Rozkopali wał i spuszczają wodę - policja nie reaguje
Zdesperowani mieszkańcy zalanej dzielnicy Ochodza w Czechowicach-Dziedzicach na Śląsku rozkopują wał przeciwpowodziowy. Zrobili w nim wyrwę szerokości 5-6 metrów i spuszczają wodę z zalanych terenów do rzeki Iłownicy. Przejeżdżające obok patrole straży miejskiej i policji nie reagują.
Poziom rzeki obniżył się, ale woda z osiedla nie schodzi. Wały przeciwpowodziowe, które chroniły osiedle, teraz nie przepuszczają wody w drugą stronę. Początkowo mieszkańcy kopali łopatami, teraz pracuje tam koparka. Mieszkańcy są rozżaleni, że służby za mało im pomagają. Kilkumetrową wyrwę w wale przeciwpowodziowym na Iłownicy zrobili zdesperowani mieszkańcy znajdującej się pod wodą dzielnicy Ochota w Czechowicach-Dziedzicach (Śląskie). Chcieli, by woda, która zalała ich domy, znalazła ujście. Służby porządkowe nie reagowały.
Na miejscu jest już wiceburmistrz miasta Maciej Kołoczek. - Mieszkańcy zrobili to "po cichu". Na szczęście nie jest to jakiś wielki przekop. Sytuacja jest niebezpieczna, więc wyrwa zostanie jak najszybciej zasypana - powiedział.
Burmistrz Czechowic-Dziedzic Marian Błachut zaapelował do mieszkańców oraz innych osób, którzy przebywają w rejonie działań ratowników, by nie utrudniali akcji.
- Przestrzegam przed wchodzeniem na wały lub na inny teren działania służb ratowniczych. Apeluję o zachowanie szczególnej ostrożności w pobliżu miejsc prowadzenia tych działań. Apeluję, aby pod żadnym pozorem nie korzystać z prywatnego sprzętu pływającego na obszarach zalanych, jeśli nie jest to konieczne dla ratowania życia i mienia. Przebywanie na wałach bądź w ich pobliżu w sytuacji powodziowej nie tylko zagraża bezpieczeństwu, ale także zakłóca prace nad ich obroną i utrudnia ewakuację ludzi oraz dobytku - podkreślił burmistrz.
Z relacji rzeczniczki bielskiej policji Elwiry Jurasz wynika, że przekop wykonał koparką mężczyzna, który zdołał uciec przed przyjazdem zaalarmowanej policji i straży pożarnej.
Policja poszukuje sprawcy.
"Podjęliśmy decyzję, bo nikt ze służb nie reagował"
Mieszkaniec osiedla Edward Kóska powiedział wysłannikowi Polskiego Radia, że woda nie cofała się do rzeki i zagrażała ich domom - mimo że poziom rzeki obniżył się o dwa metry. Kóska podkreśla, że bez rozkopania wałów domom zagrażało zawalenie.
Edward Kóska dodaje, że mieszkańcy musieli wziąć sprawy we własne ręce, bo nikt ze służb nie zainteresował się ich sytuacją. Według niego wczoraj i dziś na miejscu nie było żadnych przedstawicieli władz, a straż ochotnicza stwierdziła, że nie pomoże, bo nie "ma za to płacone".
Edward Kóska podkreśla, że zanim wraz z sąsiadami podjął decyzję o rozkopaniu wału, starał się skontaktować z władzami. Zaznacza, że w sytuacji gdy mieszkańcy ratują siebie, powinni liczyć na większe zainteresowanie urzędników.
Według mieszkańców osiedla, po zrobieniu wyrwy w wale udało się obniżyć w ciągu godziny poziom wody o 15 centymetrów.
Rzecznik śląskiej policji Andrzej Gąska w rozmowie twierdzi tymczasem, że policja nie wiedziała o działaniach mieszkańców, ale sprawa jest wyjaśniana. Z pierwszych informacji wynika, że mieszkańcy osiedla powiadomili o sprawie policję.