Rosyjskie gry katastrofą smoleńską
W najbliższych tygodniach odbędą się kolejne ekshumacje ofiar katastrofy smoleńskiej. „Gazeta Polska” ustaliła, że zostaną przebadane ciała księdza Zdzisława Króla, kapelana Warszawskiej Rodziny Katyńskiej, oraz Ryszarda Rumianka, rektora Uniwersytetu im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Wojskowy śledczy podejrzewają, że mogło dojść do zamiany ciał.
30.10.2012 | aktual.: 30.10.2012 11:02
– Ten koszmar zafundowali nam Rosjanie. Rodziny muszą na nowo przeżywać traumę – mówi nam Andrzej Melak, brat szefa Komitetu Katyńskiego Stefana Melaka, który zginał w katastrofie smoleńskiej.
Ponad dwa i pół roku po katastrofie prowadzący śledztwo prokuratorzy z Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie zarządzili przeprowadzenie ekshumacji sześciu ofiar katastrofy smoleńskiej. Z nieoficjalnych informacji wynika, że ekshumacji będzie znacznie więcej – powodem jest rosyjska dokumentacja medyczna dotycząca większości ofiar, która zawiera rażące błędy.
Szczątki tupolewa pod nadzorem Rosjan
Z zeznań członka załogi Jaka-40 Remigiusza Musia, który zmarł tragicznie kilka dni temu, jednoznacznie wynika, że rosyjskie służby były zainteresowane przede wszystkim szczątkami tupolewa. Chorąży Muś oraz dwaj inni członkowie załogi jaka – porucznik Rafał Kowaleczko i porucznik Artur Wosztyl – godzinę po tragedii poszli na miejsce, gdzie leżały szczątki samolotu i ciała ofiar.
„(…) Nikt się nimi [ciałami – przyp. red.] nie interesował, tzn. nikt ich nie przykrywał, nie zabierał. W trakcie pobytu tam zauważyłem, że do poszczególnych stanowisk utworzonych przez służby [rosyjskie – przyp. red.] znoszono części samolotu. Takich stanowisk już wtedy było kilka. Stanowiska wyglądały w ten sposób, że był to stolik, na nim dokumentacja, laptop itp. Na stanowiskach znajdowali się ludzie (…)” – zeznał Remigiusz Muś.
Co ciekawe, po tych słowach przesłuchujący go prokurator zadał kolejne pytanie na zupełnie inny temat, po czym zakończył przesłuchanie. Do sprawy składowania samolotu i pozostawienia ciał, o czym mówił chorąży Muś, śledczy już nie wrócili w żadnym przesłuchaniu.
Jest to zastanawiające, ponieważ o pozostawionych ciałach mówili też por. Wosztyl, a także inni naoczni świadkowie, m.in. oficerowie BOR, którzy przyjechali zaraz po katastrofie do Smoleńska z Katynia.
Rosjanie byli przede wszystkim zainteresowani tupolewem, co potwierdza film wyemitowany w „Misji specjalnej”, na którym widać, jak celowo niszczą wrak Tu-154M o numerze bocznym 101.
Śmierć kluczowego świadka
Chorąży Remigiusz Muś był pierwszym Polakiem, który zaraz po katastrofie rozmawiał z Rosjaninem z wieży kontrolnej w Smoleńsku. Dopiero później podeszli do niego por. Artur Wosztyl i por. Rafał Kowaleczko.
Remigiusz Muś słyszał także komendy z wieży w Smoleńsku nakazujące zejście Tu-154M na 50 m nad ziemią (więcej na ten temat w artykule Leszka Misiaka i Grzegorza Wierzchołowskiego).
– Chorąży Muś swoimi zeznaniami obnażył kłamstwa komisji MAK oraz komisji Millera i był kluczowym świadkiem odpowiedzialności strony rosyjskiej za katastrofę – mówi nam Antoni Macierewicz (PiS), przewodniczący parlamentarnego zespołu ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej.
Tragiczna śmierć chorążego z załogi Jaka-40 budzi wiele wątpliwości, tym bardziej że niemal od razu przedstawiciele rządu stwierdzili kategorycznie, że „należy wykluczyć działanie osób trzecich”.
