PolskaRozpoczął się proces w sprawie wypadku na Sanie

Rozpoczął się proces w sprawie wypadku na Sanie

Proces w sprawie wypadku na Sanie, w wyniku którego utonęło pięć osób, rozpoczął się w Sądzie Okręgowym w Kielcach. Na ławie oskarżonych zasiadł dyspozytor spływu oraz inspektor nadzoru nad żeglugą z Urzędu Żeglugi Śródlądowej w Krakowie.

Rozpoczął się proces w sprawie wypadku na Sanie
Źródło zdjęć: © PAP

13.07.2006 | aktual.: 13.07.2006 14:47

Inspektor z UŻŚ Marian K. jest oskarżony o niedopełnienie obowiązków i przekroczenie uprawnień, a dyspozytor spływu Stanisław Ż. - o nieumyślne spowodowanie katastrofy w ruchu wodnym, zagrażającej życiu i zdrowiu wielu osób.

Obaj oskarżeni oznajmili, że nie przyznają się do winy i odmówili składania wyjaśnień. Sąd odczytał ich wyjaśnienia złożone w śledztwie.

Stanisław Ż. oznajmił, że nie miał bezpośredniego wpływu na przebieg spływu i akcji ratunkowej. Wyjaśnił, że jako przewoźników angażował osoby z doświadczeniem. Przyznał, że nigdy nie sprawdzał, czy flisacy umieją pływać. Według niego, nikt z turystów z Kielc nie żądał kapoków. Nie jest pewien, czy mówił im, że mogą dostać kapoki.

Według jego wyjaśnień, łodzie nie miały specjalistycznych badań, ale UŻS nie żądał od niego takich badań. W 2001 roku doszło do wywrócenia łodzi, ale wszyscy dopłynęli do brzegu i nikt nie ucierpiał. Ż. zgłosił to Marianowi K., ale ten powiedział, że skoro nikt nie ucierpiał, to nie trzeba tego zgłaszać.

Marian K. zaprzeczył w śledztwie, że szkolił przewoźników. Powiedział, że być może jego uwagi podczas spływów kontrolnych wzięto za szkolenia.

Następna rozprawa odbędzie się 19 września. Sąd rozpocznie przesłuchiwanie świadków.

Do wypadku doszło 30 kwietniu 2005 roku na Podkarpaciu. W spływie Sanem uczestniczyło 27 nauczycieli i pracowników Zespołu Szkół Zawodowych nr 1 w Kielcach. Czterema łodziami płynęli z Sanoka do Międzybrodzia. W Trepczy - w pobliżu miejsca, gdzie Sanoczek wpada do Sanu - najprawdopodobniej jedna z łodzi uderzyła w kłodę, a w nią kolejna łódź. Doszło do wywrócenia się łodzi, w wyniku czego utonęły cztery nauczycielki i flisak. Tego dnia San w okolicach Sanoka przekraczał stan ostrzegawczy, a nurt rzeki był bardzo rwący.

Według Prokuratury Rejonowej w Sanoku (Podkarpacie), inspektor nadzoru Urzędu Żeglugi Śródlądowej Marian K. zezwolił na eksploatację łodzi, które były niekompletnie wyposażone, nie było w nich m.in. wystarczającej liczby kamizelek i kół ratunkowych. Ponadto, prowadził szkolenia dla flisaków, nie mając do tego uprawnień. Prokuratura oskarżyła go o niedopełnienie obowiązków i przekroczenie uprawnień.

Natomiast dyspozytor spływu odpowie za nieumyślne spowodowanie katastrofy na wodach śródlądowych. Zdaniem prokuratury, zezwolił on na wypłynięcie niekompletnie wyposażonych łodzi w trudnych warunkach do żeglowania, jakie panowały feralnego dnia, oraz zezwolił na kierowanie łodziami osobom, nie mającym do tego odpowiednich kwalifikacji.

W śledztwie ustalono m.in., że na łodziach nie było kamizelek ratunkowych, zaś liczba kół ratunkowych i rzutek nie była wystarczająca. Łodzie zarejestrowano w UŻŚ, ale nie sprawdzono, czy zapewniają odpowiedni poziom bezpieczeństwa w trudnych warunkach lub sytuacjach awaryjnych. Firma organizująca spływy nie miała koniecznego do tego pozwolenia wodno-prawnego. Biegły stwierdził, że nieefektywnie przeprowadzono akcję ratunkową, na co wpływ mógł mieć fakt, że przewoźnicy nie przećwiczyli postępowania w sytuacjach ekstremalnych.

Wszyscy flisacy oraz osoby, które utonęły, były trzeźwe.

Proces odbywa się w Kielcach, gdyż w tym regionie mieszka większość osób, które będą przesłuchiwane.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)