Rozszerzają się zamieszki w Sydney
Do zamieszek - drugi dzień z rzędu - doszło w Sydney, gdzie grupy młodych ludzi niszczyły samochody i rozbijały witryny sklepowe kijami bejsbolowymi - podało miejscowe radio.
Źródło to poinformowało też o kolejnych aresztowaniach, nie podając żadnych szczegółów.
Rozgłośnia 2GB poinformowała, że do przypadków demolowania obiektów doszło w regionie Cronulla - na plażowym przedmieściu Sydney, gdzie w niedzielę doszło do zamieszek na tle rasowym, podczas których 31 osób zostało rannych, a 16 osób aresztowano.
Zamieszki wybuchły w niedzielę, gdy ok. 5 tys. białych wyrostków będących pod wpływem alkoholu zaatakowało ludzi o wyglądzie lewantyńskim na plaży Cronulla na południu Sydney. Atakowano także policję. Atak miał być reakcją na domniemane pobicie na tej plaży przez młodzież pochodzenia arabskiego dwóch ratowników.
Akty przemocy rozszerzyły się, gdy do kontrataku przystąpiły grupy młodych ludzi o arabskim wyglądzie, które zniszczyły dziesiątki samochodów.
Zamieszki były szokiem dla mieszkańców 4-milionowego Sydney, które dotychczas uchodziło za metropolię, gdzie współżycie różnych grup etnicznych układa się harmonijnie.
Premier Australii John Howard potępił zamieszki i podkreślił, że nie wierzy, by społeczność australijską przenikał rasizm.
Podkreślił, że atakowanie ludzi z powodu ich rasy, wyglądu, pochodzenia jest całkowicie niedopuszczalne i winno być odrzucone przez wszystkich Australijczyków niezależnie od ich korzeni i poglądów politycznych.
Premier rządu Nowej Południowej Walii - stanu, gdzie leży Sydney, Morris Iemma powiedział, że dla takiego rodzaju rasistowskich zachowań nie ma miejsca w australijskim społeczeństwie.
Jeden z deputowanych Bruce Baird powiedział, że w ostatnich wydarzeniach pewną rolę odegrał zapewne wzrost niechęci do muzułmanów po zamachach z 11 września 2001 roku w USA i zamachu bombowym na indonezyjskiej wyspie Bali w roku 2002, gdzie zginęło 88 Australijczyków.