Ruch Oporu Obywatelskiego

Jak obalić lokalnego tyrana - poradnik konspiratora

07.06.2004 14:35

Przepisy najlepszej nawet ustawy nie gwarantują demokracji. Bywa, że lokalną społeczność poddają swojej władzy lokalni tyrani, dyktatorzy lub kliki. Oglądaliśmy to na filmach z Dzikiego Zachodu, możemy tego doświadczyć w wielu współczesnych społecznościach lokalnych. Nie tylko zresztą u nas.

Zwalczyć tych lokalnych tyranów lub lokalną klikę, panoszącą się w gminie czy miasteczku, wcale nie jest łatwiej, niż obalić tyranów czy klikę rządzącą państwem. W skali kraju zawiązuje się konspiracja, rozwija się, bo idea demokracji jest bardzo zaraźliwa, zdobywa coraz więcej zwolenników, wymyka się najlepszej bezpiece, a z zagranicy przenika do umysłów całego kraju prawda. I prędzej czy później bierze górę, nawet po latach. Idea demokracji lokalnej jest młoda i na pół nie znana, a w skali społeczności lokalnej nie można czekać latami. Co najwyżej opuszcza się ją, wyjeżdża, co ułatwia panowanie jakiemuś lokalnemu tyranowi czy klice, w rodzaju starachowickiej.

Rady starego praktyka

Zaczynać trzeba, jak w skali kraju - od konspiracji. Nie macie za sobą stałej pilnej uwagi zagranicznych mediów ani nawet mediów stołecznych, co by trochę odstraszało prześladowców. Oczywiście, gdyby we władzach waszej gminy, miasteczka czy powiatu było kilku ludzi zdolnych bez lęku mówić głośno prawdę, budzić wyobraźnię pozostałych współobywateli, by razem odsunąć od władzy oczajduszów, łobuzów i miglanców, wybrać innych posłów, senatorów czy radnych, niechby ci odważni zaczęli mówić. Ale gdyby tacy byli, już by się pewnie sami obudzili. Problem zwalczania tyranów i klik polega na tym, że tych odważnych nie ma, bo dali się już kupić albo wyjechali, albo w nic już nie wierzą.

Zacząć trzeba od kilku ufających sobie wzajem osób, nieskłonnych do gadulstwa, które łączy wspólny w tej sprawie pogląd - jeśli różnią się nawet we wszystkich innych sprawach. Byłoby dobrze, gdyby wśród tych kilku osób znalazła się choć jedna z dostępem do Internetu oraz jedna z drukarką - możliwie mało znaną otoczeniu. W ciągu dwóch, trzech miesięcy trzeba dobrać dalszych zwolenników - po uważnej obserwacji. Trzymając języki za zębami. Co ważne: spotykać należy się jak najrzadziej, w możliwie małych grupach, a rozdzielać między siebie zadania i uzgadniać wszystko na zasadach zabawy w głuchy telefon. Telefony zaś powinny pozostać głuche. Nigdy nie wiadomo, czy policja w swej uprzejmości wobec tyrana czy kliki nie zainstaluje komuś podsłuchu - tylko dlatego, że ktoś z was już wcześniej wygadał się, że mu się coś nie podoba. Można się ewentualnie porozumiewać przez Internet, własnym kodem o tematyce abstrakcyjnej dla sprawy. Byle nie z postaciami literackimi, bo jeśli będzie to Kubuś Puchatek i jego
przyjaciele, zagrożeni szybko rozszyfrują, kim jest Kłapouchy, a kim Sowa Przemądrzała. Wtedy Kłapouchy okaże się wściekłym osłem, a Sowa Przemądrzała - złośliwą, nader wścibską policjantką.

Najgroźniejsza prawda

Przez pierwsze dwa miesiące trzeba się skupić na zbieraniu informacji - o faktach i powiązaniach. Informacje muszą być prawdziwe. Żeby nigdy, przenigdy nie podawać informacji fałszywych. Błąd, kłamstwo bądź brednia, nawet z największym zapałem przekazana, psuje cały efekt. Odbiera całemu programowi skuteczność. I pamiętajcie: jak najmniej słusznych przymiotników. Zdradzają waszą słuszną odrazę, ale nie pozwalają uwierzyć w słuszność prawd najoczywistszych.

Teraz to, co najważniejsze: rozpowszechnianie prawdy. Co najmniej raz na pół miesiąca emitujcie swoje komunikaty (gazetki, informatory itp.) - z prawdą o tym, co robi tyran lub jak działa klika. Anonimowe teksty, drukowane w miarę możliwości na drukarce, o której nikt w danej społeczności nie wie, albo po prostu poza obrębem waszej społeczności. Wtedy z innej miejscowości można - za pośrednictwem znajomych - rozsyłać owe teksty pocztą. Samemu zaś pojedyncze wydruki (nigdy żadnych pakietów ani stosików, które łatwo zgarnąć za jednym zamachem) zostawiać niewidocznie w widocznych publicznych miejscach. I niech ktoś spoza waszej społeczności otworzy stronę w Internecie z tymi tekstami.

Pozyskajcie kogoś przyzwoitego w jakiejś gazecie regionalnej czy innym medium o takim zasięgu (najlepiej w rozgłośni radiowej). I niech do niego dzwonią bądź piszą - anonimowo - ludzie, którzy chcą wam przekazać jakieś informacje bądź tylko słowa poparcia. To też ważne. Zorientujecie się, czy wasza społeczność budzi się do demokracji.

Uderzenie we właściwym momencie

Właściwym momentem są przede wszystkim wybory. Do władz miejscowych, regionalnych lub ogólnopolskich. Trzeba rozpropagować sprawdzanie list wyborczych. I uważać, kto wejdzie do komisji wyborczych, by nie doszło do cudów nad urną, zawsze możliwych w społeczności lokalnej. Trzeba włożyć cały wysiłek w to, by zapewnić kontrolę tajności wyborów. Żeby wyborcom chciało się iść za kotarę. Wasze karteczki muszą podać wyborcom, na kogo głosować, a na kogo nie i dlaczego. Żeby każdy mógł pójść za kotarę ze ściągą. Jeśli dany lokalny dyktator zapewnił sobie uprzednio wybór takimi czy innymi prezentami dla wyborców, musicie opisać to wcześniej. I zarazem uświadomić wyborcom, że bez szerokiego udziału w wyborach nic się nie zmieni. Do manifestacji musieliby wyjść wszyscy, a nie wszyscy są tak odważni.

Po co demokracja?

To pytanie warto sobie zadać na samym początku: po co wam demokracja? Bo może tylko po to, byście to wy zostali lokalnymi Stokłosami lub miejscową kliką? Dlatego warto mądrych ludzi waszej społeczności (zwłaszcza fachowców) z góry poprosić, by zastanowili się, co warto zrobić, kiedy już będzie można. Żebyście nie wyszli z całej kampanii jak nasze partie - są wprawdzie zawsze gotowe do objęcia władzy, ale z reguły nie wiedzą, po co. Wnikliwie rozpamiętują różne ideolo, analizują polityczne priorytety, wytykają, z kim nie chcą i kogo nie lubią. Dotychczas jednak wyborcy nie dowiadywali się od nich, co trzeba z czym zrobić, a po wyborach one same nie starały się tego dowiedzieć. Aż doczekały się takiej swojej karykatury jak Lepper.

Stefan Bratkowski.
Pisarz, publicysta, historyk, honorowy prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich

Źródło artykułu:Wprost
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)