RPO zaskarżył do trybunału ustawę o IPN
Rzecznik Praw Obywatelskich zaskarżył do
Trybunału Konstytucyjnego ustawę o IPN, w myśl której odmawia się
dostępu do akt IPN zarówno byłym agentom, jak i osobom, którym nie
zakładano teczek, i nie informuje się ich o szczegółowych powodach
odmowy, bo dziś ustawa tego zabrania.
Jak poinformowało biuro rzecznika, prof. Andrzej Zoll uznał, że takie nieinformowanie narusza konstytucyjne prawa tych osób. Według niego skargi do RPO formułują osoby, które starają się o wgląd w swoje teczki i go nie uzyskują, bo albo byli agentami, albo też służby specjalne PRL nic na niego nie zebrały, uzyskują taką samą odpowiedź, że osoba taka "nie jest pokrzywdzonym w rozumieniu ustawy o IPN".
Kto jest pokrzywdzonym
Pokrzywdzonym, jak mówi ustawa o IPN, "jest osoba, o której organy bezpieczeństwa państwa zbierały informacje na podstawie celowo gromadzonych danych, w tym w sposób tajny". Pokrzywdzonym nie jest zaś osoba, "która została następnie funkcjonariuszem, pracownikiem lub współpracownikiem" organów bezpieczeństwa PRL.
Pokrzywdzony ma prawo dostępu do akt na swój temat i może poznać nazwiska agentów i oficerów ze swej sprawy. Agenci nie mają dostępu do żadnych akt w IPN. Dostępu takiego nie mają jednak również osoby, na których nie zbierano żadnych materiałów. Oficerowie służb mogą zaś dostawać tylko zaświadczenia i opinie ze swej służby.
Sam prezes IPN Leon Kieres wyrażał w czerwcu aprobatę dla nowelizacji ustawy w tym zakresie, co pozwoliłoby na informowanie wnioskodawcy o stanie archiwów na jego temat - nawet wtedy, gdy te materiały wskazywałyby na jego współpracę ze służbami specjalnymi PRL. Chodzi o to, by osoba otrzymująca od IPN odpowiedź, że nie jest pokrzywdzonym, mogła się dowiedzieć, czy to z powodu tego, że uznano ją za agenta, czy dlatego, że nie miała ona w specsłużbach PRL swojej teczki.
Ustawowe kryteria
IPN każdorazowo bada, czy starający się o udostępnienie dokumentów spełnia ustawowe kryteria osoby pokrzywdzonej. Ktoś, kto dostaje odpowiedź, że nie jest pokrzywdzonym, nie jest informowany, czy nie jest nim dlatego, że w ogóle nie był inwigilowany, czy dlatego, że nie zachowały się żadne jego akta zbierane przez tajne służby PRL, czy też dlatego, że był agentem. Od takiej decyzji IPN można się odwołać do wojewódzkiego sądu administracyjnego (WSA).
Rzecznik włączył się w kilka takich postępowań w WSA i doszedł do wniosku, że źródłem kłopotów z ustawą, są jej "wady konstrukcyjne", a nie niewłaściwa praktyka jej stosowania - stąd zaskarżenie ustawy do TK.
Według RPO prawa obywateli łamane są w ustawie o IPN m.in. dlatego, że Instytut odmawia statusu pokrzywdzonego zarówno wtedy, gdy ma materiały o kimś, jak i wtedy, gdy ich nie posiada. RPO uważa, że osoba, która dostaje zaświadczenie IPN sugerujące że była agentem, nie ma środków obrony swej godności, gdyż WSA nie może weryfikować akt IPN - może to czynić tylko Sąd Lustracyjny, a ten lustruje jedynie osoby pełniące funkcje publiczne, a nie zwykłych obywateli.
Ponad 11 tys. teczek
Od jesieni 2001 r. IPN udostępnia pierwsze teczki osobom inwigilowanym w PRL - dostało je już ponad 11 tys. osób; wnioski złożyło 16 tys. osób.
W zeszłym roku ujawniono, że IPN skierował do prokuratur kilkadziesiąt zawiadomień o popełnieniu przestępstwa przez osoby, które starając się o wgląd w akta, sugerowały, że są pokrzywdzone, choć musiały wiedzieć, że tak nie jest. Według ustawy o IPN, kto w celu uzyskania informacji udzielanych pokrzywdzonemu podaje nieprawdę lub zataja prawdę, wiedząc, że współpracował z tajnymi służbami PRL, podlega karze od 6 miesięcy do 3 lat więzienia.