Rozdają chleb potajemnie
Piekarze buntują się przeciwko bezdusznym przepisom, zgodnie z którymi muszą odprowadzać podatek VAT i podatek dochodowy od pieczywa przekazywanego bezpłatnie organizacjom charytatywnym (traktuje się je jako sprzedane). Większość woli zniszczyć chleb niż płacić, ale są też tacy, którzy dają go potrzebującym... potajemnie, tak, by urzędy skarbowe o tym nie wiedziały.
Aż żal serce ściska - po darmowy chleb ustawiają się kolejki, a ja musiałem go zniszczyć - mówi pan Marian, właściciel piekarni. - Dlatego dogadałem się z jedną z organizacji charytatywnych i codziennie moi pracownicy przywożą jej to, co się nie sprzedało. Pod warunkiem, że nikt o niczym się nie dowie.
Podobnie robią piekarze z dwóch innych zakładów. Inni się boją i codziennie niszczą od kilkunastu do kilkudziesięciu bochnów.
- Te przepisy są chore - irytuje się ksiądz Jacek Ambroszczyk, dyrektor łódzkiego "Caritasu". - Dziennie po pomoc do nas zgłasza się około 200 osób, a chleba wystarcza tylko dla stu. Gdyby przepisy zostały zmienione, dostawałbym więcej pieczywa i mógłbym obdarować nim więcej biednych.
- Zgodnie z prawem, piekarze mogą obdarować bez opodatkowania tylko osobę fizyczną (a nie organizację charytatywną) i tylko wtedy, gdy wartość pieczywa jest mniejsza od 4.902 złotych - tłumaczy Marcin Jurkiewicz z działu spadków i darowizn Urzędu Skarbowego Łódź Polesie. - Najpierw trzeba jednak spisać umowę, z której wynikałoby, że piekarz przekazuje pani lub panu X tyle a tyle chleba. W zależności od jego wartości naliczany jest również podatek dochodowy.
- Jeśli obdarowana ma być organizacja charytatywna, piekarz powinien zapłacić 7 lub 22 procent podatku VAT od wartości przekazywanego pieczywa - dodaje pracownica Urzędu Skarbowego Łódź Górna. - 7 procent, jeśli jest to chleb świeży i 22 procent, jeśli jest pakowany i ma przedłużony termin spożycia.
Kara za dobre serce Waldemar Gronowski, piekarz z Legnicy, na własnej skórze przekonał się, że dobre serce nie popłaca. Za to, że przez kilka lat w najbiedniejszej dzielnicy swego miasta - Zakaczawiu - rozdawał najuboższym chleb, którego nie sprzedał, urząd skarbowy we Wrocławiu nakazał mu zapłacić podatek VAT - ok. 40 tysięcy zł oraz podatek dochodowy - 230 tys. zł. To doprowadziło piekarza do ruiny. Musiał sprzedać sklep i piekarnię, zwolnić pracowników.
Dramat darczyńcy zaczął się, gdy legnicki magistrat przyznał mu tytuł Sponsora Roku. Wtedy skarbówka zarządziła w jego zakładzie kontrolę, po której obciążyła piekarza zaległymi podatkami.
(mgr, jed)