"Rozgotowany Jarek" i inne typy Polaków. Make Life Harder: o czym rozmawiać z rodziną przy stole?
Spotkania z rodziną przy stole to zawsze wspaniała okazja, żeby się pochwalić nową kią albo wyjazdem do Chorwacji. Ale szybko się okazuje, że w gruncie rzeczy niewiele macie sobie do powiedzenia i spotkania dwa razy do roku – raz na Wielkanoc, a raz na Wigilię – nie stworzyły między wami szczególnej więzi i kiedy kończycie się witać i zasiadacie do stołu, między wami pojawia się zła kuzynka wszystkich spotkań rodzinnych, czyli niezręczna cisza. Ale spokojnie, poniżej proponujemy tematy idealne do rozmów przy rodzinnym stole. Naprawdę. Dosłownie centymetr niżej zaczyna się pierwszy akapit. Już go pewnie widzisz kątem oka – piszą Maciej i Lucjan z Make Life Harder. Bezkompromisowy poradnik pochodzi z właśnie wydanego „Przewodnika po polityce” Make Life Harder.
24.12.2016 | aktual.: 18.01.2017 15:51
Pogoda
Wdzięczny temat do rozmów, bo przecież nie ma sytuacji, w której krępującej ciszy między tobą a wujasem z Ełku, który wyjątkowo cię nie trawi, nie można przełamać bezproduktywną rozmową o frontach, niżach i porannym szronie na masce twojego berlingo. Aby rozpocząć rozmowę o pogodzie, już od progu musisz narzucić rytm, wypowiadając (w zależności od aury) zdanie typu: „No, tego jeszcze nie było, 22 stopnie w październiku! Takie globalne ocieplenie to ja rozumiem, hehe. Co nie, wujek?”. W trakcie wielogodzinnej rozmowy o pogodzie dowiesz się nie tylko, że w ‘78 było raczej zimno i padało, ale również, że w ‘86 było ciepło, chociaż wieczory były chłodne. Szokujące będzie dla ciebie, że w 2001 roku cioci na wczasach w Sominach zmarzły giry, a znowuż takim wielkim odkryciem dla wszystkich może być fakt, że wujek Borys lubi w samochodzie włączyć ogrzewanie na maksa i spierdzieć się bigosem. Ale uwaga: w trakcie rozmów o pogodzie trzeba być szczególnie czujnym. Wszyscy mamy w pamięci historię rodziny ze Zduńskiej Woli, która w 2007 roku zaczęła rozmawiać o rodzajach deszczu – do dziś nie można zidentyfikować ich zwłok.
Sport
Nie ma na świecie Mirka, który na dźwięk słów „Lewandowski”, „Bayern”, „5 bramek w 9 minut” czy „awans Legii do Ligi Mistrzów” nie czuje przyjemnego łaskotania w okolicach jaj i płatów czołowych. Sport jest idealnym tematem na każdą okazję − zwłaszcza na spotkania z ludźmi, z którymi nie masz o czym rozmawiać, czyli z rodziną. Aby rozpocząć wielogodzinną bezsensowną rozmowę o sporcie, wystarczy nawiązać kontakt wzrokowy z przypadkowym szwagrem i wypowiedzieć zdanie typu: „I co? Znowu w grupie z Niemcami”. Nawet nie wiesz, kiedy wszystkie wujasy zlecą się do ciebie jak łanie do wodopoju i ledwo łapiąc oddech, będą się przerzucać spostrzeżeniami: „W tym sezonie Stoch coś kiepściutko”, „Chyba widziałem Radwańską w Złotych Tarasach, średni występ na US Open”, „A w ogóle Krychowiak coś ostatnio często grzeje ławę w PSG, podobno naciągnięcie mięśnia obszernego przyśrodkowego uda, po łacinie musculus vastus medialis”. Sześć godzin później w trakcie rozmowy o polskim kajakarstwie górskim i nie najlepszych występach polskich olimpijczyków w Rio nawet nie zauważysz, kiedy nadzy i spoceni będziecie leżeć na podłodze i delikatnie muskać się ustami.