Do śmierci chorążego doszło późnym wieczorem w sobotę, ale sekcja zwłok została przeprowadzona dopiero w poniedziałek.
– Wyjątkowo wykonujemy sekcje zwłok w niedziele, ale to zależy od decyzji prokuratora prowadzącego śledztwo – dowiedzieliśmy się w Zakładzie Medycyny Sądowej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, gdzie przeprowadzono sekcję zwłok chor. Musia.
Lekarze nie chcą się wypowiadać na temat wstępnych wyników sekcji zwłok chorążego, podobnie jak milczą, pytani o ich działania w Moskwie w kwietniu 2010 r. Zaraz po katastrofie szef ZMS WUM dr Paweł Krajewski był w Moskwie razem z grupą lekarzy, którzy polecieli z ówczesną minister zdrowia Ewą Kopacz. Media podawały, że był on obecny przy sekcjach zwłok prowadzonych w moskiewskim Biurze Ekspertyz Sądowych.
Rodziny ofiar katastrofy chciały doprowadzić do spotkania z dr. Krajewskim, ale na razie tak się nie stało. Lekarz na temat swoich działań w Moskwie nie chce rozmawiać z mediami, podobnie jak inni medycy, którzy wówczas tam byli.
– Byłem przesłuchiwany przez prokuraturę i jestem zobowiązany do zachowania tajemnicy – powiedział nam Robert Gałęzowski, szef Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, który był razem z Ewą Kopacz w Moskwie.
Dramat rodzin
– Na początku października dowiedziałem się, że na razie mój wniosek o ekshumację brata, który złożyłem blisko dwa lata temu, nie zostanie rozpatrzony, ponieważ Rosjanie nie nadesłali jeszcze całej dokumentacji medycznej. Nikt nie potrafił mi wyjaśnić, dlaczego tak się dzieje – mówi nam Andrzej Melak.
Rozmawiający z „Gazeta Polską” członkowie rodzin ofiar katastrofy mówią o swojej bezsilności i braku możliwości działania.
– Konieczna jest międzynarodowa komisja, bo tylko ona może wyjaśnić, co naprawdę stało się w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 r. – mówi Ewa Kochanowska, wdowa po dr. Januszu Kochanowskim, Rzeczniku Praw Obywatelskich.
– Nie ma dokumentów z sekcji, w rosyjskim internecie pojawiają się zdjęcia naszych bliskich, którzy zginęli w Smoleńsku. Później okazuje się, że tych zdjęć nie ma w materiałach polskiego śledztwa. Jesteśmy z premedytacją upokarzani – mówi Andrzej Melak, który rozpoznał swojego brata podczas identyfikacji w Moskwie.
– To jednak nic nie znaczy, jak pokazuje przykład legendy Solidarności Anny Walentynowicz i pani Teresy Walewskiej-Przyjałkowskiej. Janusz Walentynowicz rozpoznał mamę, która praktycznie nie miała żadnych obrażeń, a mimo to pochowano ją jako inną osobę – dodaje z goryczą Andrzej Melak.
Pierwsze sygnały o pomyleniu ciał ofiar nadeszły już kilka miesięcy po katastrofie. Już wtedy, według nieoficjalnych informacji, doszło do zamiany ciała Ryszarda Kaczorowskiego, ostatniego prezydenta RP na uchodźstwie.
Dziś nikt nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, jak to było możliwe, prezydent Kaczorowski był jedną z pierwszych ofiar katastrofy smoleńskiej rozpoznanych podczas identyfikacji w Moskwie. Ostatniego prezydenta RP na uchodźstwie pochowano w świątyni Opatrzności Bożej, nie potwierdzając jego tożsamości za pomocą kodu genetycznego, lecz jedynie drogą eliminacji – na podstawie próbek DNA pozostałych ofiar. Materiał porównawczy pobrano od rodziny dopiero kilka miesięcy po katastrofie, długo po pogrzebie śp. Ryszarda Kaczorowskiego.
(...)
Pełna wersja artykułu w najbliższym numerze tygodnika „Gazeta Polska”.
Dorota Kania, Katarzyna Pawlak