ŚwiatRosyjski gwiazdor Grigorij Leps na czarnej liście USA za kontakty z "mafią", która... nie istnieje?

Rosyjski gwiazdor Grigorij Leps na czarnej liście USA za kontakty z "mafią", która... nie istnieje?

Gdy popularny rosyjski piosenkarz Grigorij Leps otrzymał zakaz wjazdu do USA, w Rosji wybuchł skandal. Amerykanie wpisali artystę na czarną listę, oskarżając go o związki z mafijną organizacją Bratni Krąg, uznawaną za jedną z najgroźniejszych organizacji przestępczych na świecie. Problem jednak w tym, że Bratni Krąg prawdopodobnie nie istnieje - pisze Jarosław Marczuk dla Wirtualnej Polski.

Rosyjski gwiazdor Grigorij Leps na czarnej liście USA za kontakty z "mafią", która... nie istnieje?
Źródło zdjęć: © AFP | Svetlana Bobrova

19.11.2013 | aktual.: 14.04.2014 11:37

Nie ma chyba Rosjanina, który nie słyszałby o 51-letnim Grigorim Lepsweridze, nazywanym też Grigorijem Lepsem. To trochę tak, jakby w Polsce nie wiedzieć kim jest Maryla Rodowicz. Ten szalenie popularny gwiazdor rosyjskiej estrady to m.in. twórca nieoficjalnego hymnu Rosji - utworu "Kieliszek wódki na stole", ale także niezwykle barwna postać, której losami interesują się miliony Rosjan. Ostatnio artysta dostarczył fanom niezłego materiału do plotek. W Rosji wybuchł skandal, gdy Leps otrzymał zakaz wjazdu do Stanów Zjednoczonych.

Kurier mafii?

Piosenkarz, którego dochody w 2013 r. magazyn Forbes oszacował na 15 milionów dolarów trafił na czarną listę osób oskarżanych przez Amerykanów o związki z mafią. Jako kurier miał przewozić brudne pieniądze dla członków organizacji Bratni Krąg zrzeszającej przestępców z krajów byłego Związku Radzieckiego. Ta grupa, obok włoskiej Camorry, japońskiej Yakuzy, Los Zetas z Meksyku czy gangu Mara Salvatrucha (MS-13), uznana została przez amerykański Departament Skarbu za poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych. Problem w tym, że prawdopodobnie Bratni Krąg nie istnieje.

Na oskarżenia amerykańskich władz Leps zareagował oburzeniem. Piosenkarz gruzińskiego pochodzenia sprawę uznał za absurdalną i w odpowiedzi ironicznie zaproponował, aby Departament Skarbu wykopał z grobu Franka Sinatrę, po czym wsadził go do więzienia za związki z Alem Caponem. Jednak Leps nie jest pierwszym rosyjskim artystą podejrzewanym przez Amerykanów o związki z przestępczością zorganizowaną.

W połowie lat 90. ubiegłego wieku z tego powodu wjazdu do Stanów Zjednoczonych odmówiono Josifowi Kobzonowi, popularnemu za wschodnią granicą piosenkarzowi (otrzymał m.in. honorowe obywatelstwo od 28 miast leżących w krajach b. ZSRR) i obecnie deputowanemu do rosyjskiej Dumy z ramienia rządowej partii Jedna Rosja. Jednak w tym przypadku mało kto wątpił w kontakty artysty ze światem przestępczym. W 1994 r. Kobzon od dziennikarzy gazety "Kommiersant" otrzymał nawet tytuł "autorytet roku", nawiązujący do określenia jakie stosuje się wobec wpływowych "złodziei w prawie" (ros. wor w zakonie), czyli członków rosyjskiej mafii. W przypadku Lepsa stało się inaczej.

Rosja stoi murem za swoją gwiazdą

Większość rosyjskich mediów wzięła piosenkarza obronę. Poparcia Lepsowi udzielił też Kobzon oraz rzecznik prasowy prezydenta Rosji Dmitrij Pieskow, który wyraził zdziwienie zaistniałą sytuacją. Z kolei rosyjski MSZ poprosił amerykańskie władze o przesłanie uzasadnienia dla wpisania Lepsa na czarną listę.