Pieniądze
Jeśli rozmowa o rodzajach chmur i ostatnich dwunastu kolejkach Bundesligi trochę cię znudzi, możesz rozruszać towarzystwo, zmieniając temat. Wszyscy uwielbiamy liczyć pieniążki, zwłaszcza nie swoje. Dlatego żeby rozpocząć temat pieniędzy, wystarczy rzucić lekkie, niezobowiązujące pytanie: „A, ciocia, a ile ty właściwie zarabiasz? Bo tata mówi, że zdecydowanie za dużo”. I kiedy w odpowiedzi padnie zdanie: „Gdyby twój tata więcej pracował, a mniej chodził na kurwy, to też byłoby go stać na nowego passata”, możesz być pewien, że rozmowa potoczy się swoim rytmem i jeszcze przed podaniem ciasta cała rodzina, wśród starych paragonów i wyzwisk od złodziei oraz paserów, będzie przeprowadzać audyt wszystkich nieoddanych długów z ostatnich 25 lat. Zwieńczeniem wieczoru będzie komisyjne porównywanie na Ceneo cen prezentów z ostatniej Wigilii i próba ustalenia, kto jest największym biedakiem w rodzinie.
Polityka
Wszyscy wiemy, że polityka to cesarz wśród rozmów przy rodzinnym stole. Niezależnie od tego, czy są to chrzciny małego Etana, czy Wigilia u rodziców – każda okazja, żeby skoczyć sobie do gardeł, wymieniając się spostrzeżeniami na temat ostatniej wizyty Jarosława Kalinowskiego na Podlasiu, jest dobra. Dlatego jeśli najdzie cię ochota na wysłuchanie celnych diagnoz i przenikliwych analiz politycznych, wystarczy, że wypowiesz pod nosem zdanie: „Z tym Trybunałem to straszne zamieszanie teraz”. Po tych słowach możesz wygodnie rozsiąść się w fotelu, wziąć szklaneczkę kompotu z suszu i ze stoickim spokojem obserwować, jak twoja ukochana ciocia Bernadetta, krzycząc: „Ty pisowski śmieciu!”, będzie próbowała za pomocą śledzia w oleju obciąć łeb twojemu staremu, podczas gdy kuzyn Kryspin, skandując: „TU JEST POLSKA!”, zacznie maszerować po stole z transparentem KOD-u, a babcia Jadwinia, pomimo rozpaczliwych próśb i błagań, z determinacją będzie podtapiała dzieci lemingów w garnku z barszczem, wykrzykując: „Precz z komuną, niech żyje wolna Polska!”. I moment, w którym twój chrzestny nachyli się do ciebie z pytaniem: „A czy ty, komuszku, nie głosowałeś przypadkiem na Razem?”, będzie jednocześnie momentem triumfu, że po raz kolejny zapewniłeś całej rodzinie rozrywkę.
Ale nie zawsze jest tak łatwo. Krwawa, satysfakcjonująca kłótnia potrafi być wisienką na torcie niejednego wspólnego spotkania, czasem jednak bywa i tak, że przezorny wujas, czując nadciągające zagrożenie, będzie próbował szybko zmienić temat, inicjując dyskusję o agreście, który ostatnio udało mu się wyhodować na działce. Dlatego warto wiedzieć, jak się o politykę kłócić, żeby całość nie zakończyła się bezsensownym przybiciem piątek i niepotrzebną wymianą uprzejmości.
Oczywiście z założenia kłócimy się z kolesiami. Laski − z uwagi na wyższy poziom empatii i inteligencji emocjonalnej − są zdecydowanie gorszymi partnerami do kłótni, co przejawia się m.in. w tym, że jak nazwiesz laskę „zmanipulowaną agentką na usługach «Wyborczej»”, to ta z reguły nie chce się dalej kłócić i wychodzi z pokoju. Rodzaj kłótni zawsze zależy od tego, z kim mamy do czynienia.
Jak się kłócić o politykę z kimś, kto ma inne poglądy niż ty?
Na potrzeby chwili załóżmy, że głosowałeś na PiS i jesteś wyjątkowo cięty na lemingi. W gronie rodziny na pewno masz kuzyna, Adama, który wiedzę o świecie czerpie z nagłówków na Gazeta.pl i żółtych pasków na TVN24. We własnej głowie nazywasz go pieszczotliwe „jebanym królem lemingów”. Znacie się z Adamem całe życie i oddałbyś mu nerkę, ale jak przychodzi do rozmów o lustracji, to masz ochotę urwać mu łeb przy samych jajach. Na co dzień nie rozmawiacie o polityce, ale nuda rodzinnego spotkania w połączeniu z faktem, że Adam na twoich oczach zjadł ostatnią wiśniową delicję, powoduje, że postanawiasz zatańczyć z nim politycznego kankana.
