PolskaRPO kwestionuje legalność ustawy o IPN

RPO kwestionuje legalność ustawy o IPN

Trybunał Konstytucyjny przesądzi, czy zgodne z prawem są ograniczenia w dostępie do akt Instytutu Pamięci Narodowej wobec osób, które nie
dostały statusu pokrzywdzonego od IPN. Takie zapisy ustawy o IPN
zaskarżył rzecznik praw obywatelskich prof. Andrzej Zoll.

26.10.2005 | aktual.: 26.10.2005 14:45

Jeśli Trybunał uznaje za niekonstytucyjny zapis jakiejś ustawy, uchyla go, a Sejmowi nakazuje przyjęcie nowego przepisu - tym razem zgodnego z konstytucją i ze wskazówkami TK.

W 2004 r. Zoll zaskarżył jeden z najważniejszych zapisów ustawy o IPN - pozbawiający dostępu do akt służb specjalnych PRL na swój temat osób, którym IPN nie nadał statusu pokrzywdzonego. Statusu tego nie dostają ani byli tajni współpracownicy i oficerowie tajnych służb PRL, ani osoby, którym służby te nie zakładały w ogóle teczek, albo teczki były, ale służby zniszczyły je w 1989 r. Wszystkie te osoby uzyskują taką samą odpowiedź - że "nie są pokrzywdzonymi w rozumieniu ustawy o IPN". Zoll uznaje takie zaświadczenie za dyskryminujące oraz sugerujące, że osoba, która je dostała, była agentem.

Ponadto, zdaniem RPO, osoba taka nie ma środków obrony swej godności, gdyż sądy administracyjne nie mogą weryfikować akt IPN. Może to czynić tylko Sąd Lustracyjny, a ten lustruje jedynie osoby pełniące funkcje publiczne, a nie zwykłych obywateli. Osoby nie uznane za pokrzywdzonych, nie mając wglądu w swoje akta, nie mogą zatem udowodnić, że odmowa przyznania statusu pokrzywdzonego jest bezzasadna, bo oparta np. na sfabrykowanych dokumentach.

Zdaniem Zolla, częściowe ograniczenie dostępu do określonych dokumentów, które są opatrzone klauzulą tajności, można uznać za konstytucyjne. Jednak zakaz dostępu do całości archiwaliów dotyczących danej osoby narusza konstytucję, tym bardziej że inne osoby, np. historycy, mogą zapoznawać się z tymi aktami.

O uznanie niekonstytucyjności zaskarżonych zapisów wnosił w środę przed TK Andrzej Malanowski z biura RPO. W wystąpieniu przed TK podkreślał, że ustawa o IPN nie zawiera definicji tajnego współpracownika służb specjalnych PRL, a "sposób określania przez IPN, kto nim był, urąga zasadom państwa prawa". Dodał, że ustawa lustracyjna stanowi, że tajną współpracą nie jest współdziałanie pozorne lub uchylanie się od niej - takiego zapisu nie ma w ustawie o IPN, a osoba spełniająca ten zapis ustawy lustracyjnej nie dostaje statusu pokrzywdzonego od IPN. Według Malanowskiego, ta niespójność dwóch ustaw to "obraza prawa i dyskryminacja".

Nie ma ogólnych przeciwwskazań, aby byli funkcjonariusze i tajni współpracownicy służb specjalnych PRL mieli dostęp do akt IPN - oświadczył przed TK zastępca RPO Stanisław Trociuk. Pytany przez sędziego TK Wiesława Johana, czy intencją wniosku RPO było, by oficerowie i agenci służb PRL mieli taki dostęp, Trociuk odparł, że to powinien każdorazowo ustalać IPN, nie ma zaś - jego zdaniem - ogólnych przeciwwskazań.

Według Trociuka, limitowany dostęp do akt IPN muszą mieć dziennikarze, bo niektóre informacje w IPN dotyczą np. życia intymnego danej osoby. Malanowski dodał, że dana osoba ma mieć jako pierwsza dostęp do akt w IPN - przed dziennikarzami, a było wiele przypadków, że stało się inaczej (np. sprawa Henryka Szlajfera, Andrzeja Przewoźnika).

P.o. prezes IPN Leon Kieres oświadczył przed TK, że czeka na jego wyrok, bo pomoże on IPN w interpretacji ustawy. Przyznał, że przy określaniu, czy dana osoba była agentem, IPN kieruje się "ustaleniami przyjętymi w ustawie o MSW z 1983 r., a nie ustawą lustracyjną".

Jest możliwe, że osoba oczyszczona przez Sąd Lustracyjny z zarzutu agenturalności, może nie dostać statusu pokrzywdzonego - przyznał Kieres, pytany o to przez prezesa TK Marka Safjana. Dodał, że nie było jeszcze takiej sytuacji, bo dopiero niedawno pierwsza osoba oczyszczona w lustracji zwróciła się do IPN o ten status. Jednocześnie podkreślił, że "skłaniałby się do interpretacji, że wyrok Sądu Lustracyjnego powinien być przez nas honorowany".

Dyrektor biura prawnego IPN Krzysztof Zając przyznał, że przy ustalaniu statusu pokrzywdzonego nie bierze się pod uwagę akt z tzw. zbioru zastrzeżonego IPN (trafiają tam akta służb PRL na wniosek szefów obecnych służb; do tych tajnych akt nie ma dostępu nikt oprócz obecnych służb oraz Sądu Lustracyjnego i Rzecznika Interesu Publicznego). Pytany o to przez Safjana, Zając przyznał, że jeśli w zbiorze zastrzeżonym jest informacja, że ktoś był agentem - której nie ma w innych jawnych zbiorach IPN - to taka osoba dostanie status pokrzywdzonego.

Prokurator Krajowy Karol Napierski poparł przed TK najważniejszą część wniosku Rzecznika. Na rozprawie nie stawił się przedstawiciel Sejmu, mimo to Trybunał zdecydował się ją prowadzić - na co pozwala mu prawo.

IPN za każdym razem bada, czy starający się o udostępnienie dokumentów spełnia ustawowe kryteria osoby pokrzywdzonej. Od decyzji IPN można się odwołać do wojewódzkiego sądu administracyjnego. RPO włączył się w kilka takich postępowań w WSA i doszedł do wniosku, że źródłem kłopotów z ustawą są jej "wady konstrukcyjne", a nie niewłaściwa praktyka jej stosowania - stąd zaskarżenie ustawy do TK.

Kieres wyrażał w 2004 r. aprobatę dla takiej nowelizacji ustawy, która pozwoliłaby na informowanie wnioskodawcy o stanie archiwów na jego temat - nawet wtedy, gdy te materiały wskazywałyby na jego współpracę. Przed TK Kieres dodał, że po lutowym wyroku Naczelnego Sadu Administracyjnego w jednej ze spraw przeciw IPN, polecił, żeby osoba, która nie dostaje statusu pokrzywdzonego, bo nie zachowała się jej teczka, była informowana przez IPN, że właśnie to jest powodem odmowy.

Kieres powiedział przed rozprawą PAP, że IPN dotychczas odmówił statusu pokrzywdzonego ponad 13 tys. osób; powodem aż 12 tys. odmów było niezachowanie się materiałów służb PRL na temat danej osoby. 7 tys. osób dostało ten status i udostępniono im ich teczki.

Źródło artykułu:PAP
ipntrybunał konstytucyjnyprawa obywatelskie
Zobacz także
Komentarze (0)