Rozpacz, gniew i nadzieja...
Pięciuset pracowników upadającego Unionteksu, jeszcze kilkanaście lat temu największego włókienniczego zakładu w Polsce, strajkuje w obronie miejsc pracy. Domagają się utrzymania produkcji, wypłaty prawie półtora miliona zaległych wynagrodzeń oraz osądzenia zarządu i właścicieli firmy.
04.06.2003 10:29
– Jesteśmy bez środków do życia – mówi Sławomir Kaczmarek, wiceprzewodniczący zakładowej „Solidarności”. Uważa, że zarząd okłamuje załogę utrzymując, iż nie ma pieniędzy na wypłaty. – Jak to, nie ma pieniędzy? Na konto bankowe Unionteksu wpłynęło w ostatnich dniach 950 tys. zł za sprzedane tkaniny – mówił podczas spotkania z załogą Antoni Hanc z OPZZ.
Prezes zarządu Jan Kramarczuk zgodził się wczoraj na wypłacenie każdemu pracownikowi po 250-350 zł, ale tę propozycję załoga przyjęła z oburzeniem. Wbrew licznym zachętom prezes nie wyjechał jednak z zakładu na przygotowanym dla niego wózku z napisem „Uniontex żegna, Skrzydlewska zaprasza”. Zarząd Unionteksu, a także holdingu Fasty, do którego należy łódzki zakład, pracownicy obwiniają o upadek firmy. Sprawę badają NIK i Ministerstwo Skarbu Państwa. – U nas jest produkcja, u nas zostają koszty, a zysk ma inna spółka holdingu – PHT Białystok. My mamy tylko produkować i oddawać im gotowy towar. Oni go sprzedają, dla nas nie ma grosza – tak tłumaczy finansowe mechanizmy, rządzące holdingiem Fasty, Jerzy Kula, przewodniczący „Solidarności” w Unionteksie.
Pracownicy są też oburzeni, że zarząd odrzuca napływające zamówienia. Twierdzą, że zakład mógłby normalnie funkcjonować. – Firma przynosi ogromne straty i musi upaść. Produkcja musi być wygaszona – niezmiennie deklaruje Jan Kramarczuk. Wciąż jednak nie wiadomo, czy dojdzie do upadłości, o którą ponad dwa miesiące temu wystąpił do sądu zarząd firmy. Wyrok był spodziewany na początku czerwca, teraz okazuje się, że procedura musi się zacząć od nowa, bo zarząd już dwa razy nie dopełnił formalności.
Jeżeli dojdzie do upadłości firmy, pracę straci 550 osób. W ostatnich dniach załoga żyje jednak nadzieją, że zakład uratuje powołanie spółki pracowniczej.
(pb)