Ruch na przejściach granicznych mniejszy niż zwykle
Pierwszego dnia obowiązywania wiz dla
obywateli Rosji, Ukrainy i Białorusi ruch na przejściach
granicznych z tymi krajami był wyraźnie mniejszy niż zwykle.
Kilkanaście osób zawrócono z granicy z powodu braku wizy.
Na Podlasiu (na przejściach z Białorusią) mniej było turystów zarówno na przejściach kolejowych, jak i drogowych, np. w Połowcach od północy przez kilka pierwszych godzin obowiązywania wiz granicę przekroczyło dziesięć razy mniej osób niż zwykle.
Funkcjonariusze z Bobrownik ocenili, że ruch był tak mały jak wtedy, gdy przejście zostało otwarte dla ruchu osobowego, a jeszcze niewiele osób o tym wiedziało. W pierwszym, porannym pociągu z Grodna do Kuźnicy przyjechało zaledwie kilka osób, gdy zwykle jest ich ok. 200-300. Mniejszy ruch cudzoziemców był widoczny także na białostockich bazarach.
Ludzi znacznie mniej
Według rzecznika nadbużańskiego oddziału SG w Chełmie ppłk. Andrzeja Wójcika, przez przejścia w Terespolu, Sławatyczach, Dorohusku, Zosinie i Hrebennem do godzin rannych wjechało do naszego kraju, zgodnie z nowymi przepisami na podstawie wiz, około 500 osób, znacznie mniej niż zazwyczaj.
W Terespolu największy spadek liczby podróżnych odnotowano w przygranicznych pociągach. W pociągu z Brześcia, który przyjechał na stację w Terespolu o godz. 7.08, było tylko 48 osób, choć zwykle przyjeżdża nim 500 do 700 osób. Także na terespolskim przejściu drogowym nie było kolejek samochodów wjeżdżających ani wyjeżdżających.
W środę, od północy do godz. 14, przez przejście w Medyce (podległe bieszczadzkiemu oddziałowi SG) przybyło do naszego kraju ok. 250 obywateli Ukrainy, czyli dużo mniej niż poprzednio. Tyle samo odprawiono w Korczowej.
W urzędzie celnym odpoczywają
"Ludzi, można powiedzieć, w ogóle nie ma. Odpoczywamy. Zapanowała wprost drażniąca cisza i spokój. Polska straci duże pieniądze" - powiedział pracownik ukraińskiego urzędu celnego na przejściu Rawa Ruska-Hrebenne. Według urzędnika, który poprosił o zachowanie anonimowości, Polska wybrała złe rozwiązanie.
"Masa ludzi odpadła, gdyż jest duży kłopot z uzyskaniem wizy we Lwowie. Bo przecież trzeba tam (do konsulatu) pojechać, gdzieś przenocować, nikt nie wyda wizy od ręki. Uważam, że należało wprowadzić zasadę wydawania niedrogich wiz na granicy" - stwierdził urzędnik.
Tymczasem przed konsulatem we Lwowie jest nadal tłoczno. Od miesiąca, czyli od czasu, gdy zaczęto wydawać wizy, nie zmniejsza się kolejka chętnych. Dziennie wydawanych tam jest 500-550 wiz, czas oczekiwania na dokument po złożeniu nieodzownych dokumentów to 2-3 dni. "Sporo problemów nastręcza brak odpowiednich dokumentów u petentów" - tłumaczy p.o. konsula generalnego we Lwowie Janusz Jabłoński.
Cisza między Polską a Rosją
Ruch na polsko-rosyjskich przejściach granicznych, po wprowadzeniu wiz niemal zamarł. Od północy do godz. 10.00 w środę na nowych zasadach wizowych granicę przekroczyło 237 osób. Przed wprowadzeniem wiz przekraczało ją w tym samym czasie ok. 3 tysięcy podróżnych.
Rzecznik warmińsko-mazurskiej straży granicznej Franciszek Jaroński podkreślił, że nie pamięta sytuacji, by ruch na granicy był tak mały. Tymczasem, jak zapewniła polska konsul w Petersburgu Elżbieta Jeranowska, większość petentów otrzymuje polskie wizy następnego dnia od pojawienia się w konsulacie. Osoby spoza Petersburga obsługiwane są często tego samego dnia.
Zawróceni z przejść
W sumie z przejść granicznych z powodu braku wiz zawrócono kilkunastu cudzoziemców. Do trzech tego typu przypadków doszło w Medyce (gdzie graniczymy z Ukrainą), 10 osób zostało zawróconych na odcinku granicy ochranianym przez Nadbużański Odział Straży Granicznej (z Ukrainą i Białorusią).
Zdaniem służb granicznych, w ciągu kilku tygodni sytuacja wróci jednak do normy. Jak mówią funkcjonariusze Straży Granicznej, pierwsi wrócą handlowcy, którzy być może przed wprowadzeniem wiz zrobili większe zapasy towaru z Polski i przez pewien czas wstrzymają się z przyjazdami.