PolskaRozpoczęła się apelacja w procesie "Krakowiaka"

Rozpoczęła się apelacja w procesie "Krakowiaka"

Przed Sądem Apelacyjnym w Katowicach
rozpoczęła się rozprawa odwoławcza w jednym z
najważniejszych procesów gangu "Krakowiaka". Sprawa dotyczy
śmierci czterech osób i planowania zabójstwa trzech kolejnych -
policjanta, prokuratora i świadka koronnego.

Po zreferowaniu wyroku z I instancji sąd wyłączył jawność części rozprawy, z uwagi na pojawiające się w aktach zeznania świadków koronnych i ich dane osobowe. Dziennikarze zostali wyproszeni z sali rozpraw.

Zeznania świadków koronnych to duża część materiału dowodowego. Sędzia Michał Marzec przypomniał, że w czasie procesu przed sądem okręgowym ich przesłuchania także były utajnione. Niejawne było też uzasadnienie wyroku z I instancji. Wyłączając jawność rozprawy sąd apelacyjny kierował się interesem świadków koronnych - wyjaśnił sędzia Marzec.

Blisko rok temu, po czterech latach procesu, katowicki sąd okręgowy skazał szefa grupy, Janusza T. na 25 lat więzienia, a uważanemu za egzekutora jego gangu, Zdzisławowi Ł. ps. Zdzicho wymierzył karę dożywocia. Sąd zastrzegł, że pierwszy z nich będzie mógł wyjść z więzienia najwcześniej po 20 latach, drugi - po 30. Czterech pozostałych oskarżonych otrzymało kary od roku i ośmiu miesięcy do 13 lat pozbawienia wolności. Wyrok zaskarżyła zarówno obrona, jak i prokuratura.

We wtorek na salę rozpraw policja doprowadziła "Krakowiaka", "Zdzicha" i Marka J., do sądu przyszedł też odpowiadający z wolnej stopy Arkadiusz Cz.

Zdaniem oskarżenia, w 1993 roku "Krakowiak" przyjął od Sławomira C., ps. Żyd zlecenie zabójstwa małżeństwa Anny i Stanisława S., właścicieli kantoru z Sosnowca. Janusz T. miał dostać za to od "Żyda" 20 tys. dolarów. Małżonkowie S. zostali zastrzeleni w lutym następnego roku. Z aktu oskarżenia wynika, że Janusz T. miał później powiedzieć kompanom, że wykonawcy zlecenia "byli frajerami, bo zabrali pusty neseser zamiast pasa z pieniędzmi", który właściciel kantoru miał na sobie.

W listopadzie 1996 roku w Krakowie od ciosów nożem zginął kick-bokser Andrzej F., trener kadry narodowej w tym sporcie, zdaniem oskarżenia pracujący też jako ochroniarz związanego z "Krakowiakiem" gangstera Andrzeja M. "Krakowiakowi" nie podobało się, że wspólnik robi przestępcze interesy bez porozumienia z nim. Dlatego zlecił Ukraińcowi Markowi J., żeby jego ludzie ciężko pobili ochroniarza M.; w ten sposób chciał zmusić wspólnika do posłuszeństwa - ustaliła prokuratura.

Marek J. miał powiedzieć "Krakowiakowi", że "załatwi sprawę po swojemu" i sprowadził do Polski dwóch Ukraińców, także mistrzów w kick boxingu, którzy mieli pobić Andrzeja F. Sportowiec zginął, zadano mu 20 ciosów nożem. Jak wynika z zeznań świadków koronnych, Marek J. mówił później, że "F. był mocny, ale nie dał rady jego ludziom". Sprawców tej zbrodni nigdy nie udało się ująć.

W marcu 1998 roku "Krakowiak" miał polecić swoim kompanom dokonanie napadu na sklep z kantorem wymiany walut w Opolu, wówczas zamordowana została 27-letnia Mariola S. Za dokonanie tej zbrodni na dożywocie skazany został "Zdzicho". Zdaniem prokuratury ten mężczyzna ma na koncie także kilka innych zabójstw.

Kolejne zarzuty postawione Januszowi T. to planowanie zamachów na prokuratora i policjanta, którzy doprowadzili do rozbicia grupy. Trzeba wyeliminować 'psa', który mnie obgryza, a potem prokuratora, który do niego dołączył - miał powiedzieć "Krakowiak" do swych kompanów. Za każdy z tych czynów sąd I instancji wymierzył mu po 25 lat więzienia.

Jak wykazało śledztwo, po zleceniu zabójstwa przez Janusza T. przestępcy obserwowali policjanta i prokuratora, zaopatrzyli się w zdjęcia z ich wizerunkiem, ustalili miejsca zamieszkania i trasę dojazdu do pracy. Gdy sprawa wyszła na jaw, prokuratorzy zajmujący się sprawą "Krakowiaka" dostali policyjną ochronę.

Zginąć miał też Włodzimierz C., który został świadkiem koronnym w sprawie. Według oskarżenia, o tym, że mężczyzna żyje do dziś, zdecydował przypadek. W czasie, gdy miało dojść do zabójstwa, C. przeniesiono do innego aresztu. Wcześniej przestępcy zaopatrzyli się w broń, wyznaczyli miejsce na dachu jednego z budynków, z którego doskonale było widać spacerniak aresztu. Planowali, że strzał odda "Zdzicho" - ustaliła prokuratura.

Gang "Krakowiaka" był - zdaniem oskarżenia - jedną z najgroźniejszych grup przestępczych działających w kraju; jego członkowie podporządkowali sobie kilka innych gangów. Grupa została rozbita na początku 1999 roku. Przed katowickim sądem ciągle toczy się kilka spraw, w których odpowiadają jej dawni członkowie. Główny proces, w którym na ławie oskarżonych zasiada około 30 osób, trwa od lutego 2001 roku. Oskarżeni odpowiadają w nim za dokonanie czterech kolejnych zabójstw, a także wiele innych poważnych przestępstw: napady rabunkowe, pobicia, porwania, handel bronią i narkotykami.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)