Rozliczenie kampanii wyborczej PiS. Płacili firmie kuzyna prezesa
Wydatki Prawa i Sprawiedliwości z ostatniej kampanii do europarlamentu zostały poddane analizie. Wynika z niej, że zlecenie warte pół miliona otrzymała jedna z wrocławskich agencji, którą media łączą z Adamem Hofmanem, rzecznikiem partii. PiS dało też zarobić firmie, którą prowadzi kuzyn Jarosława Kaczyńskiego. Tak wynika z ustaleń tygodnika "Newsweek".
Okazuje się, że właścicielem wrocławskiej agencji Webber & Saar, która wykonywała zlecenie warte 550 tys. zł w czasie kampanii do europarlamentu, jest grupa Trinity, kontrolująca Mennicę Wrocławską - czyli firmę, w której pracuje żona Adama Hofmana. Rzecznik partii nie odpowiada na pytania o miejsce zatrudnienia swojej żony.
Co ciekawsze, PiS nie ujawnia, jakie dokładnie zlecenie wykonywała dla nich agencja Webber & Saar. Udało się w końcu ustalić, że chodziło o kampanię w Internecie, którą zajmował się poseł Mariusz Kamiński, czyli jeden z "ludzi" Hofmana.
Kolejną wartą zaznaczenia sprawą jest rozliczenie kampanii do PE Waldemara Parucha - kojarzonego z senatorem Grzegorzem Czelejem. Start w wyborach nie powiódł się, mimo sporej sumy przeznaczonej na kampanie - ok. ćwierć miliona, z czego faktura na 135 tys. zł wystawiona jest na GC Media House. Okazuje się, że właścicielem tej firmy jest pracownica biura senatorskiego wspomnianego Grzegorza Czeleja.
Ludzie z otoczenia Jarosława Kaczyńskiego wspominają także o jego kuzynie - Janie Marii Tomaszewskim, który pod koniec ubiegłego roku wraz z kolegą z TVP Krzysztofem Lenarczykiem, otworzył Fundację Misji Publicznej. Celem organizacji jest... monitoring działań rządu. Właściciele dobrze przemyśleli wybór siedziby, na którą wybrali dom mieszczący się obok żoliborskiej posesji prezesa. "Newsweek" ustalił, że wcześniej w tym miejscu działały dwa biura firm związanych z "Gazetą Polską".
PiS jeszcze wiosną zapowiedział "Uczciwe wybory". Kuzyn Kaczyńskiego razem ze swoim kolegą od razu wyczuli, że trzeba działać. Kilka miesięcy później otworzyli wspomniana Fundację. Sprzedali partii oprogramowanie, które miało wykazać ewentualne fałszerstwa.
"Newsweek" próbował skontaktować się z Joachimem Brudzińskim oraz Anną Sikorą, czyli osobami odpowiedzialnymi za akcję "Uczciwe wybory" - nie chcieli udzielić odpowiedzi na temat duetu Tomaszewski-Lenarczyk. Tak samo sytuacja wyglądała z samymi zainteresowanymi.