Ruch Palikota chce parlamentarnego zespołu ds. reprywatyzacji
Ruch Palikota zwróci się do marszałek sejmu z wnioskiem o powołanie parlamentarnego zespołu ds. reprywatyzacji - poinformował rzecznik partii Andrzej Rozenek. Według RP brakuje społecznej kontroli na procesem zwrotu mienia byłym właścicielom. Jeden z wymienionych przez Budzyna przypadków wątpliwej jego zdaniem reprywatyzacji dotyczy kamienicy przy ul. Małachowskiego 16 w Warszawie. Jak powiedział, jednym z beneficjentów jest mąż obecnej prezydent stolicy Hanny Gronkiewicz-Waltz, Andrzej Waltz. - Ten, który sprzedawał roszczenia wujowi pana Andrzeja Waltza, został skazany za to, że sfałszował dokumenty, które posłużyły do sprzedaży - powiedział radny RP.
02.08.2012 | aktual.: 02.08.2012 17:14
- W całej Polsce, a szczególnie w Warszawie, zwracane jest mienie byłym, głównie przedwojennym właścicielom. Zasady, na jakich się to odbywa, są niejasne. W Warszawie mamy do czynienia z nieszczęsnym dekretem Bieruta, co dodatkowo komplikuje sprawę - powiedział Rozenek na konferencji prasowej w sejmie.
Według niego brak jasnych zasad reprywatyzacji powoduje, że "urzędnicy nie w oparciu o prawo, ale o własne widzimisię decydują, komu zwrócić majątek, a komu nie zwrócić". Rozenek zaprosił przedstawicieli wszystkich partii do uczestniczenia w pracach zespołu.
Radny Warszawy Jerzy Budzyn (RP) podkreślał, że w stolicy zdarzają się przypadki zwrotu mienia, które budzą wątpliwości np. gdy nieruchomości odzyskują nie osoby, które są prawnymi spadkobiercami przedwojennych właścicieli, a osoby, które te roszczenia kupiły. - Konia z rzędem temu, kto odpowie na pytanie skąd ci, którzy kupują wiedzą, że akurat to mają kupić i że akurat to zostanie zwrócone a co innego nie, i tamtych roszczeń się nie skupuje - powiedział Budzyn.
Według niego brakuje społecznej kontroli nad procesem reprywatyzacji w stolicy. - W tym procesie radni Warszawy nie uczestniczą w żaden sposób. Odbywa się on tylko i wyłącznie w gabinetach urzędników. Rada Warszawy nie otrzymuje też żadnych informacji na ten temat, a odpowiedzi na nasze interpelacje są daleko niezadowalające - powiedział radny Ruchu.
Jeden z wymienionych przez Budzyna przypadków wątpliwej jego zdaniem reprywatyzacji dotyczy kamienicy przy ul. Małachowskiego 16 w Warszawie. Jak powiedział, jednym z beneficjentów jest mąż obecnej prezydent stolicy Hanny Gronkiewicz-Waltz, Andrzej Waltz. Budzyn zaznaczył, że do reprywatyzacji doszło zanim obecna prezydent Warszawy objęła ten urząd.
- Cała sytuacja jest mocno wątpliwa ze względu na to, że ten, który sprzedawał roszczenia wujowi pana Andrzeja Waltza, został skazany za to, że sfałszował dokumenty, które posłużyły do sprzedaży - powiedział radny RP.
Według niego kolejny przypadek reprywatyzacji, która budzi wątpliwości, dotyczy zwrotu terenu Ogrodu Jordanowskiego przy ul. Szarej w Warszawie. - 11 tys. metrów kwadratowych, które zostały zwrócone całkiem niedawno. Położone w Śródmieściu, na skraju parku gen. Grota-Roweckiego, a więc po prostu wymarzone miejsce, by wybudować tam domy - powiedział Budzyn.
Jego zdaniem, "dziwne w tym zwrocie jest to, że nie można zwracać w naturze terenów, na których położone są placówki oświatowo- wychowawcze, a Ogrody Jordanowskie bez wątpienia są takimi i placówkami". - Przyszła kiedyś taka noc, że tabliczkę z nazwą "Ogród Jordanowski nr 9" zdjęto i pojawiła się w jej miejsce tabliczka "Plac zabaw". Plac zabaw nie jest placówką oświatowo-wychowawczą a więc można było dokonać zwrotu - powiedział.
Zdaniem radnego poważne wątpliwości powinien budzić też fakt sprzedawania roszczeń do tej nieruchomości, ale także do terenu byłego parkingu przy Pałacu Branickich, położonego przy zbiegu warszawskich ulic: Miodowej, Podwale i Senatorskiej. - Takie same wątpliwości budzi zwrot kamienicy na ul. Mokotowskiej 63; to samo dotyczy skweru Chopina - mówił radny Ruchu.
Zwrócił też uwagę na problem 11 hektarów terenu, na którym położony jest obecnie Stadion Narodowy. - Kiedy minister infrastruktury godził się na to, by na tym terenie budować stadion, było już wiadomo, że są roszczenia do części terenu i że są to roszczenia zasadne - powiedział.
Dekret z 26 października 1945 r. "O własności i użytkowaniu gruntów na obszarze m.st. Warszawy", podpisany został przez ówczesnego przewodniczącego Krajowej Rady Narodowej Bolesława Bieruta. Skutkiem jego wejścia w życie (w listopadzie 1945 r.) było przejęcie wszystkich gruntów w granicach miasta przez gminę m.st. Warszawy, a w 1950 r. przez Skarb Państwa - w związku ze zniesieniem samorządu terytorialnego.
Dekretem z 1945 r., uzasadnianym "racjonalnym przeprowadzeniem odbudowy stolicy i dalszej jej rozbudowy zgodnie z potrzebami narodu", objęto około 12 tys. ha gruntów, w tym ok. 20-24 tys. nieruchomości.
Na początku grudnia 2007 r. Sąd Najwyższy stwierdził, że to Skarb Państwa ma pokryć koszty wszystkich decyzji wydanych m.in. przez rady narodowe, urzędy gmin, województw przed 27 maja 1990 roku - przed reformą administracji. Dotyczy to m.in. decyzji wywłaszczeniowych, które powoływały się na ustawę nacjonalizacyjną, na dekret o reformie rolnej, a także na "dekret Bieruta".
Sprawa roszczeń do odebranych na mocy dekretu nieruchomości i gruntów jest wciąż aktualna. Jak dowiedziała się PAP na początku lipca w stołecznym ratuszu, na rozpatrzenie wciąż czeka ok. 4,5 tys. wniosków o zwrot nieruchomości odebranych właścicielom po II wojnie światowej, których właścicielem jest obecnie miasto. Rocznie ratusz wydaje ok. 300 decyzji o zwrocie i kilkanaście odmawiających zwrotu nieruchomości.