Te wszystkie działania nie wzięły się tylko z powodu popularności tego artysty. Leps jest mężem zaufania prezydenta Rosji Władimira Putina, który podobno chciałby, aby ten zaśpiewał podczas ceremonii otwarcia tegorocznych zimowych igrzysk olimpijskich w Soczi. Sam piosenkarz również twierdzi, że jest to jego marzenie. Trudno sobie wyobrazić mniej odpowiedniego kandydata na kuriera mafii niż majętnego gwiazdora. Jednak związki z rosyjskim półświatkiem przestępczym to coś, o czym Lepsowi samemu zdarzało się opowiadać. Na początku kariery przypadającej na burzliwe lata 90. piosenkarz śpiewał głównie w restauracjach w rodzinnym Soczi. Wówczas, poprzez stryja, nawiązał kontakty ze złodziejami w prawie. Te znajomości, zdaniem części rosyjskich komentatorów, znacznie przyśpieszyły rozwój kariery artystycznej Lepsa.

W ciągu kolejnych lat na liście przyjaciół piosenkarza znaleźli się m.in. jeden z najbardziej wpływowych rosyjskich gangsterów Wiaczesław Iwankow ps. Japończyk (zamordowany w 2009 r.) oraz Władysław Leontjew, uważany przez Departament Skarbu USA za jednego z przywódców Bratniego Kręgu (ukrywa się w Zjednoczonych Emiratach Arabskich). Wśród znajomych Lepsa jest także Dżemal Mikeładze ps. Dżemo, złodziej w prawie aresztowany na początku 2013 r., o którego uwolnienie rosyjskie władze podobno osobiście prosił piosenkarz. To za te znajomości gwiazdor mógł podpaść Amerykanom.

Bratni Krąg - wymysł amerykańskich służb

Sprawa jednak nie jest taka prosta. W licznych wywiadach przedstawiciele rosyjskich służb bezpieczeństwa twierdzą, że o Bratnim Kręgu nigdy nie słyszeli. To samo mówi znany badacz rosyjskiej przestępczości zorganizowanej, profesor Mark Galleoti z Uniwersytetu Nowojorskiego. Ma on jednak swoją teorię dotyczącą tej organizacji. Zdaniem uczonego coś takiego jak Bratni Krąg, zorganizowany w strukturę hierarchiczną na wzór włoskich rodzin mafijnych, to fikcyjny wytwór wykorzystywany przez amerykańskich urzędników i służby do określenia sieci luźno powiązanych grup przestępczych, wywodzących się z obszaru byłego Związku Radzieckiego.

Ze względu na elastyczną naturę panujących między nimi relacji, zwalczanie tych grup tradycyjnymi metodami - np. poprzez aresztowania poszczególnych członków - jest trudne, a w efekcie mało skuteczne. Stąd wziął się pomysł, by umieszczać na czarnej liście szczególnie ważne osoby podejrzewane o kontakty z Bratnim Kręgiem, co do których winy brakuje dowodów o mocy sądowej lub po prostu przebywają one poza zasięgiem amerykańskich organów ścigania. Tym sposobem spala się je w środowisku przestępczym, czyli czyni prowadzenie z nimi interesów nieopłacalnym.

Dzieje się tak ponieważ majątek osoby na czarnej liście podlega konfiskacie, konta bankowe zamrożeniu, a za same utrzymywanie z nią relacji grozi odpowiedzialność karna, z zakazem wjazdu do Stanów Zjednoczonych włącznie (sankcja dla obcokrajowców). Zatem trafienie na nią, to dla przestępcy biznesowa śmierć - przynajmniej jeśli chodzi o prowadzenie interesów w Ameryce lub przy wykorzystaniu amerykańskich instytucji finansowych.

Pech Lepsa polega na tym, że nigdy nie zerwał kontaktów z rosyjskim światem przestępczym i w końcu ktoś go z tej przyjaźni rozliczył. Zresztą ostatecznie artysta uznał, że nie ma co dalej udawać i w połowie listopada sam się do tych znajomości przyznał.

Jarosław Marczuk dla Wirtualnej Polski

Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)