Rozbito polsko-czeską bandę
Policji czeskiej udało się rozbić grupę bandycką tworzoną przez trzech Polaków i jednego Czechach, która w okolicach Trutnova, Jiczina i Nachodu przy granicy z Polską dokonała w maju aż 49 napadów rabunkowych - poinformowała wczoraj Komenda Wojewódzka policji wschodnich Czech w Hradcu Kralove.
03.06.2004 | aktual.: 03.06.2004 16:24
"Na swe ofiary, które typował Czech, sprawcy napadali w nocy. Działali w maskach. Istniało realne zagrożenie, że gdyby ofiary zaczęły się bronić, sprawcy użyliby wobec nich brutalnej siły. Atakowali wyposażeni m.in. w kije baseballowe" - powiedział zastępca komendanta policji wschodnich Czech - płk Milosz Krziż.
Na "akcje" Polacy - bezrobotni mieszkańcy okolic Wałbrzycha w wieku od 22 do 30 lat - byli przywożeni przez 24-letniego Czecha. To właśnie on - po sporach z resztą gangu i w zemście za podpalony samochód - poinformował policję o bandytach. Polacy zostali zatrzymani, kiedy przez jedno z polsko-czeskich przejść granicznych usiłowali dostać się do Polski.
W sumie, w czasie 21 napadów gang obrabował 49 osób. Ofiarami rabusiów padali głównie ludzie młodzi. Przestępcy zabierali wszystko, co wpadło im w ręce: telefony komórkowe, pieniądze, karty płatnicze i karty kredytowe. Szkody jakie spowodowali szacowane są wstępnie na 200 tysięcy koron, tj. 30 tysięcy złotych.
Najbardziej brutalnym rabunkiem był napad na pracownika stacji benzynowej w Milovicach w okolicach Jiczina. Został on bestialsko pobity kijem baseballowym i ze wstrząśnieniem mózgu trafił do szpitala.
"Brutalność sprawców rosła. Obawialiśmy się, że każdy następny rabunek może zakończyć się tragedią. Na szczęście nikt z napadniętych nie stawiał większego oporu. Rosła także częstotliwość przestępstw. Przypuszczamy, że sprawcy, który po rabunkowych rajdach wracali do domu, czuli się coraz bardziej bezkarni" - powiedział płk Krziż.