Roześmiany Rembrandt to autentyk
Obrazek na blasze przedstawiający
roześmianego Rembrandta, wyceniony jesienią na zaledwie 1500
funtów, okazał się jednak autentycznym autoportretem
holenderskiego mistrza. Nabywca, który zapłacił 1500 razy więcej,
wiedział co robi - potwierdzili w środę eksperci.
Autoportret na miedzianej blasze o wymiarach 16,6 na 24,1 cm kupił w październiku anonimowy Brytyjczyk, który zapłacił za niego okazyjną - jak na prawdziwego Rembrandta - cenę 2,2 mln funtów na aukcji w Gloucestershire.
Obraz jest wart 15-20 mln funtów - powiedział William Noortman, specjalista od malarstwa flamandzkiego i holenderskiego.
Ekspert Jan Six z domu aukcyjnego Sotheby's nie chciał określić wartości obrazka, ale podkreślił, że nabywcy trafiła się rzadka okazja, gdyż autentyczne dzieła Rembrandta trafiają na aukcje raz na parę lat.
Autoportret, który został oczyszczony i przebadany przez ekspertów w ramach programu badawczego poświęconego twórczości mistrza holenderskiego Złotego Wieku, można oglądać do 29 czerwca w antwerpskim Muzeum Rembrandta.
Rembrandt Harmenszoon van Rijn (1606-1669) namalował go około 1628 roku, kiedy jeszcze mieszkał w rodzinnej Lejdzie. Otaczała go jednak już wówczas artystyczna sława.
Według biuletynu "ArtDaily" autoportret ten znany był już wcześniej w historii sztuki. Na jego istnienie wskazywała rytowana reprodukcja z około 1800 roku. Jej autor sądził, że skopiował obraz Fransa Halsa, ale na początku lat 20. XX wieku kilku historyków sztuki doszło do przekonania, że rycina odwzorowuje dzieło samego Rembrandta.
We wczesnych latach swojej kariery młody mistrz z Lejdy studiował rozmaite "afekty", jak nazywano wówczas emocje i ich uzewnętrznianie wyrazem twarzy i postawą - pisze "ArtDaily". Podkreśla, że nie ma wątpliwości co do tego, że chodzi o własnoręczne dzieło Rembrandta - bardzo podobny autoportret, z 1629 roku, znajduje się w Norymberdze. Nie ma też wątpliwości, że malowany musiał być przez malarza patrzącego na swoje odbicie w lustrze.