawdziwe. Dane o tych 588 osobach nadal posiadamy. Nic, co jest potrzebne do pracy, nie zostało zniszczone. Skasowano jedynie 'pomoce'".