Aby rozpocząć taniec śmierci, wystarczy, że w trakcie nakładania szarlotki wypowiesz słowa: „Profesor Rzepliński”. I kiedy wszystkie twarze, włącznie ze skonsternowanym obliczem postępowego Adama, zwrócą się w twoją stronę i ktoś w końcu zapyta: „Ale co profesor Rzepliński?”, ty odpowiesz: „A nie, nic, tak mi tylko przyszło do głowy, że Trybunał Konstytucyjny to instytucja kompletnie zbędna w normalnym demokratycznym państwie i w sumie, jak się nad tym zastanowić, to Rzepliński niczym się nie różni od Goebbelsa”.
Możesz być pewien, że to krótkie neutralne zdanie będzie jak trzepot skrzydeł motyla, wprawiający w ruch ocean cierpliwości Adama. Zanim się obejrzycie, cała rodzina będzie nagradzać oklaskami co lepsze bon moty typu: „Pamiętam, jak ciocia Wanda pokazywała kiedyś esbecką legitymację twojego starego” albo „Jakbym był w pokoju z tobą i Hitlerem i miał dwa naboje, to zastrzeliłbym cię dwa razy, ty faszyzująca gnido”. W trakcie tej błyskotliwej wymiany zdań warto co jakiś czas puszczać oczko w stronę zaciekawionych wujków i wplatać zdania: „A ty co się, Agnieszka, tak głupio śmiejesz? Przecież wszyscy wiemy, że głosowałaś na Liroya”.
Tak przeprowadzona kłótnia nie tylko sprawi, że nudne rodzinne spotkanie nabierze rumieńców, ale też zagwarantuje, że następną Wigilię spędzisz w domu, zerując żywce i oglądając TVN Turbo.
Pomocne obelgi: „pisowski oszołom”, „zwis Kijowskiego”, „ty pastuchu psychopaty z Żoliborza”, „nie chciałem tego wyciągać przy ludziach, ale od dwóch lat śmierdzi ci z ust”.
Jak się kłócić o politykę z kimś, kto ma takie same poglądy jak ty?
Każdy z nas lubi otaczać się ludźmi o takich samych poglądach jak nasze. Jak się nad tym zastanowić, wszyscy twoi znajomi myślą mniej więcej to samo, co ty, czują to samo, co ty, i tak samo jak ty się ubierają, z tą może różnicą, że ty jesteś troszkę mądrzejszy, troszkę lepiej rozumiesz rzeczywistość i chodzisz w troszkę droższych ciuchach. Wydaje się, że w tej powszechnej jednomyślności nie ma miejsca na kłótnię, ale prawda jest taka, że nie ma tak silnej przyjaźni i tak wielkiej zgody, której nie dałoby się w piętnaście minut rozmowy o polityce zamienić w tornado gówna, żalu i resentymentów.
W pierwszej kolejności wypowiadasz zdanie typu „kołowrotek leminga”: „Ciociu Irenko, koncertowo przyrządzony dorszyk, jesteś równie utalentowana w kuchni jak Kiszczak w podrabianiu dokumentów na Wałęsę”. Taka wypowiedź sprawi, że rodzina ci przyklaśnie i rozpocznie się festiwal powszechnej zgody. Kiedy już każdy powie, dlaczego głosował na Nowoczesną, i zaczniecie radośnie poklepywać się po pleckach, możesz śmiało rozpocząć proces wabienia do kłótni. Miłą atmosferę przełamujesz zdaniem: „Zbyszku, zgadzam się z tobą w stu procentach, ale co ciekawe, przypomniało mi się właśnie, że w 2005 roku wyrażałeś się pozytywnie o Lechu Kaczyńskim. Zabawne, jak to się zmienia, ale już nieważne, grunt, że teraz jesteś po właściwej stronie”. Po takim zagraniu możesz być pewien, że Zbyszek z jeszcze szerszym uśmiechem wypomni ci, że jeszcze dwa lata temu widział cię w Empiku, jak przeglądałeś „Gościa Niedzielnego”.
