Rotfeld: ktoś chce pogorszyć stosunki polsko-rosyjskie
Ministra spraw zagranicznych Adama Daniela
Rotfelda niepokoi, iż stosunki polsko-rosyjskie rozwijają się w
ostatnim okresie "ze złego ku gorszemu". Rotfeld wyraził przypuszczenie, że w Rosji jest ktoś zainteresowany tym, aby stosunki z Polską pogorszyć.
10.08.2005 | aktual.: 11.08.2005 07:08
Zbyt dużo jest przypadków po stronie rosyjskiej, abyśmy na te przypadki nie szukali jakiejś odpowiedzi - mówił Rotfeld. Poinformował, że w środę wiceminister spraw zagranicznych Jakub T. Wolski otrzymał od kierownika rosyjskiego MSZ Walerija Łoszczynina zapewnienie, że Rosja jest zainteresowana dobrymi stosunkami z Polską i ich poprawą oraz że Rosjanie uważają, że to co się dzieje, jest rzeczą nienormalną. My też tak uważamy - dodał szef polskiej dyplomacji. Przedstawiciel rosyjskiego MSZ miał zapewnić, że Rosjanie chcą realizować program naprawy stosunków pomiędzy naszymi krajami.
Rotfeld zaznaczył, że w związku z kolejnym pobiciem pracownika polskiej ambasady w Moskwie starał się połączyć telefonicznie z szefem rosyjskiego MSZ Siergiejem Ławrowem, lecz z powodu jego urlopu, nie było to możliwe. Z kolei w czwartek polski ambasador w Moskwie Stefan Meller ma rozmawiać z wiceministrem rosyjskiego MSZ Siergiejem Kislakiem.
Rotfeld zaznaczył, że ze strony rosyjskiej otrzymaliśmy szczere ubolewanie z powodu incydentu i zapewnienie, że strona rosyjska podejmie wszelkie działania, aby zapewnić bezpieczeństwo pracownikom ambasady i ich rodzinom. Dodał, że Polska oczekuje od Rosji, aby zapewnienie bezpieczeństwa polskim dyplomatom stało się faktem. Nie wystarczy składać deklaracji - podkreślił.
Jeżeli prawdą są te wszystkie słowa kierowane do nas ze strony rosyjskiego MSZ, to trzeba sobie powiedzieć, że w Rosji są instytucje lub grupy osób, które wymykają się spod kontroli władz centralnych - podkreślił Rotfeld. Ktoś jest w Rosji zainteresowany tym, aby stosunki z Polską pogorszyć - zaznaczył. Szef polskiej dyplomacji jest jednak głęboko przekonany, że nie jest tym zainteresowane rosyjskie MSZ. Ale obojętnie kto by nie był tym zainteresowany, to jest to działanie nieodpowiedzialne - powiedział.
Jak zaznaczył, to, co niepokoi, to rozbieżność pomiędzy zapewnieniami ze strony rosyjskiego MSZ a rzeczywistością, którą kształtują najwyraźniej te siły, którym jest na rękę tworzenie tego typu niedobrej atmosfery pomiędzy naszymi krajami i kształtowania wokół Polski klimatu ciągłych incydentów, zadrażnień i napięć.
Staramy się naszym rosyjskim partnerom uświadomić, że jest pewna granica tolerancji dla tego typu postępowania i byłoby dobrze, gdyby ze strony rosyjskiej była pełna świadomość odpowiedzialności politycznej za takie działanie - dodał.
Na pytanie, jakim siłom w Rosji zależy na pogorszeniu stosunków z Polską Rotfeld odpowiedział, że siłom nacjonalistyczno- konserwatywnym, które są określane jako czerwono-brunatna frakcja; tym wszystkim, którym marzy się powrót do imperium, ale już nie w wydaniu czysto komunistycznym, tylko tzw. komunizmu narodowego, czy komuno-faszyzmu.
Jeśli ktoś chce tym siłom dać możliwość publicznego działania, to trzeba powiedzieć, że wstępuje na bardzo niebezpieczną drogę. To jest najbardziej niebezpieczne, co się może zdarzyć - podkreślił szef MSZ.
Zaznaczył, że w Polsce doceniane są wysiłki, jakie podjął prezydent Wladimir Putin w swojej pierwszej kadencji dla ustabilizowania sytuacji. Dodał jednak, że intencją prezydenta Putina była również demokratyzacja. Trzeba powiedzieć, że w tej drugiej sprawie realizacja jego programu napotyka na bardzo poważne opory, m.in. ze strony tych sił - powiedział. Zdaniem Rotfelda, Rosja ma dzisiaj poważne problemy wewnętrzne, których nie potrafi rozwiązać. Jak powiedział, w Rosji są ludzie, którzy uważają, że w takim wypadku najłatwiej odwołać się do zagrożenia zewnętrznego, a jeśli go nie ma, to trzeba tego wroga zewnętrznego stworzyć. Jego zdaniem, "wroga zewnętrznego" upatruje się właśnie w Polsce, czy w państwach nadbałtyckich.
Dodał, że odnosi wrażenie, że ci, którzy podejmują wrogie Polsce działania, chcą znaleźć potwierdzenie, że Polska jest krajem, w którym Rosjanie są niemile widziani. Chcę powiedzieć z całą odpowiedzialnością, że nie ma w Polsce rusofobii, nie ma ani ze strony państwa, rządu, najwyższych władz, ani ze strony społeczeństwa - podkreślił.
Jak zaznaczył, jeśli Polacy mają krytyczne poglądy, to dotyczą one tylko prób nierównoprawnego traktowania przez Rosję swoich sąsiadów. W tej mierze z całą pewnością Polska nie będzie ani ulegać nastrojom antyrosyjskim, ani nie będzie rozmawiać z pozycji na klęczkach - oświadczył Rotfeld.
Pytany, czy Polska poruszy sprawę naszych stosunków z Rosją na forum UE odpowiedział, że wciąż są to sprawy, które można rozwiązać w trybie dwustronnym.
Stwierdził też, że nie zna odpowiedzi na pytanie, czy pobicia mogły być inspirowane przez jakąś oficjalną rosyjską instytucję. Dodał, że po to m.in. MSZ podjął kontakty z rosyjskimi partnerami, żeby uzyskać zapewnienie, że tak nie jest.
Trudno mi sobie wyobrazić, żeby na szczeblach najwyższych przedstawicieli państwa podejmowano politykę polegającą na biciu dyplomatów. Jest to tak prymitywne, brutalne i odbiegające od standardów cywilizowanych stosunków między państwami, że w głowie mi się nie mieści, żeby mógł tak postąpić odpowiedzialny przedstawiciel jakiegokolwiek organu państwa - podkreślił.