Rozmowy rodziców z dziećmi w języku ojczystym znów przed komisją PE
"Nasz Dziennik" zapowiada, że w czwartek Komisja
Petycji Parlamentu Europejskiego po raz drugi zajmie się skargami
rodziców, którym niemieckie urzędy utrudniały kontakty, zakazywały
rozmów z dziećmi w ojczystym języku jednego z rodziców (również
polskim) lub nawet odbierały dzieci z różnych, często
problematycznych, powodów.
05.06.2007 | aktual.: 05.06.2007 04:55
Przewodniczący Komisji Petycji Parlamentu Europejskiego prof. Marcin Libicki (PiS) potwierdził w rozmowie z "Naszym Dziennikiem", że 7 czerwca Komisja po raz kolejny będzie rozpatrywała skargi na niemieckie urzędy ds. młodzieży. Składają je nie tylko rodzice polskojęzyczni, ale także niemieckojęzyczni - powiedział Libicki i dodał, że dalszy los złożonych petycji będzie w dużej mierze zależał od tego, czy strona niemiecka zechce wyciągnąć konsekwencje w stosunku do Jugendamtów.
Skarżący zarzucają urzędnikom wiele działań niezgodnych z prawem międzynarodowym. Skargi złożone także przez niemieckich rodziców potwierdziły fakt, że zarzuty nie są wymysłem Polaków. Tym razem do Brukseli trafiły też petycje: Petry Heller, Barbary Fischer, Erharda Wicka i Thomasa Porombka - wszyscy wymienieni są Niemcami.
Petra Heller skarży Jugendamt za to, że - jak powiedziała gazecie - urzędnicy, odbierając jej syna, twierdzili, że ona sama cierpi na tak zwany syndrom Muenchhausena (kobiety cierpiące na ten syndrom na siłę leczą swoje dzieci, chcąc, aby trafiły one do szpitala lub dostały silne leki). Zdaniem wielu świadków tych wydarzeń, urzędnicy niemieccy oparli się jedynie na opinii wystawionej przez własnego biegłego, który pani Heller nawet nie zbadał. (PAP)