Kłótnia z osobami o takich samych poglądach sprowadza się do sporu o to, który z was jako pierwszy miał właściwe poglądy. Dlatego przed kłótnią warto sprawdzić fakty i wynotować sobie kluczowe daty: 1. kiedy zacząłeś czytać „Wyborczą”; 2. kiedy zacząłeś nosić w portfelu zdjęcie Komorowskiego; 3. kiedy napisałeś pierwszego maila z ofertą matrymonialną do Ryszarda Petru. Dzięki temu będziesz mógł zakasować wujka Zbyszka już w pierwszym zdaniu, pytając go przy wszystkich, gdzie wujek był, kiedy ty w styczniu 2016 roku pod osłoną nocy i z narażeniem życia zmieniałeś na Fejsie profilowe na znaczek KOD-u. Po tak subtelnie przeprowadzonej kłótni nadal będziecie najlepszymi kumplami w rodzinie, ale możesz być pewien, że ilekroć będziecie się mijać w drzwiach, czuć będziesz od Zbyszka kwaśny zapaszek pogardy.
Przydatne obelgi: „Jak zawsze masz rację, Zbyszku, to znaczy od kiedy przestałeś czytać «Wprost»”, „Świetne spostrzeżenie. Gdybyś chciał poszerzyć swoją wiedzę w tym temacie, to mogę ci polecić kilka książek”.
Jak się kłócić o politykę z kimś, kto ma wszystko w dupie?
Mimo że Polacy są ekspertami zarówno od polityki krajowej, jak i zagranicznej, i już nawet twoje buty do biegania mają wyrobione zdanie na temat ostatniej reformy IPN-u, to nadal możesz spotkać kolesia, który na zaczepki typu: „Podobno Tusk ciągle figuruje na liście aktywnych agentów Stasi” reaguje słowami: „Szkoda czasu, co my tam wiemy”, a gdy usłyszy, że „KOD nie różni się niczym od ISIS”, odpowie perfidnym: „A to nawet nie wiem, od czterech lat nie mam telewizora, nie śledzę polityki i dobrze mi z tym”.
Po takich odpowiedziach możesz być pewien, że masz do czynienia z tzw. rozgotowanym Jarkiem. Jarek zrobi wszystko, byle tylko się nie pokłócić. Będzie spokojnie kiwał głową i generalnie się z tobą zgadzał, a wszystko po to, żeby nie zaogniać sytuacji. Kiedy ty będziesz próbował przyprzeć go do ściany, opowiadając historie o tym, jak politycy okradają cię z emerytury, on z premedytacją będzie używał zwrotów typu: „Co zrobisz, polityka to brudna gra” albo „E tam, szkoda gadać”. Rozgotowany Jarek jest wyjątkowo trudnym partnerem do kłótni, ale całe szczęście nie ma rzeczy niemożliwych.
Takiego delikwenta najłatwiej wciągnąć w sidła techniką „wabienia spłoszonej łasiczki”. W pierwszej kolejności pozornie zmieniamy temat i zaczynamy zadawać ogólne pytania typu: „A lubisz swoich rodziców?”, „A jesteś blisko z mamą?”, „A cenisz sobie wkład ojca w dobrobyt rodziny?, „Tak? A to ciekawe. A gdyby tak na chatę przyszło ABW i zruchało ci starych na twoich oczach, nadal byłbyś taki zajebiście wyluzowany?”. Na tym etapie kłótni Jarek jest nam już właściwie do niczego niepotrzebny, sam zaczynasz siebie przekrzykiwać, walić pięściami w stół i nerwowo biegać po pokoju. I już wiesz, że twoja czysta, niezmącona logiką argumentacja na temat bezzasadności istnienia Komisji Weneckiej, Unii Europejskiej i w ogóle całego świata jest niewątpliwie ozdobą całego spotkania. I fakt, że szwagier Jarek, wujek Zbyszek i kuzyn Adam od kilku godzin siedzą w kuchni i rozmawiają o życiu, wymieniając się zabawnymi anegdotami, podczas gdy ty miotasz się po pokoju, krzyczysz na ścianę i napierdalasz w poduszkę – tylko utwierdza cię w przekonaniu, że uratowałeś kolejne nudne spotkanie rodzinne.